Novembers Doom
#4
Novembers Doom - To Welcome the Fade (2002)

[Obrazek: R-2152465-1454348376-1763.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Not the Strong 05:00
2. Broken 07:36
3. Lost in a Day 05:30
4. Within My Flesh 04:51
5. If Forever 03:47
6. The Spirit Seed 07:13
7. Torn 05:46
8. The Lifeless Silhouette 05:55
9. Dreams to Follow 01:37
10. Dark Fields for Brilliance 07:36

Rok wydania: 2002
Gatunek: Dark/gothic metal/doom death
Kraj: USA

Skład zespołu:
Paul Kuhr - śpiew
Eric Burnley - gitara, instrumenty klawiszowe
Larry Roberts - gitara
Joe Nunez - perkusja

Brian Gordon - bas (muzyk sesyjny)
Nora O’Conner - wokal żeński

W roku 2002 zespół przystąpił do nagrywania swojej następnej po The Knowing płyty, która po raz kolejny oczekiwana była z dużym zainteresowaniem.
Niestety Mary Bielich odeszła niebawem do PENANCE i kolejny album został nagrany przy pomocy sesyjnego basisty Briana Gordona.
Po raz kolejny zespół zaskoczył, tyle że tym razem nie do końca pozytywnie.
Krystaliczne brzmienie, szare, ołowiane bezduszne i black/death/dark granie już w pierwszym szybkim utworze Not the Strong. Jest tam fragment z potężnym riffowaniem w stylu UNLEASHED, ale to co klimatyczne być powinno wypada blado. Te same tempa w Broken i styl wręcz wprost zaczerpnięty ze szwedzkiego melodic death metalu z dodatkiem fińskiego dark metalu. Gdzie własna wypracowana odrębność? Wolniejsze fragmenty średnio interesujące, a i ta znana z poprzedniego albumu recytacja na tle delikatnego grania ledwo zarysowana. Rytmika i melodia w Lost in a Day wyraźnie wskazuje na fiński SENTENCED w brutalniejszej wersji w połączeniu z gothic rockiem. Brzmi to ładnie, ale duszy brak.
Gdzieś ten duch smutku i zadumy polatuje nad Within My Flesh i po raz kolejny NOVEMBERS DOOM wykazuje klasę w nagraniach z gitarą akustyczną. Część druga to klasyczna płacząca gitara i seria melodyjnych doom/death miażdżących riffów i wracamy z dalekiej podróży. Jest klimat. Jest siła, no wreszcie jest. Paul Kuhr wreszcie w pełni wykorzystuje atuty swego głosu oscylującego pomiędzy growlem, a wokalem typowym dla dark metalu. Ta gitara akustyczna pojawia się również w balladzie If Forever z Ciemnej Strony, z wokalem czystym i złowieszczym, ale czy takiego rockowego rozwinięcia tu można było oczekiwać? Zimny blackend The Spirit Seed porozcinany eksperymentalnymi wstawkami z elektronicznie zniekształconym wokalem, gitarą i wybuchami agresji nie pozostawia dobrego wrażenia. Jeśli miał być celowo odpychający, to cel został osiągnięty i nawet ten melodyjny fragment z czystym gotyckim wokalem tego nie zmienia. Tym bardziej, że po raz pierwszy udział wokalu żeńskiego (Nora O’Conner) jest w NOVEMBERS DOOM nieporozumieniem. Torn w pewnym stopniu potwierdza to, bo ten głos zupełnie się nie komponuje ze stylem płyty. Nie odmawiam tej pani ciekawego głosu, ale także i sam duet w tym utworze jest zbyt alternatywny, nawet jak na NOVEMBERS DOOM. Do tego brutalne wstawki całkiem niezrozumiałe tym razem. W The Lifeless Silhouette nic się nie dzieje, poza kilkoma ciekawymi gitarowymi zagrywkami na początku i odrobiną jak zwykle wybornej akustyki. Ale gdzie klimat? Znów nie ma, bo i recytacja taka jakaś bezbarwna.
Taka bezbarwna jest ta płyta, a raczej w odcieniu szarości i to wcale nie tej, jakiej się oczekuje od dark metalu. Bo to w zasadzie jest dark metal zagrany ciężko i tego doom/death to tu wiele nie ma. Miniatura Dreams to Follow jest po prostu odegranym fragmentem czegoś, co nie doczekało się rozwinięcia i wreszcie Dark Fields for Brilliance na koniec.
Można powiedzieć, że tym razem ta kulminacja została przesunięta na zakończenie płyty i nie jest źle. Długa melorecytacja, nieco melancholii w średnio ciężkich riffach, niezobowiązująca wokaliza w tle. Leniwa gitara, transowo. Tyle, że za późno.
Wrażenie braku pomysłu na nagranie interesującego albumu z jakąś myślą przewodnią lub chociażby utworów zaskakujących nieformalnym podejściem jest wszechobecne.
Sterylne brzmienie, jednowymiarowe, ze zbyt głośną perkusją, nieciekawa gra gitarzystów, wymęczony wokal Kuhra i nieprzemyślane aranżacje.
To jest jednak NOVEMBERS DOOM. Może to nie wizjonerzy, ale w tym wypadku poprawność jest upadkiem. Ta amerykańska ekipa do tej pory zaskakiwała, zdumiewała, wzbudzała zachwyt. Tu nic nie ma, nawet basu nie ma. Jest basista, a nie ma basu. Czy to znaczy, że Mary jest niezastąpiona? Przecież nie.
Szara poprawność zabiła ten LP. Ciężka muzyka klimatu musi coś w sobie mieć - melodię, ładunek emocji. COŚ.
Tu coś jest? Dla mnie nie ma, a jeśli perkusja ma dobre wyraziste brzmienie (bo ma), to tym gorzej, bo tym razem jest tylko opukiwanie zestawu.
Owszem akustyczne granie na poziomie wysokim, ale czy tu jest eteryczność i ażur z płyty poprzedniej? Doły są słabiutkie, sekcja rytmiczna nic nie wnosi.
Trochę te doły robi tu gitara Robertsa, ale czy o takie coś chodzi w takim graniu?
Co więcej i nawet klawisze Burnley'a tam gdzie są, są bezbarwne.
Tej płyty po prostu się ciężko słucha. Jeden jedyny raz w Within My Flesh serce bije mocniej, ale przecież ten kawałek były zaliczony do średnich na każdym poprzednim albumie...

Wszystko już było. Wszytko było lepiej.


Ocena: 5.5/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Novembers Doom - przez Memorius - 24.06.2018, 12:48:08
RE: Novembers Doom - przez Memorius - 24.06.2018, 12:49:57
RE: Novembers Doom - przez Memorius - 24.06.2018, 12:50:50
RE: Novembers Doom - przez Memorius - 24.06.2018, 12:51:41
RE: Novembers Doom - przez Memorius - 24.06.2018, 12:52:57
RE: Novembers Doom - przez Memorius - 24.06.2018, 12:54:13
RE: Novembers Doom - przez Memorius - 24.06.2018, 12:54:53
RE: Novembers Doom - przez SteelHammer - 15.10.2019, 12:08:37
RE: Novembers Doom - przez SteelHammer - 15.10.2019, 12:10:18
RE: Novembers Doom - przez SteelHammer - 15.10.2019, 12:12:38
RE: Novembers Doom - przez SteelHammer - 01.11.2019, 21:53:20

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości