24.06.2018, 22:35:59
Primal Fear - Primal Fear (1997)
Tracklista:
1. Primal Fear 00:34
2. Chainbreaker 04:25
3. Silver and Gold 03:11
4. Promised Land 04:23
5. Formula One 04:56
6. Dollars 03:57
7. Nine Lives 03:06
8. Tears of Rage 06:47
9. Speed King (Deep Purple cover) 03:59
10. Battalions of Hate 03:49
11. Running in the Dust 04:37
12. Thunderdome 03:45
Rok wydania: 1997
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Ralf Scheepers - śpiew
Tom Naumann - gitara
Mat Sinner - bas
Klaus Sperling - perkusja
Kai Hansen - gitara (gościnnie)
Ocena: 9/10
11.03.2008
Tracklista:
1. Primal Fear 00:34
2. Chainbreaker 04:25
3. Silver and Gold 03:11
4. Promised Land 04:23
5. Formula One 04:56
6. Dollars 03:57
7. Nine Lives 03:06
8. Tears of Rage 06:47
9. Speed King (Deep Purple cover) 03:59
10. Battalions of Hate 03:49
11. Running in the Dust 04:37
12. Thunderdome 03:45
Rok wydania: 1997
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Ralf Scheepers - śpiew
Tom Naumann - gitara
Mat Sinner - bas
Klaus Sperling - perkusja
Kai Hansen - gitara (gościnnie)
Gdy w roku 1990 JUDAS PRIEST zaprezentował światu album Painkiller wydawało się, że płyta ta otworzy szybko nowy rozdział w metalowym graniu i że znajdzie wielu naśladowców.
Tak się nie stało, klasyczny metal oparty na wzorach z lat 80tych przeszedł na długi czas do defensywy. Gdy wiele lat potem znany z GAMMA RAY i TYRAN PACE niemiecki wokalista Ralf Scheepers nie dostał się do składu JUDAS PRIEST, pojawił się nagle zespół z nim jako frontmanem i ekipą Mata Sinnera z SINNER i spłatał brytyjskim kolegom sporego psikusa.PRIMAL FEAR stał się niemiecką wariacją na temat "Painkiller", a patrząc szerzej na JUDAS PRIEST z lat 80tych w tej ostrej, melodyjnej odmianie heavy metalu, której Brytyjczycy byli w pewnym sensie prekursorami. Naturalnie przesadą byłoby stwierdzić, że PRIMAL FEAR był pierwszym zespołem, który zmierzył się ze stylistyką "Painkillera", ale z całą pewnością jest pierwszym zespołem, który zrobił to tak zręcznie i odniósł sukces.
Metalowa brać od jakiegoś czasu spragniona była melodyjnego szybkiego i bezkompromisowego grania, a takie PRIMAL FEAR dał na swoim pierwszym albumie. Został on wydany początkowo w Japonii przez Victor w grudniu 1997, a następnie w 1998 przez Nuclear Blast.
Wszyscy muzycy mieli zresztą doświadczenia z mocniejszym heavy i power, a ponadto Sinner szukał innego miejsca dla swoich agresywniejszych pomysłów muzycznych, które w macierzystym zespole SINNER nie bardzo by pasowały.
Nihil Novi można by rzec słuchając debiutu PRIMAL FEAR, ale przecież o to chodziło, aby to była powtórka z rozrywki. Rycząca gitara, doprawdy mocarny bas Sinnera, wokal Scheepersa oscylujący od ryku do wysokich zaśpiewów i Sperling nawalający w swój zestaw. Taki jest otwieracz "Chainbreaker" po krótkim intro. Melodia, energia jakby podładowali się przy słupie wysokiego napięcia i o to tu chodzi. Ciąg dalszy spektaklu w "Silver and Gold", przy czym tu fantastyczne ataki gitarowe i klasyczny sinnerowski refren. Przebój i tyle. Dokładają jeszcze do pieca w "Promised Land", przy czym w tym utworze jest więcej tego najbardziej klasycznego heavy metalu lat 80tych, jest też coś z grania GAMMA RAY z lat 90tych. Ponieważ nie wszystko może być tak genialne jak na Painkiller, to i tu mamy słabszy heavy metalowy "Formula One", jeden z pierwszych przygotowanych przez zespół i lepszy, ale także nie do końca porywający "Dollars". Znów ostrzej i szybciej w "Nine Lives", prostym killerze z zaskakującym refrenem, gdzie Ralf śpiewa wysoko i niemal na granicy zabawnego fałszu. A gitarowe popisy chwilami niesamowite.
Co panowie potrafią przygotować w bardziej dostojnym repertuarze pokazuje "Tears of Rage". Smutek, rozpacz, klawisze wspaniale dobrane wraz z długimi wybrzmiewaniami gitary i rockowym wokalem - efekt niezwykły. Tło i drugi plan jest tu pomyślany mistrzowsko i ten utwór to perła w koronie tego albumu. Nie można jednak za długo być smutnym. Trzeba być brutalnym i agresywnym. Są znów takimi w "Battalions of Hate", gdzie Scheepers jest ekstraklasą wokalną, a jego wejście na początku chyba jedno z najlepszych w PRIMAL FEAR. Mocarna gitara i pełna "nienawiści" sekcja rytmiczna.
Surowy melodyjny heavy metal. Dwie pozostałe własne kompozycje z tej płyty także bardzo dobre ze wskazaniem na "Running in the Dust", jako prototyp tych późniejszych rytmicznych i wolniejszych utworów zespołu opartych na powtarzanym w kółko ciętym motywie gitarowym i wysuniętym basie. W "Thunderdome" bardzo dużo Judasów, tu jednak lekko refren kuleje. Album zawiera też cover DEEP PURPLE, ale w tym przypadku chyba to lekka pomyłka. Kawałek odegrany w heavy powerowej manierze większych emocji pozytywnych nie wzbudza.
W roku 1998 album powalał mocnym brzmieniem, zwłaszcza ryczącą gitarą i stutonowym basem. Dziś to norma, ale płyta jest i pozostanie klasykiem. Otworzyła także drogę PRIMAL FEAR do dalszej kariery, a nawet sławy i nieoczekiwanie mocno wyprzedziła swojego Ojca SINNER.
Nie jest to ani poziom, ani dosłowna kalka Painkillera, ale to również plus.
Tak się nie stało, klasyczny metal oparty na wzorach z lat 80tych przeszedł na długi czas do defensywy. Gdy wiele lat potem znany z GAMMA RAY i TYRAN PACE niemiecki wokalista Ralf Scheepers nie dostał się do składu JUDAS PRIEST, pojawił się nagle zespół z nim jako frontmanem i ekipą Mata Sinnera z SINNER i spłatał brytyjskim kolegom sporego psikusa.PRIMAL FEAR stał się niemiecką wariacją na temat "Painkiller", a patrząc szerzej na JUDAS PRIEST z lat 80tych w tej ostrej, melodyjnej odmianie heavy metalu, której Brytyjczycy byli w pewnym sensie prekursorami. Naturalnie przesadą byłoby stwierdzić, że PRIMAL FEAR był pierwszym zespołem, który zmierzył się ze stylistyką "Painkillera", ale z całą pewnością jest pierwszym zespołem, który zrobił to tak zręcznie i odniósł sukces.
Metalowa brać od jakiegoś czasu spragniona była melodyjnego szybkiego i bezkompromisowego grania, a takie PRIMAL FEAR dał na swoim pierwszym albumie. Został on wydany początkowo w Japonii przez Victor w grudniu 1997, a następnie w 1998 przez Nuclear Blast.
Wszyscy muzycy mieli zresztą doświadczenia z mocniejszym heavy i power, a ponadto Sinner szukał innego miejsca dla swoich agresywniejszych pomysłów muzycznych, które w macierzystym zespole SINNER nie bardzo by pasowały.
Nihil Novi można by rzec słuchając debiutu PRIMAL FEAR, ale przecież o to chodziło, aby to była powtórka z rozrywki. Rycząca gitara, doprawdy mocarny bas Sinnera, wokal Scheepersa oscylujący od ryku do wysokich zaśpiewów i Sperling nawalający w swój zestaw. Taki jest otwieracz "Chainbreaker" po krótkim intro. Melodia, energia jakby podładowali się przy słupie wysokiego napięcia i o to tu chodzi. Ciąg dalszy spektaklu w "Silver and Gold", przy czym tu fantastyczne ataki gitarowe i klasyczny sinnerowski refren. Przebój i tyle. Dokładają jeszcze do pieca w "Promised Land", przy czym w tym utworze jest więcej tego najbardziej klasycznego heavy metalu lat 80tych, jest też coś z grania GAMMA RAY z lat 90tych. Ponieważ nie wszystko może być tak genialne jak na Painkiller, to i tu mamy słabszy heavy metalowy "Formula One", jeden z pierwszych przygotowanych przez zespół i lepszy, ale także nie do końca porywający "Dollars". Znów ostrzej i szybciej w "Nine Lives", prostym killerze z zaskakującym refrenem, gdzie Ralf śpiewa wysoko i niemal na granicy zabawnego fałszu. A gitarowe popisy chwilami niesamowite.
Co panowie potrafią przygotować w bardziej dostojnym repertuarze pokazuje "Tears of Rage". Smutek, rozpacz, klawisze wspaniale dobrane wraz z długimi wybrzmiewaniami gitary i rockowym wokalem - efekt niezwykły. Tło i drugi plan jest tu pomyślany mistrzowsko i ten utwór to perła w koronie tego albumu. Nie można jednak za długo być smutnym. Trzeba być brutalnym i agresywnym. Są znów takimi w "Battalions of Hate", gdzie Scheepers jest ekstraklasą wokalną, a jego wejście na początku chyba jedno z najlepszych w PRIMAL FEAR. Mocarna gitara i pełna "nienawiści" sekcja rytmiczna.
Surowy melodyjny heavy metal. Dwie pozostałe własne kompozycje z tej płyty także bardzo dobre ze wskazaniem na "Running in the Dust", jako prototyp tych późniejszych rytmicznych i wolniejszych utworów zespołu opartych na powtarzanym w kółko ciętym motywie gitarowym i wysuniętym basie. W "Thunderdome" bardzo dużo Judasów, tu jednak lekko refren kuleje. Album zawiera też cover DEEP PURPLE, ale w tym przypadku chyba to lekka pomyłka. Kawałek odegrany w heavy powerowej manierze większych emocji pozytywnych nie wzbudza.
W roku 1998 album powalał mocnym brzmieniem, zwłaszcza ryczącą gitarą i stutonowym basem. Dziś to norma, ale płyta jest i pozostanie klasykiem. Otworzyła także drogę PRIMAL FEAR do dalszej kariery, a nawet sławy i nieoczekiwanie mocno wyprzedziła swojego Ojca SINNER.
Nie jest to ani poziom, ani dosłowna kalka Painkillera, ale to również plus.
Ocena: 9/10
11.03.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"