24.06.2018, 22:59:45
Pure Inc. - Pure Inc. (2004)
Tracklista:
1. Fear My Eyes 4:12
2. Genius 3:18
3. Piece Of My Mind 2:19
4. On the Verge 4:40
5. Next to You 3:45
6. Promise 3:55
7. T.O.T 4:33
8. Black Tea 2:37
9. Believen' 3:41
10. Falling Season 7:21
Rok wydania: 2004
Gatunek: Alternative rock/metal
Kraj: Szwajcaria
Skład zespołu:
Gianni Pontillo - śpiew
Sandro Pellegrini - gitara
Andreas Gentner - bas
Dave Preissel - perkusja
Ocena: 9/10
26.09.2009
Tracklista:
1. Fear My Eyes 4:12
2. Genius 3:18
3. Piece Of My Mind 2:19
4. On the Verge 4:40
5. Next to You 3:45
6. Promise 3:55
7. T.O.T 4:33
8. Black Tea 2:37
9. Believen' 3:41
10. Falling Season 7:21
Rok wydania: 2004
Gatunek: Alternative rock/metal
Kraj: Szwajcaria
Skład zespołu:
Gianni Pontillo - śpiew
Sandro Pellegrini - gitara
Andreas Gentner - bas
Dave Preissel - perkusja
Sami o sobie:
"Use 10 grams of Led Zeppelin, 20 grams of Alice In Chains, 30 grams of Black Label Society and 40 grams of Soundgarden, well-shaken and mixed and there goes the explosion called PURE INC.!"
Taki jest właśnie ten zespół z Bazylei, który początkowo miał problem z wokalistą, który by podkreślił charakter muzyki, jaką prezentują. Nie mógł się jednak znaleźć nikt lepszy niż Gianni Pontillo, człowiek o głosie Chrisa Cornella, ale z dodatkowym rockowym turbodoładowaniem. Zresztą, jak śpiewa, to trzeba po prostu posłuchać samemu. Ta rockowa stylistyka dodatkowo jest jest niego rozwijana w innym szwajcarskim zespole THE ORDER, grającym ekspresyjny przebojowy hard rock/heavy metal.
Ten debiut PURE INC. wydany przez AFM Records jest niezmiernie wciągający, ale i nieco mylący. Muzyka mieści się w melodyjnym nurcie alternatywnego grania rodem z USA, jednak przede wszystkim jest tu ogromna dbałość o przebojową melodię, taką od której w zasadzie potem się trudno uwolnić. Album pozbawiony jest też specyficznej brzmieniowej otoczki grupy z zadymionego klubu, jest to granie otwarte na szerokie przestrzenie i szeroką publiczność. Płyta została zmiksowana w Finnvox Studio. Samo brzmienie trudno nazwać fińskim, jest jednak czyste, selektywne przy wygenerowaniu stosownego umiarkowanego ciężaru i bez nadmiernego ugładzenia. W dużym uproszczeniu PURE INC. przedstawia słuchaczom własną wizję melodyjnego post grunge, ale jednak innego niż ten wyrosły na bezpośrednim kopiowaniu klasyków z Seattle. Jest w tym coś, czego w graniu z USA nie było i nadal nie ma. Zapewne dużą rolę gra tu ta szwajcarska umiejętność tworzenia rockowego przeboju w oparciu i bardzo proste motywy, na które jednak nikt jakoś wcześniej nie wpadł. Płyta jest kopalnią przebojów, przebojów rozkwitających w refrenach. Tak rozkwitającego w refrenach zespołu z tego nurtu ze świecą szukać. Te refreny pojawiają się nieoczekiwanie, wyłaniają z nieco gęstych i dusznawych motywów początkowych i przewodnich. Działają hipnotycznie, dominują natychmiast całą kompozycję, zmuszają do niecierpliwego oczekiwania na moment gdy pojawia się ponownie.
Te utwory w znacznej części są niedługie, ale ileż potrafili powiedzieć w takim Black Tea albo w Genious. Tu ten refren jest po prostu genialny i pojawia się po przecież prostym rockowym wstępie. Jest w tej muzyce i gniew i refleksja. Jest też kapitalny feeling jak w Next To You, który w dużym stopniu jest taką bramą do tego, co zespół grał później. W wersji light oczywiście. Believen' romantyczny i z jaką zagrany gracją rasowego balladowego przeboju. On the Verge to znów przykład co robią, gdy dołożą agresji i dynamitu.
To wszystko jest proste. Bez wydziwiania. Mocny, dudniący bas, głośna perkusja, gitara taka, jaką się zwykle słyszy w post grunge, ale jak to się wszystko pięknie łączy w zespołowej grze. Może i zarówno Piece Of My Mind, jak i mało wyrazisty Promise nie są tu hitami, ale pełen inteligentnej energii T.O.T już z całą pewnością tak. Albo rozmyty, ciężki, cornellowski Fear My Eyes. Tak będą grali na kolejnych płytach. Tak rozkwitają w refrenach, jak rozkwitają Dźwiękowe Ogrody od czasu do czasu. Na koniec długi jak na styl tego albumu Falling Season i pokaz tego co można w takiej muzyce zrobić, gdy się stopniowo rozwija jakiś temat.
"Use 10 grams of Led Zeppelin, 20 grams of Alice In Chains, 30 grams of Black Label Society and 40 grams of Soundgarden, well-shaken and mixed and there goes the explosion called PURE INC.!"
Taki jest właśnie ten zespół z Bazylei, który początkowo miał problem z wokalistą, który by podkreślił charakter muzyki, jaką prezentują. Nie mógł się jednak znaleźć nikt lepszy niż Gianni Pontillo, człowiek o głosie Chrisa Cornella, ale z dodatkowym rockowym turbodoładowaniem. Zresztą, jak śpiewa, to trzeba po prostu posłuchać samemu. Ta rockowa stylistyka dodatkowo jest jest niego rozwijana w innym szwajcarskim zespole THE ORDER, grającym ekspresyjny przebojowy hard rock/heavy metal.
Ten debiut PURE INC. wydany przez AFM Records jest niezmiernie wciągający, ale i nieco mylący. Muzyka mieści się w melodyjnym nurcie alternatywnego grania rodem z USA, jednak przede wszystkim jest tu ogromna dbałość o przebojową melodię, taką od której w zasadzie potem się trudno uwolnić. Album pozbawiony jest też specyficznej brzmieniowej otoczki grupy z zadymionego klubu, jest to granie otwarte na szerokie przestrzenie i szeroką publiczność. Płyta została zmiksowana w Finnvox Studio. Samo brzmienie trudno nazwać fińskim, jest jednak czyste, selektywne przy wygenerowaniu stosownego umiarkowanego ciężaru i bez nadmiernego ugładzenia. W dużym uproszczeniu PURE INC. przedstawia słuchaczom własną wizję melodyjnego post grunge, ale jednak innego niż ten wyrosły na bezpośrednim kopiowaniu klasyków z Seattle. Jest w tym coś, czego w graniu z USA nie było i nadal nie ma. Zapewne dużą rolę gra tu ta szwajcarska umiejętność tworzenia rockowego przeboju w oparciu i bardzo proste motywy, na które jednak nikt jakoś wcześniej nie wpadł. Płyta jest kopalnią przebojów, przebojów rozkwitających w refrenach. Tak rozkwitającego w refrenach zespołu z tego nurtu ze świecą szukać. Te refreny pojawiają się nieoczekiwanie, wyłaniają z nieco gęstych i dusznawych motywów początkowych i przewodnich. Działają hipnotycznie, dominują natychmiast całą kompozycję, zmuszają do niecierpliwego oczekiwania na moment gdy pojawia się ponownie.
Te utwory w znacznej części są niedługie, ale ileż potrafili powiedzieć w takim Black Tea albo w Genious. Tu ten refren jest po prostu genialny i pojawia się po przecież prostym rockowym wstępie. Jest w tej muzyce i gniew i refleksja. Jest też kapitalny feeling jak w Next To You, który w dużym stopniu jest taką bramą do tego, co zespół grał później. W wersji light oczywiście. Believen' romantyczny i z jaką zagrany gracją rasowego balladowego przeboju. On the Verge to znów przykład co robią, gdy dołożą agresji i dynamitu.
To wszystko jest proste. Bez wydziwiania. Mocny, dudniący bas, głośna perkusja, gitara taka, jaką się zwykle słyszy w post grunge, ale jak to się wszystko pięknie łączy w zespołowej grze. Może i zarówno Piece Of My Mind, jak i mało wyrazisty Promise nie są tu hitami, ale pełen inteligentnej energii T.O.T już z całą pewnością tak. Albo rozmyty, ciężki, cornellowski Fear My Eyes. Tak będą grali na kolejnych płytach. Tak rozkwitają w refrenach, jak rozkwitają Dźwiękowe Ogrody od czasu do czasu. Na koniec długi jak na styl tego albumu Falling Season i pokaz tego co można w takiej muzyce zrobić, gdy się stopniowo rozwija jakiś temat.
Siła melodii na tym albumie niesamowita. Inna moc przybędzie na kolejnych albumach.
Zjawiskowy zespół.
Zjawiskowy zespół.
Ocena: 9/10
26.09.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"