25.06.2018, 11:17:54
Sacred Steel - Bloodlust (2000)
Tracklista:
1. Stormhammer 04:17
2. The Oath of Blood 04:05
3. By the Wrath of the Unborn 03:47
4. Blood on My Steel 05:06
5. Metal is War 03:05
6. Sacred Warriors of Steel 05:12
7. Dark Forces lead me to the Brimstone Gate 03:47
8. Master of thy Fate 06:15
9. Lust for Blood 03:53
10. Throne of Metal 04:17
Rok wydania: 2000
Gatunek: Epic Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Gerrit Philipp Mutz: śpiew
Jörg Michael Knittel: gitara
Oliver Großhans: gitara
Jens Sonneberg: bas
Mathias Straub: perkusja
Ocena: 7,3/10
18.10.2009
Tracklista:
1. Stormhammer 04:17
2. The Oath of Blood 04:05
3. By the Wrath of the Unborn 03:47
4. Blood on My Steel 05:06
5. Metal is War 03:05
6. Sacred Warriors of Steel 05:12
7. Dark Forces lead me to the Brimstone Gate 03:47
8. Master of thy Fate 06:15
9. Lust for Blood 03:53
10. Throne of Metal 04:17
Rok wydania: 2000
Gatunek: Epic Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Gerrit Philipp Mutz: śpiew
Jörg Michael Knittel: gitara
Oliver Großhans: gitara
Jens Sonneberg: bas
Mathias Straub: perkusja
War, Blood, Steel... Trzecia odsłona rycerskich true metalowych opowieści niemieckiego SACRED STEEL ukazała się w czerwcu 2000 oczywiście ponownie nakładem Metal Blade Records.
Grupa niczego nowego do swojej muzyki nie wprowadziła i jest to nadal power metal inspirowany amerykańskim power metalem rycerskim lat 80tych odegrany z niemiecką nieustępliwością i pewnymi wpływami melodic power nowszej generacji nastawionej na melodyjność kompozycji.
Te wpływy słychać w szybkim "Stormhammer" słychać także że Mutz nieco przystopował ze swoją manierą nadzwyczaj wysokiego śpiewania i okrzyków a zespół złagodniał w bojowych chórkach. Refreny są na tym albumie zazwyczaj przeciętne. Nie wnoszą niczego ani w kategorii epickiego grania, ani w wersji chwytliwych atrakcyjnych ubarwień bitewnych zmagań. Tak jest w ogólnie surowym "Metal is War" z refrenem niestety przypominającym parodie refrenów HELLLOWEEN. Także i na tym albumie przedstawiają surowe speed/power metalowe numery takie jak "By the Wrath of the Unborn" czy też "Lust for Blood" takie nieco pozbawione treści i mknące do przodu. Za to "Dark Forces Lead Me To the Brimstone Gate" przypominający nagrania GRAVE DIGGER czy PARAGON jest twardy i melodyjnie agresywny i to mimo braku oryginalności także wyróżniający się w riffach numer. Do wolniejszych bardziej tradycyjnych i pozbawionych power metalowych cech kompozycji należą tu "The Oath of Blood" oraz doskonały w dumnym stylu MANOWAR song bojowy "Blood on My Steel" gdzie tylko wypada żałować, że nie pomyślano nad bardziej wzniosłym dostojnym refrenem.
Autentyczny epicki heavy metal grają w monumentalnie rozpoczynającym się "Sacred Warriors of Steel" gdzie zwraca uwagę bardzo dobra współpraca gitarzystów i wolniejsze partie z długimi gitarowymi wybrzmiewaniami. "Master of thy Fate" jest bardzo łagodny i refleksyjny, z gitarą akustyczną potem zaś rozwija się jako klasyczny numer epic heavy metalowy w stylu amerykańskim.
Na koniec ładnie i dumnie galopują w "Throne of Metal" i ta płyta niezbyt już trącąca surowizną i z wypośrodkowanym wokalem jest solidną jak na niemieckie warunki propozycją z power metalem w epicko-rycerskich klimatach. Jest to także album bardziej europejski w brzmieniu, bas jest miękki i mocny i a perkusja nie za głośna. Gitarzyści dobrze słyszalni, jest też większa głębia w soundzie i kilka dobrych solówek, przy czym ogólnie są one jednak na tym LP elementem nieco drugoplanowym.
Dobry album z power metalem godzący gusta fanów power z USA i Europy, ale jednak tylko dobry w swojej kategorii.
Grupa niczego nowego do swojej muzyki nie wprowadziła i jest to nadal power metal inspirowany amerykańskim power metalem rycerskim lat 80tych odegrany z niemiecką nieustępliwością i pewnymi wpływami melodic power nowszej generacji nastawionej na melodyjność kompozycji.
Te wpływy słychać w szybkim "Stormhammer" słychać także że Mutz nieco przystopował ze swoją manierą nadzwyczaj wysokiego śpiewania i okrzyków a zespół złagodniał w bojowych chórkach. Refreny są na tym albumie zazwyczaj przeciętne. Nie wnoszą niczego ani w kategorii epickiego grania, ani w wersji chwytliwych atrakcyjnych ubarwień bitewnych zmagań. Tak jest w ogólnie surowym "Metal is War" z refrenem niestety przypominającym parodie refrenów HELLLOWEEN. Także i na tym albumie przedstawiają surowe speed/power metalowe numery takie jak "By the Wrath of the Unborn" czy też "Lust for Blood" takie nieco pozbawione treści i mknące do przodu. Za to "Dark Forces Lead Me To the Brimstone Gate" przypominający nagrania GRAVE DIGGER czy PARAGON jest twardy i melodyjnie agresywny i to mimo braku oryginalności także wyróżniający się w riffach numer. Do wolniejszych bardziej tradycyjnych i pozbawionych power metalowych cech kompozycji należą tu "The Oath of Blood" oraz doskonały w dumnym stylu MANOWAR song bojowy "Blood on My Steel" gdzie tylko wypada żałować, że nie pomyślano nad bardziej wzniosłym dostojnym refrenem.
Autentyczny epicki heavy metal grają w monumentalnie rozpoczynającym się "Sacred Warriors of Steel" gdzie zwraca uwagę bardzo dobra współpraca gitarzystów i wolniejsze partie z długimi gitarowymi wybrzmiewaniami. "Master of thy Fate" jest bardzo łagodny i refleksyjny, z gitarą akustyczną potem zaś rozwija się jako klasyczny numer epic heavy metalowy w stylu amerykańskim.
Na koniec ładnie i dumnie galopują w "Throne of Metal" i ta płyta niezbyt już trącąca surowizną i z wypośrodkowanym wokalem jest solidną jak na niemieckie warunki propozycją z power metalem w epicko-rycerskich klimatach. Jest to także album bardziej europejski w brzmieniu, bas jest miękki i mocny i a perkusja nie za głośna. Gitarzyści dobrze słyszalni, jest też większa głębia w soundzie i kilka dobrych solówek, przy czym ogólnie są one jednak na tym LP elementem nieco drugoplanowym.
Dobry album z power metalem godzący gusta fanów power z USA i Europy, ale jednak tylko dobry w swojej kategorii.
Ocena: 7,3/10
18.10.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"