25.06.2018, 11:30:55
Samson - Shock Tactics (1981)
Tracklista:
1. Riding With The Angels 03:42
2. Earth Mother 04:40
3. Nice Girl 03:19
4. Blood Lust 06:00
5. Go To Hell 03:18
6. Bright Lights 03:07
7. Once Bitten 04:36
8. Grime Crime 04:32
9. Communion 06:32
Rok wydania: 1981
Gatunek: Heavy Metal/Hard Rock(NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Bruce Bruce (Bruce Dickinson) - śpiew
Paul Samson - gitara
Chris Aylmer - bas
Thunderstick - perkusja
Ocena: 7.9/10
23.08.2008
Tracklista:
1. Riding With The Angels 03:42
2. Earth Mother 04:40
3. Nice Girl 03:19
4. Blood Lust 06:00
5. Go To Hell 03:18
6. Bright Lights 03:07
7. Once Bitten 04:36
8. Grime Crime 04:32
9. Communion 06:32
Rok wydania: 1981
Gatunek: Heavy Metal/Hard Rock(NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Bruce Bruce (Bruce Dickinson) - śpiew
Paul Samson - gitara
Chris Aylmer - bas
Thunderstick - perkusja
SAMSON, który wziął swoją biblijną nazwę od nazwiska swego założyciela, początkowo występował jako trio i śpiewał tu sam Paul Samson, aż do momentu, gdy nie dołączył wokalista o tajemniczym pseudonimie Bruce Bruce. Z nim nagrane zostały dwa albumy w latach 1980-1981, po czym wokalista ujawnił swoje prawdziwe nazwisko i już jako Bruce Dickinson dołączył do IRON MAIDEN.
Płyta "Shock Tactics" była jego pożegnaniem z SAMSON i stylem muzycznym, jaki ten zespół prezentował.
Grupa Samsona, w przeciwieństwie do większości młodych zespołów, nie odrzucała starej rockowej tradycji brytyjskiej i to, co grali było nie do końca metalowym wyrażeniem fascynacji Samsona blues rockiem, choć akurat ten LP był do płyt typowego NWOBHM głównego nurtu najbardziej zbliżony.
Jako muzyka środka godził jednak gusta zarówno pokolenia starszego, jak i fanów nowych brzmień, spragnionych ostrego i melodyjnego grania. Paul Samson był jednak lepszym gitarzystą niż kompozytorem i album w zasadzie zawiera trzy-cztery warte szczególnej uwagi utwory, w tym otwierający "Riding With The Angels" autorstwa Russa Ballarda, szybki, ostro zagrany w manierze SAXON i z wokalem Bruce znacznie bardziej chuligańskim i drapieżnym niż można by było oczekiwać po łagodnych zazwyczaj wokalach w nagraniach Ballarda, jakie były zamieszczane na płytach różnych wykonawców. Tu jest konkretny metal, tradycyjny i na swój sposób agresywny. Perełką jest wodewilowo zaśpiewany przez Dickinsona, niesamowity w melodii "Nice Girl" i z refrenem, jakiego już się nigdy Samsonowi nie udało potem stworzyć. Zaraźliwy jak dżuma.
Z tych szybkich numerów z pewnością udał się "Go To Hell", jednak przede wszystkim ze względu na porywający wokal Dickinsona pełen wrzasku i teatralnych chwytów. Ciekawe... W IRON MAIDEN tyle tego już nie było. Tam, gdzie sam utwór miał niespecjalną melodię, także i wysiłki Bruce'a na wiele się nie zdały, jak w "Bright Lights", gdzie jest jednak dobre solo czy w "Once Bitten", gdzie z kolei jakoś słabo został wykorzystany ciekawy riff przewodni. Melodyjny i dosyć ostry album, bo ostrego ataku rozbujaną gitarą Samsona nie można odmówić w "Earth Mother", czegoś jednak w tych niektórych utworach brak, jak w rytmicznymi zadziornie akcentowanym "Grime Crime". Najgorzej wypada rozlazły "Blood Lust", gdzie trochę Samson gra sobie, a Bruce śpiewa sobie i to, co ma być klimatem pewnej grozy, jest raczej nudnym graniem w wolnym tempie. Wreszcie z pewnością na szczególne wyróżnienie zasługuje "Communion", łagodny i nastrojowy, gdzie i Samson, i Bruce postępują ostrożnie w dawkowaniu nastroju i jest to utwór oszczędny z dwoma wokalami i prowadzącym basem i delikatną gitarą.
Bardzo dobra produkcja tego albumu, wydanego przez Grand Slamm, zapewnia komfortowe słuchanie wszystkiego razem i każdego elementu oddzielnie, co pozwala stwierdzić, że w końcu Thunderstick nauczył się nieco grać na perkusji dla zespołu. Znakomity jest za bas, gdzie celnie punktuje cały czas Chris Aylmer.
Płyta się podobała, mimo pewnych niedostatków kompozycyjnych i aranżacyjnych i zespół zwrócił na siebie uwagę, ale chyba aż za bardzo i Dickinson wybrał grupę już sławniejszą. Odszedł także Thunderstick, aby rozpocząć występy w ekipie firmowanej własnym pseudonimem.
Samson musiał rozpoczynać wszystko od nowa, z sympatycznym grubaskiem Nicky Moore jako wokalistą i jeszcze bardziej blues rockowym repertuarem.
Płyta "Shock Tactics" była jego pożegnaniem z SAMSON i stylem muzycznym, jaki ten zespół prezentował.
Grupa Samsona, w przeciwieństwie do większości młodych zespołów, nie odrzucała starej rockowej tradycji brytyjskiej i to, co grali było nie do końca metalowym wyrażeniem fascynacji Samsona blues rockiem, choć akurat ten LP był do płyt typowego NWOBHM głównego nurtu najbardziej zbliżony.
Jako muzyka środka godził jednak gusta zarówno pokolenia starszego, jak i fanów nowych brzmień, spragnionych ostrego i melodyjnego grania. Paul Samson był jednak lepszym gitarzystą niż kompozytorem i album w zasadzie zawiera trzy-cztery warte szczególnej uwagi utwory, w tym otwierający "Riding With The Angels" autorstwa Russa Ballarda, szybki, ostro zagrany w manierze SAXON i z wokalem Bruce znacznie bardziej chuligańskim i drapieżnym niż można by było oczekiwać po łagodnych zazwyczaj wokalach w nagraniach Ballarda, jakie były zamieszczane na płytach różnych wykonawców. Tu jest konkretny metal, tradycyjny i na swój sposób agresywny. Perełką jest wodewilowo zaśpiewany przez Dickinsona, niesamowity w melodii "Nice Girl" i z refrenem, jakiego już się nigdy Samsonowi nie udało potem stworzyć. Zaraźliwy jak dżuma.
Z tych szybkich numerów z pewnością udał się "Go To Hell", jednak przede wszystkim ze względu na porywający wokal Dickinsona pełen wrzasku i teatralnych chwytów. Ciekawe... W IRON MAIDEN tyle tego już nie było. Tam, gdzie sam utwór miał niespecjalną melodię, także i wysiłki Bruce'a na wiele się nie zdały, jak w "Bright Lights", gdzie jest jednak dobre solo czy w "Once Bitten", gdzie z kolei jakoś słabo został wykorzystany ciekawy riff przewodni. Melodyjny i dosyć ostry album, bo ostrego ataku rozbujaną gitarą Samsona nie można odmówić w "Earth Mother", czegoś jednak w tych niektórych utworach brak, jak w rytmicznymi zadziornie akcentowanym "Grime Crime". Najgorzej wypada rozlazły "Blood Lust", gdzie trochę Samson gra sobie, a Bruce śpiewa sobie i to, co ma być klimatem pewnej grozy, jest raczej nudnym graniem w wolnym tempie. Wreszcie z pewnością na szczególne wyróżnienie zasługuje "Communion", łagodny i nastrojowy, gdzie i Samson, i Bruce postępują ostrożnie w dawkowaniu nastroju i jest to utwór oszczędny z dwoma wokalami i prowadzącym basem i delikatną gitarą.
Bardzo dobra produkcja tego albumu, wydanego przez Grand Slamm, zapewnia komfortowe słuchanie wszystkiego razem i każdego elementu oddzielnie, co pozwala stwierdzić, że w końcu Thunderstick nauczył się nieco grać na perkusji dla zespołu. Znakomity jest za bas, gdzie celnie punktuje cały czas Chris Aylmer.
Płyta się podobała, mimo pewnych niedostatków kompozycyjnych i aranżacyjnych i zespół zwrócił na siebie uwagę, ale chyba aż za bardzo i Dickinson wybrał grupę już sławniejszą. Odszedł także Thunderstick, aby rozpocząć występy w ekipie firmowanej własnym pseudonimem.
Samson musiał rozpoczynać wszystko od nowa, z sympatycznym grubaskiem Nicky Moore jako wokalistą i jeszcze bardziej blues rockowym repertuarem.
Ocena: 7.9/10
23.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"