25.06.2018, 18:13:03
Saxon - Rock the Nations (1986)
Tracklista:
1. Rock the Nations 04:41
2. Battle Cry 05:26
3. Waiting for the Night 04:52
4. We Came Here to Rock 04:19
5. You Ain't No Angel 05:29
6. Running Hot 03:36
7. Party Til You Puke 03:26
8. Empty Promises 04:11
9. Northern Lady 04:43
Rok wydania: 1986
Gatunek: Melodic Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Biff Byford - śpiew, bas
Paul Quinn - gitara
Graham Oliver - gitara
Nigel Glockler - perkusja
Regularność nagrywania płyt przez SAXON w latach 80tych jest godna podziwu. No cóż, sprzedawały się dobrze, choć zespół powolutku tracił już na popularności. Nowa płyta musiała się ukazać i w roku 1986 i ukazała się, w czym nie przeszkodziło odejście przed rozpoczęciem nagrań basisty Dawsona. Pozyskany został co prawda bardzo szybko Paul Johnson z HERITAGE, ale wszystkie partie basu zagrał na tym LP Byford. Album wydała wytwórnia EMI w październiku 1986 roku.
Tytuł albumu i okładka to kolejne akcenty rockowego święta tysięcy fanów, jakie zespół chciał przenieść z pleneru na czarne krążki. Tyle tylko, że formuła przerodziła się w schematyzm i ta płyta jest schematycznym saxońskim albumem połowy lat 80tych. Niewiele tu pomogła obecność jako honorowego gościa samego Eltona Johna, bo Sir Elton John metalu nie gra a SAXON powinien. Mistrz pojawia się raz, grając na pianinie w "Party Til You Puke" i ten kawałek pełen luzu, atmosfery jam session i żarliwego rokendrola i boogie wypada tu świeżo na tle grania w średnim tempie i mało ciekawych melodii "We Came Here to Rock", "Running Hot" czy bezpłciowego tytułowego "Rock the Nations", który może miał być w zamyśle kolejnym koncertowych lekkim hymnem, ale nie jest. Strasznie to wszystko podobne do numerów z poprzednich albumów.
Jeden utwór wyróżnia się i jest to bardziej bojowy i zagrany z dużym zaangażowaniem i zębem gitarowym "Battle Cry". Tu nawet dobrze wypadł Byford, który tym razem jest w przeciętnej formie wokalnej, a i jako basista specjalnie niczego nie pokazał. Za to znakomicie zagrał całościowo Glocker, tyle że po raz kolejny jego wysiłki po części niweczy kartonowe ustawienie perkusji i chwilami zawstydzające blach. Ballada "Northern Lady" raczej mdła i nic nie wnosi a w "Empty Promises" muzycy niemal przysypiają nad instrumentami. W "You Ain't No Angel" zespół atakuje pozycje Amerykanów w agresywniejszym glamie, ale daleko im do tych, z których czerpią tu wzory. Trochę udziwniają to gitarami i te akurat w solowych popisach brzmią interesująco, trochę jakby to grał Iommi z BLACK SABBATH. Jednak gdy pojawia się tu dziewczyna, czar pryska. Słonecznym przebojem tym razem jest "Waiting for the Night" i ratuje on nieco ten LP, bo to prosty i przyjemny kawałek ze zwrotkami lepszymi niż refren i fajnymi skromnymi solami gitarowymi.
W sumie kontynuacja stylu obranego na "Crusader" i do tej samej grupy słuchaczy skierowana. Łagodny rockowy sound gitar, wygładzona produkcja autorstwa Gary Lyonsa, którego doświadczenie inżyniera dźwięku było spore, ale jako producenta heavy metalu już raczej nie.
Album nierówny, jednak co najmniej dwa utwory tu można uznać za godne szyldu SAXON z najlepszych czasów.
Album nierówny, jednak co najmniej dwa utwory tu można uznać za godne szyldu SAXON z najlepszych czasów.
Ocena: 6,5/10
10.07.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"