25.06.2018, 18:13:53
Saxon - Destiny (1988)
Tracklista:
1. Ride Like the Wind (Christopher Cross cover) 04:29
2. Where the Lightning Strikes 04:18
3. I Can't Wait Anymore 04:24
4. Calm Before the Storm 03:47
5. S.O.S. 06:03
6. Song for Emma 04:46
7. For Whom the Bell Tolls 03:54
8. We Are Strong 03:57
9. Jericho Siren 03:37
10. Red Alert 04:34
Rok wydania: 1988
Gatunek: Melodic Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Biff Byford - śpiew
Paul Quinn - gitara
Graham Oliver - gitara
Paul Johnson - bas
Nigel Durham - perkusja
Ocena: 3,5/10
12.07.2007
Tracklista:
1. Ride Like the Wind (Christopher Cross cover) 04:29
2. Where the Lightning Strikes 04:18
3. I Can't Wait Anymore 04:24
4. Calm Before the Storm 03:47
5. S.O.S. 06:03
6. Song for Emma 04:46
7. For Whom the Bell Tolls 03:54
8. We Are Strong 03:57
9. Jericho Siren 03:37
10. Red Alert 04:34
Rok wydania: 1988
Gatunek: Melodic Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Biff Byford - śpiew
Paul Quinn - gitara
Graham Oliver - gitara
Paul Johnson - bas
Nigel Durham - perkusja
Oj!
No tak kiedyś w końcu katastrofa musiała nadejść.
Nadeszła po dwuletniej przerwie od ukazania się "Rock The Nation" i gdy zespół pojawił się z nową sekcją rytmiczną, bo Johnson pozyskany w 1986 tym razem zagrał, a Glocklera zastąpił Nigel Durham. Album :Destiny" ukazał się w czerwcu 1988 nakładem EMI.
No tak kiedyś w końcu katastrofa musiała nadejść.
Nadeszła po dwuletniej przerwie od ukazania się "Rock The Nation" i gdy zespół pojawił się z nową sekcją rytmiczną, bo Johnson pozyskany w 1986 tym razem zagrał, a Glocklera zastąpił Nigel Durham. Album :Destiny" ukazał się w czerwcu 1988 nakładem EMI.
Pojawiły się też dyskotekowo elektroniczne klawisze w wykonaniu Stevena Lawes-Clifforda, przy których te z "Turbo" JUDAS PRIEST prezentują się nader metalowo oraz chórek lewellersów, których nazwisk nie warto nawet wymieniać. Jest też Stephan Galfas jako producent i to on ostatecznie pogrąża ten album.
Jeśli często padały zarzuty, że sound SAXON jest zbyt surowy i nieociosany do grania melodyjnego heavy metalu przemieszanego z hard rockiem to tym razem Galfas przegiął kompletnie w drugą stronę i tak rozmydlonego nijakiego brzmienia metalowego albumu trudno się doszukać gdzie indziej. Sekcja rytmiczna gdzieś zniknęła, zresztą może to dobrze, bo prymitywizm, z jaką gra jest zawstydzający. Byford zupełnie bezbarwny, sola nawet gdy są niezłe, to ugłaskane brzmienie gitar niweczy wszystko. Przebojem z tego LP został cover uparcie lansowanego w MTV "Ride Like the Wind" i to już świadczy o poziomie tego LP pełnego spandex rocka i pop rocka lat 80 tych. Te gatunki są fajne, wiele jest w nich doskonałej muzyki, ale tej nie ma na "Destiny". Miauczący Byford na tle plastykowych gitar i elektronicznych ornamentacji, na szczęście aż zanadto niewyeksponowanych i nuda do ostatniej sekundy albumu. Jest to granie zwolnionych obrotach, na środkach usypiających, które właśnie zaczynają działać, bo jak inaczej nazwać "Where the Lightning Strikes"czy"S.O.S.". "Jericho Siren" to antyteza heavy metalu i rozpaczliwe zagrywki solowe gitarzystów niczego tu nie ratują. Piosenkowe "I Can't Wait Anymore" zagrany nieco mocniej może wcale nie byłby taki zły, ale to jest w tej formie nie do przyjęcia. Klawisze w "Calm Before the Storm" są po prostu odrzucające na milę. Takie rzeczy są niedopuszczalne. Podobnie jak "balladowy" "Song for Emma" i ten kawałek wystawia cierpliwość słuchacza na ogromną próbę. Rycerski i wzniosły w refrenie "For Whom the Bell Tolls" to pomysł na bardzo dobre granie, ale w tej oprawie dźwiękowej brzmi jak okaleczony. A potencjał tu jest i jeden raz uciekli od pop grania dosyć daleko ku niemal power metalowi. Gdybym miał tu wybrać własnego faworyta, to byłby to "Red Alert". Konkretniejszy numer z lepszym niż w innych utworach wokalem Byforda i najlepszym solem gitarowym. Obudzili się jednak za późno. "We Are Strong"... to tylko takie życzenie i chyba żaden numer SAXON nie miał aż tak dużej rozbieżności pomiędzy tytułem i zawartością muzyczną.
Ten kawałek powinien zamykać album.
Ta płyta nie powinna się pojawić, przynajmniej z takim zestawem utworów z takim brzmieniem (jak Mistrz George Marino od ANTHRAX, METALLICA, DIO IRON MAIDEN mógł pójść na takie kompromisy?) z takim niemetalowym nastawieniem muzyków. "Destiny" zamyka, niestety niechlubnie, pierwszą dekadę muzycznej działalności SAXON. Album został przyjęty na ogół źle, zespół stracił sporo na popularności i zamilkł nagraniowo na trzy lata. W 1988 odeszła również sekcja rytmiczna i pocieszeniem był jedynie powrót Glocklera na stanowisko perkusisty.
Najsłabszy album SAXON w karierze, poniekąd dyskredytujący ten zasłużony band.
Jeśli często padały zarzuty, że sound SAXON jest zbyt surowy i nieociosany do grania melodyjnego heavy metalu przemieszanego z hard rockiem to tym razem Galfas przegiął kompletnie w drugą stronę i tak rozmydlonego nijakiego brzmienia metalowego albumu trudno się doszukać gdzie indziej. Sekcja rytmiczna gdzieś zniknęła, zresztą może to dobrze, bo prymitywizm, z jaką gra jest zawstydzający. Byford zupełnie bezbarwny, sola nawet gdy są niezłe, to ugłaskane brzmienie gitar niweczy wszystko. Przebojem z tego LP został cover uparcie lansowanego w MTV "Ride Like the Wind" i to już świadczy o poziomie tego LP pełnego spandex rocka i pop rocka lat 80 tych. Te gatunki są fajne, wiele jest w nich doskonałej muzyki, ale tej nie ma na "Destiny". Miauczący Byford na tle plastykowych gitar i elektronicznych ornamentacji, na szczęście aż zanadto niewyeksponowanych i nuda do ostatniej sekundy albumu. Jest to granie zwolnionych obrotach, na środkach usypiających, które właśnie zaczynają działać, bo jak inaczej nazwać "Where the Lightning Strikes"czy"S.O.S.". "Jericho Siren" to antyteza heavy metalu i rozpaczliwe zagrywki solowe gitarzystów niczego tu nie ratują. Piosenkowe "I Can't Wait Anymore" zagrany nieco mocniej może wcale nie byłby taki zły, ale to jest w tej formie nie do przyjęcia. Klawisze w "Calm Before the Storm" są po prostu odrzucające na milę. Takie rzeczy są niedopuszczalne. Podobnie jak "balladowy" "Song for Emma" i ten kawałek wystawia cierpliwość słuchacza na ogromną próbę. Rycerski i wzniosły w refrenie "For Whom the Bell Tolls" to pomysł na bardzo dobre granie, ale w tej oprawie dźwiękowej brzmi jak okaleczony. A potencjał tu jest i jeden raz uciekli od pop grania dosyć daleko ku niemal power metalowi. Gdybym miał tu wybrać własnego faworyta, to byłby to "Red Alert". Konkretniejszy numer z lepszym niż w innych utworach wokalem Byforda i najlepszym solem gitarowym. Obudzili się jednak za późno. "We Are Strong"... to tylko takie życzenie i chyba żaden numer SAXON nie miał aż tak dużej rozbieżności pomiędzy tytułem i zawartością muzyczną.
Ten kawałek powinien zamykać album.
Ta płyta nie powinna się pojawić, przynajmniej z takim zestawem utworów z takim brzmieniem (jak Mistrz George Marino od ANTHRAX, METALLICA, DIO IRON MAIDEN mógł pójść na takie kompromisy?) z takim niemetalowym nastawieniem muzyków. "Destiny" zamyka, niestety niechlubnie, pierwszą dekadę muzycznej działalności SAXON. Album został przyjęty na ogół źle, zespół stracił sporo na popularności i zamilkł nagraniowo na trzy lata. W 1988 odeszła również sekcja rytmiczna i pocieszeniem był jedynie powrót Glocklera na stanowisko perkusisty.
Najsłabszy album SAXON w karierze, poniekąd dyskredytujący ten zasłużony band.
Ocena: 3,5/10
12.07.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"