25.06.2018, 18:28:22
Saxon - Into the Labyrinth (2009)
Tracklista:
1. Battalions of Steel 06:35
2. Live to Rock 05:30
3. Demon Sweeney Todd 03:54
4. The Letter 00:43
5. Valley of the Kings 05:05
6. Slow Lane Blues 04:09
7. Crime of Passion 04:05
8. Premonition in D Minor 00:41
9. Voice 04:36
10. Protect Yourselves 03:57
11. Hellcat 03:56
12. Come Rock of Ages (The Circle Is Complete) 03:55
13. Coming Home (Bottleneck Version) 03:12
Rok wydania: 2009
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Biff Byford - śpiew
Paul Quinn - gitara
Doug Scarratt - gitara
Nibbs Carter - bas
Nigel Glockler - perkusja
Kolejny LP SAXON pojawił się jako jeden z pierwszych albumów metalowych roku 2009 w styczniu nakładem niemieckiej wytwórni Steamhamme . Regularność w nagrywaniu dobrych płyt w poprzedzających latach oraz ogólne trwanie fenomenu popularności tego zespołu również wśród pokolenia, którego w momencie ukazania się debiutu jeszcze nie było na świecie, sprawiło po raz kolejny, że płyta stała się wydarzeniem ważnym i oczekiwanym także w kontekście 30 rocznicy ukazania się pierwszego "Saxon" w 1979 roku.
Oczekiwano znów dobrej saxońskiej płyty, ale tym razem te oczekiwania chyba nie zostały do końca spełnione.
SAXON rozpoczął od klimatycznego symfonicznego wstępu do "Battalions of Steel" i ten rycerski bojowy heavy numer jest znakomity. Pełen anglosaskiej dumy miecza i obdarzony atrakcyjnym true refrenem, a do tego bardziej złożony niż otwieracze z większości albumów z ostatnich dwudziestu lat. Och, gdyby cała płyta była taka... Z drugiej strony nieraz się już zdarzało, że ten otwieracz znaczył niewiele. Deser został podany już na początku, bo "Live To Rock" w brzmieniu klawiszy i rytmice gitar przypomina sławny/niesławny album "Turbo" lokalnych brytyjskich rywali i to już taki rock/metal stadionowy, jaki w umiarkowanym tempie SAXON rozgrywa od trzech dziesięcioleci.
Przy okazji "Demon Sweeney Todd" już można powiedzieć, że lekcje heavy/power pobrane w Niemczech zapomniane nie zostały tyle, że tym razem połączenie tego z klasycznymi rozwiązaniami z okresu NWOBHM nie wypaliły. Nieco akustycznego grania i łagodnego śpiewu w intymnej miniaturce "The Letter" a potem wyjątkowo tradycyjny saxoński "Valley of the Kings", gdzie rycerski motyw główny z masą epiki spotyka łagodny prześliczny refren o charakterze hymnu i to połączenie nie jest szczęśliwe, tym bardziej że potem robi się mrocznie i wszystko razem nie pasuje do siebie. Można było z tego zrobić dwa killery, w tym hymn, przy jakim się ukradkiem sięga po chusteczkę, aby otrzeć łzę wzruszenia. Mocne riffy "Crime of Passion" na początku to jedyne co jest warte uwagi w tym kawałku, drapieżnym ogranym rockiem jedynie. Jak zwykle SAXON wtyka rytmiczny, ale w gruncie rzeczy ospały zmetalizowany rock w postaci tym razem "Slow Lane Blues" z bluesem w tle, ale bardziej zamyśle niż wykonaniu oraz zamulacz "Protect Yourselves" i ta płyta z utworu na utwór staje się coraz mniej atrakcyjna. SAXON jakoś skręca w kierunku grania brytyjskiego heavy wspartego tradycją sięgającą dalej wstecz niż lat trzydzieści zrealizowanego przy użyciu nowoczesnej techniki nagraniowej.
Ta płyta ma doskonałe brzmienie, niezaprzeczalnie. Raz, że odrywa się od tego niemieckiego powerowego soundu, jaki dominował w latach poprzedzających, a dwa wykorzystuje naturalne starodawne brzmienie SAXON czasów NWOBHM, gdzie określona surowość i suchość gitar została obudowana głębią, ocieplona i dopieszczona w najdrobniejszych szczegółach. Bogate brzmienie, w którym tradycyjnie zadbano o moc basu i tym razem wyjątkowo o perkusję przestrzenną i sympatycznie pobrzękującą metalem. Jest w tym wszystkim miejsce na stonowane klawisze planu drugiego gustownie zagrane przez Matthiasa Ulmera. Producenci Charlie Bauerfeind i Biff Byford ustalili tym razem wynik meczu Niemcy-Anglia na 1:1.
Ładne opakowanie to jednak za mało. Takie rozgrywanie partii gitarowych jak w "Hellcat" SAXON powinien pozostawić specjalistom, którzy są w stanie dodać do tego atrakcyjną melodię albo więcej autentycznej energii. Jeśli "Come Rock of Ages (The Circle Is Complete)" ma faktycznie spinać te wszystkie lata metalowej podróży SAXON i zamykać krąg, to jest to raczej toporne zamknięcie z bardzo dobrym solem, a heavy power metalowa otoczka nowocześniej podanego SAXON z wczesnych lat 80tych dobrana źle.
Czemu niczym niewyróżniający się "Coming Home" z albumu "Killing Ground" w nowej wersji znalazł się na tym LP, jest zastanawiające. Jeśli już coś miało dodatkowo spinać te 30 lat w postaci nowej wersji, to lista mega hitów jest wystarczająco długa z "And The Band Played On" na czele z historycznych przyczyn. Posłuchałoby się tego w takim brzmieniu, oj tak.
Oczekiwano znów dobrej saxońskiej płyty, ale tym razem te oczekiwania chyba nie zostały do końca spełnione.
SAXON rozpoczął od klimatycznego symfonicznego wstępu do "Battalions of Steel" i ten rycerski bojowy heavy numer jest znakomity. Pełen anglosaskiej dumy miecza i obdarzony atrakcyjnym true refrenem, a do tego bardziej złożony niż otwieracze z większości albumów z ostatnich dwudziestu lat. Och, gdyby cała płyta była taka... Z drugiej strony nieraz się już zdarzało, że ten otwieracz znaczył niewiele. Deser został podany już na początku, bo "Live To Rock" w brzmieniu klawiszy i rytmice gitar przypomina sławny/niesławny album "Turbo" lokalnych brytyjskich rywali i to już taki rock/metal stadionowy, jaki w umiarkowanym tempie SAXON rozgrywa od trzech dziesięcioleci.
Przy okazji "Demon Sweeney Todd" już można powiedzieć, że lekcje heavy/power pobrane w Niemczech zapomniane nie zostały tyle, że tym razem połączenie tego z klasycznymi rozwiązaniami z okresu NWOBHM nie wypaliły. Nieco akustycznego grania i łagodnego śpiewu w intymnej miniaturce "The Letter" a potem wyjątkowo tradycyjny saxoński "Valley of the Kings", gdzie rycerski motyw główny z masą epiki spotyka łagodny prześliczny refren o charakterze hymnu i to połączenie nie jest szczęśliwe, tym bardziej że potem robi się mrocznie i wszystko razem nie pasuje do siebie. Można było z tego zrobić dwa killery, w tym hymn, przy jakim się ukradkiem sięga po chusteczkę, aby otrzeć łzę wzruszenia. Mocne riffy "Crime of Passion" na początku to jedyne co jest warte uwagi w tym kawałku, drapieżnym ogranym rockiem jedynie. Jak zwykle SAXON wtyka rytmiczny, ale w gruncie rzeczy ospały zmetalizowany rock w postaci tym razem "Slow Lane Blues" z bluesem w tle, ale bardziej zamyśle niż wykonaniu oraz zamulacz "Protect Yourselves" i ta płyta z utworu na utwór staje się coraz mniej atrakcyjna. SAXON jakoś skręca w kierunku grania brytyjskiego heavy wspartego tradycją sięgającą dalej wstecz niż lat trzydzieści zrealizowanego przy użyciu nowoczesnej techniki nagraniowej.
Ta płyta ma doskonałe brzmienie, niezaprzeczalnie. Raz, że odrywa się od tego niemieckiego powerowego soundu, jaki dominował w latach poprzedzających, a dwa wykorzystuje naturalne starodawne brzmienie SAXON czasów NWOBHM, gdzie określona surowość i suchość gitar została obudowana głębią, ocieplona i dopieszczona w najdrobniejszych szczegółach. Bogate brzmienie, w którym tradycyjnie zadbano o moc basu i tym razem wyjątkowo o perkusję przestrzenną i sympatycznie pobrzękującą metalem. Jest w tym wszystkim miejsce na stonowane klawisze planu drugiego gustownie zagrane przez Matthiasa Ulmera. Producenci Charlie Bauerfeind i Biff Byford ustalili tym razem wynik meczu Niemcy-Anglia na 1:1.
Ładne opakowanie to jednak za mało. Takie rozgrywanie partii gitarowych jak w "Hellcat" SAXON powinien pozostawić specjalistom, którzy są w stanie dodać do tego atrakcyjną melodię albo więcej autentycznej energii. Jeśli "Come Rock of Ages (The Circle Is Complete)" ma faktycznie spinać te wszystkie lata metalowej podróży SAXON i zamykać krąg, to jest to raczej toporne zamknięcie z bardzo dobrym solem, a heavy power metalowa otoczka nowocześniej podanego SAXON z wczesnych lat 80tych dobrana źle.
Czemu niczym niewyróżniający się "Coming Home" z albumu "Killing Ground" w nowej wersji znalazł się na tym LP, jest zastanawiające. Jeśli już coś miało dodatkowo spinać te 30 lat w postaci nowej wersji, to lista mega hitów jest wystarczająco długa z "And The Band Played On" na czele z historycznych przyczyn. Posłuchałoby się tego w takim brzmieniu, oj tak.
Jakoś niespecjalnie atrakcyjnie wypadła ta feta okrągłej imponującej rocznicy. SAXON nie bardzo wie, co tu chce grać, łapie się różnych rzeczy z różnym skutkiem i w tym wszystkim gubi się jako SAXON rozpoznawalny. Nie bardzo też w formie jest Byford, który śpiewa raz lepiej raz gorzej od lat i jemu akurat przytrafił się słabszy okres.
SAXON to kawał historii, to legenda, a nawet wiele legend. Ta opowiedziana tym razem niezbyt interesująca. Następna okazja świętowania, tym razem czterdziestych urodzin w roku 2019. Niemożliwe? Kto wie, to przecież SAXON.
SAXON to kawał historii, to legenda, a nawet wiele legend. Ta opowiedziana tym razem niezbyt interesująca. Następna okazja świętowania, tym razem czterdziestych urodzin w roku 2019. Niemożliwe? Kto wie, to przecież SAXON.
Ocena: 6,5/10
12.01.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"