25.06.2018, 20:35:45
Solitude Aeturnus - Beyond the Crimson Horizon (1992)
Tracklista:
1. Seeds of the Desolate 06:30
2. Black Castle 04:09
3. The Final Sin 05:41
4. It Came Upon One Night 06:58
5. The Hourglass 05:16
6. Beneath the Fading Sun 04:26
7. Plague of Procreation 06:28
8. Beyond... 04:01
Rok wydania: 1992
Gatunek: Epic Doom/Heavy Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Robert Lowe - śpiew
Edgar Rivera -gitara
John Perez - gitara
Lyle Steadham - bas
John Covington - perkusja
Ocena: 10/10
19.07.2008
Tracklista:
1. Seeds of the Desolate 06:30
2. Black Castle 04:09
3. The Final Sin 05:41
4. It Came Upon One Night 06:58
5. The Hourglass 05:16
6. Beneath the Fading Sun 04:26
7. Plague of Procreation 06:28
8. Beyond... 04:01
Rok wydania: 1992
Gatunek: Epic Doom/Heavy Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Robert Lowe - śpiew
Edgar Rivera -gitara
John Perez - gitara
Lyle Steadham - bas
John Covington - perkusja
SOLITUDE AETURNUS zabrał słuchaczy w 1991 roku w niezwykłą podróż duszy po Krainach Smutku I Melancholii. Niezwykłą i niezapomniana podróż...
Wydawało się, że kolejna taka podróż nie jest możliwa, że te wiatry, które napędzały żagle Białego Statku, już drugi raz nie skierują go ku tym Krainom. Tymczasem w roku następnym zespół przedstawia album "Beyond The Crimson Horizon" i tu przekracza granice horyzontu po raz drugi.
Tym razem z lepszą produkcją, lepszym brzmieniem, cieplejszym, głębszym, ale i bardziej stanowczym przy zachowaniu wszystkiego tego co tak zadziwiało na debiucie. Wciąż ta perkusja jest gdzieś krok z tyłu i podziały rytmiczne niekiedy są zastanawiające i zadziwiające a wszystko inne jest po prostu... jeszcze lepsze.
To najdoskonalszy wokal Lowe w jego karierze, bogatszy o doświadczenia Pierwszej Podróży to kapitalne gitary Rivery i Pereza, uporczywe, walcujące i sięgające astralnych wyżyn w solach jak w "Seed Of The Desolate". Epicka gloryfikacja smutku i rezygnacji to sens tej płyty.
I moc. Niebywała moc bijąca z tych utworów przy jednoczesnej niezwykłej melodyjności. Posępność zagranego w bardzo umiarkowanym tempie "Black Castle" i ten ponury riff, który tu nieubłaganie posuwa to wszystko do przodu, jeden z najlepszych riffów w historii metalu. Transcendentalizm tego albumu objawia się najpełniej w "The Final Sin" i jest to brutalniejsze przy całej swojej łagodności niż chociażby "Where Angels Dare To Tread' z debiutu. Być może także to samo można by powiedzieć o "Plague Of Procreation" gdyby ten motyw gitarowy nie był tak niepokojący. A Podróż Duszy? Tak to z pewnością "It Came Upon One Night" z tym pastelowym nieśmiałym początkiem. Jak to potem się rozpędza i nabiera mocy - niesamowite.
Co właściwie gra SOLITUDE AETURNUS ? No przecież nie czysty doom metal jak to sądzą niektórzy. To epicki heavy metal smutku, który musi być w jakimś stopniu doomowy, bo to gatunek metalowej melancholii. "Ancient" motyw przewodni w "The Hourglass" to mistrzostwo świata w tej kategorii, gdzie poległo tak wiele innych znakomitych zespołów. Gdy zwalniają, stają się niezwykle monumentalni a sposób, w jaki nagle przyspieszają, jest zdumiewający. Ta ich melancholia jest równie bezbronna jak łagodna i to słychać cały czas nie tylko w akustycznym wstępie z ciepłym wokalem Lowe w "Beneath The Fading Sun". Tu jest takie pewne przejście do tego najpiękniejszej chyba końcówki utworu na płycie. To kilka sekund, niesamowitych sekund wzniosłej melodyjności.
Czy istnieje piękniejsze zakończenie metalowej płyty niż tej, gdy rozbrzmiewają miarowo dzwony w "Beyond...".
No ja nie znam.
Kolejne płyty SOLITUDE AETURNUS wydane w latach 1993-2006 to dzieła o zdecydowanie bardziej klasycznym doomowym charakterze. Zespół grał archetypowy doom metal z dużą klasą, ale ta płyta oraz debiut to jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk w historii metalu. To nie tylko niedościgniony po dziś dzień wzór tego rodzaju grania.
To albumy zmieniające muzyczną świadomość słuchacza.
Wydawało się, że kolejna taka podróż nie jest możliwa, że te wiatry, które napędzały żagle Białego Statku, już drugi raz nie skierują go ku tym Krainom. Tymczasem w roku następnym zespół przedstawia album "Beyond The Crimson Horizon" i tu przekracza granice horyzontu po raz drugi.
Tym razem z lepszą produkcją, lepszym brzmieniem, cieplejszym, głębszym, ale i bardziej stanowczym przy zachowaniu wszystkiego tego co tak zadziwiało na debiucie. Wciąż ta perkusja jest gdzieś krok z tyłu i podziały rytmiczne niekiedy są zastanawiające i zadziwiające a wszystko inne jest po prostu... jeszcze lepsze.
To najdoskonalszy wokal Lowe w jego karierze, bogatszy o doświadczenia Pierwszej Podróży to kapitalne gitary Rivery i Pereza, uporczywe, walcujące i sięgające astralnych wyżyn w solach jak w "Seed Of The Desolate". Epicka gloryfikacja smutku i rezygnacji to sens tej płyty.
I moc. Niebywała moc bijąca z tych utworów przy jednoczesnej niezwykłej melodyjności. Posępność zagranego w bardzo umiarkowanym tempie "Black Castle" i ten ponury riff, który tu nieubłaganie posuwa to wszystko do przodu, jeden z najlepszych riffów w historii metalu. Transcendentalizm tego albumu objawia się najpełniej w "The Final Sin" i jest to brutalniejsze przy całej swojej łagodności niż chociażby "Where Angels Dare To Tread' z debiutu. Być może także to samo można by powiedzieć o "Plague Of Procreation" gdyby ten motyw gitarowy nie był tak niepokojący. A Podróż Duszy? Tak to z pewnością "It Came Upon One Night" z tym pastelowym nieśmiałym początkiem. Jak to potem się rozpędza i nabiera mocy - niesamowite.
Co właściwie gra SOLITUDE AETURNUS ? No przecież nie czysty doom metal jak to sądzą niektórzy. To epicki heavy metal smutku, który musi być w jakimś stopniu doomowy, bo to gatunek metalowej melancholii. "Ancient" motyw przewodni w "The Hourglass" to mistrzostwo świata w tej kategorii, gdzie poległo tak wiele innych znakomitych zespołów. Gdy zwalniają, stają się niezwykle monumentalni a sposób, w jaki nagle przyspieszają, jest zdumiewający. Ta ich melancholia jest równie bezbronna jak łagodna i to słychać cały czas nie tylko w akustycznym wstępie z ciepłym wokalem Lowe w "Beneath The Fading Sun". Tu jest takie pewne przejście do tego najpiękniejszej chyba końcówki utworu na płycie. To kilka sekund, niesamowitych sekund wzniosłej melodyjności.
Czy istnieje piękniejsze zakończenie metalowej płyty niż tej, gdy rozbrzmiewają miarowo dzwony w "Beyond...".
No ja nie znam.
Kolejne płyty SOLITUDE AETURNUS wydane w latach 1993-2006 to dzieła o zdecydowanie bardziej klasycznym doomowym charakterze. Zespół grał archetypowy doom metal z dużą klasą, ale ta płyta oraz debiut to jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk w historii metalu. To nie tylko niedościgniony po dziś dzień wzór tego rodzaju grania.
To albumy zmieniające muzyczną świadomość słuchacza.
Ocena: 10/10
19.07.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"