25.06.2018, 21:18:54
Soul Stealer - Feel the Steal (2010)
Tracklista:
1. Born in Hell 05:23
2. I've Opened my Eyes 05:24
3. Follow the Howl of Wolves 06:21
4. The Choice 05:51
5. Rock'n'Hole 04:59
6. Bitch 04:46
7. Black Star 05:20
8. A Whiff of Sand 07:05
Rok wydania: 2010
Gatunek: progressive heavy metal/power metal
Kraj: Litwa
Skład zespołu:
Jeronimas Milius - śpiew
Enrikas Slavinskis - gitara
Kęstutis Žigė - bas
Šarūnas Venckus - perkusja
Ocena: 8/10
10.07.2010
Tracklista:
1. Born in Hell 05:23
2. I've Opened my Eyes 05:24
3. Follow the Howl of Wolves 06:21
4. The Choice 05:51
5. Rock'n'Hole 04:59
6. Bitch 04:46
7. Black Star 05:20
8. A Whiff of Sand 07:05
Rok wydania: 2010
Gatunek: progressive heavy metal/power metal
Kraj: Litwa
Skład zespołu:
Jeronimas Milius - śpiew
Enrikas Slavinskis - gitara
Kęstutis Žigė - bas
Šarūnas Venckus - perkusja
Jest to drugi album niezwykle interesującej grupy z Wilna, która debiutowała w roku 2008 płytą "Soul Stealer". Od tego czasu zaszły w zespole pewne zmiany i nie ma już w składzie znakomitego klawiszowca Vytautasa Diskeviciusa. Zmienił się również styl muzyczny grupy i nowa płyta, wydana przez Ledo Takas w Records w lipcu, to gitarowo zorientowany heavy metal o progresywnym nastawieniu i wyłącznie już angielskimi tekstami.
Zanikł gdzieś też ten narodowy muzyczny pierwiastek i płyta ma charakter bardziej uniwersalny, by nie powiedzieć kosmopolityczny. Takie granie mogło powstać wszędzie, faktem jest jednak i to, że nie wszędzie śpiewa tak utalentowany wokalista jak Jeronimas Milius. Na tym albumie jest postacią centralną, dominuje głosem nad gitarą, zresztą śpiewa też i mocniej niż na LP "Soul Stealer". Wysokiego prowadzącego nie ma wiele i taki pojawia się dosyć sporadycznie.
Kompozycje są masywne i jak "Born in Hell" ciekawsze w tych wolniejszych lub instrumentalnych partiach i to słychać zdecydowanie w początkowo bardzo przeciętnym heavy/power metalowym "Born in Hell". Metalowego teatru nie brak w "I've Opened my Eyes" i to jest znakomicie zrobione na fundamencie progresywnie potraktowanego neoclassical metalu. W tej kompozycji dzieje się bardzo dużo i są tu i wzniosłe partie wokalne i wybuchowe sola gitarowe. Wszystko to razem przypomina nagrania duńskiego EVIL MASQUERADE z Apollo Papathanasio.
Bardziej typowy jest rycersko brzmiący "Follow the Howl of Wolves" ale i tu nie brak tego aktorskiego przekazu wokalnego, nieomal operowego momentami a refren jest znakomity i przypomina te z debiutu pod względem dumnej formy epickiej.
"The Choice" to zestawienie delikatnej nastrojowej części pierwszej i agresywnego progresywnego grania w drugiej z nakładanymi wokalami, speed/power przyspieszeniami i wyciszeniami gdzie słychać w zasadzie tylko bas i wokalistę oraz licznymi ozdobnikami gitarowymi. Złożony utwór z bardzo dobrym, tym razem tradycyjnym heavy metalowym solem gitarowym.
W "Rock'n'Hole" szumią blachy i przestrzeń wypełniają cięte riffy gitarowe, aby w końcu wyklarowała się kompozycja w stylu melodic progressive pośrednia pomiędzy tym co proponuje Jorn Lande i Lance King. "Bitch" to nowoczesna Ameryka z krzyczącym Miliusem, rozbujanymi gitarami, rokendrolem, elementami groove i estetyki amerykańskiej ulicy. Tak to jakoś niespecjalnie przystaje do Wilna i Ostrej Bramy.... Inna, bo tradycyjnie power metalowa Ameryka to "Black Star" gdzie rytmiczny prosty motyw główny obudowano ornamentami gitarowymi i zaskakującym chwilami śpiewem Miliusa w epic operowej manierze. Kapitalnie zrobiony dumny numer z doskonałymi szarżami basu przy okazji.
Faktycznie dają tu zdecydowanie popalić i ten numer bardzo zapada w pamięć jako akcent mocny i przy tym bez zbędnych komplikacji. Te komplikacje są natomiast solą ponurego "A Whiff of Sand" progresywnego, pulsującego podskórnym niepokojem i chłodem i podkreśla to także solowa gra gitarzysty.
Stylistyczna dywersyfikacja tej muzyki utrudnia dobranie jej odpowiedniej grupy słuchaczy. Jest i true i epic, ale jest i mocno progresywnie bardzo często, tyle że niedostatecznie, aby album stał się ulubieńcem fanów metalu progresywnego. Na pewno na wysokim poziomie zaprezentował się Milius, mimo pewnego manieryzmu, oraz sekcja rytmiczna. Minimalnie w przekroju całej płyty można było oczekiwać więcej od Slavinskisa. Brak też instrumentów klawiszowych, a te były mocnym punktem ich wcześniejszych nagrań. Brzmienie dobre, choć jeszcze cięższe gitary by tu nie zaszkodziły.
Poza prostym jak miecz i jak miecz dumnym i morderczym "Black Star" kombinacje w innych numerach jednak z lekka rozmywają podstawowy przekaz. To jednak nie jest EVIL MASQUERADE.
Kompozycje są masywne i jak "Born in Hell" ciekawsze w tych wolniejszych lub instrumentalnych partiach i to słychać zdecydowanie w początkowo bardzo przeciętnym heavy/power metalowym "Born in Hell". Metalowego teatru nie brak w "I've Opened my Eyes" i to jest znakomicie zrobione na fundamencie progresywnie potraktowanego neoclassical metalu. W tej kompozycji dzieje się bardzo dużo i są tu i wzniosłe partie wokalne i wybuchowe sola gitarowe. Wszystko to razem przypomina nagrania duńskiego EVIL MASQUERADE z Apollo Papathanasio.
Bardziej typowy jest rycersko brzmiący "Follow the Howl of Wolves" ale i tu nie brak tego aktorskiego przekazu wokalnego, nieomal operowego momentami a refren jest znakomity i przypomina te z debiutu pod względem dumnej formy epickiej.
"The Choice" to zestawienie delikatnej nastrojowej części pierwszej i agresywnego progresywnego grania w drugiej z nakładanymi wokalami, speed/power przyspieszeniami i wyciszeniami gdzie słychać w zasadzie tylko bas i wokalistę oraz licznymi ozdobnikami gitarowymi. Złożony utwór z bardzo dobrym, tym razem tradycyjnym heavy metalowym solem gitarowym.
W "Rock'n'Hole" szumią blachy i przestrzeń wypełniają cięte riffy gitarowe, aby w końcu wyklarowała się kompozycja w stylu melodic progressive pośrednia pomiędzy tym co proponuje Jorn Lande i Lance King. "Bitch" to nowoczesna Ameryka z krzyczącym Miliusem, rozbujanymi gitarami, rokendrolem, elementami groove i estetyki amerykańskiej ulicy. Tak to jakoś niespecjalnie przystaje do Wilna i Ostrej Bramy.... Inna, bo tradycyjnie power metalowa Ameryka to "Black Star" gdzie rytmiczny prosty motyw główny obudowano ornamentami gitarowymi i zaskakującym chwilami śpiewem Miliusa w epic operowej manierze. Kapitalnie zrobiony dumny numer z doskonałymi szarżami basu przy okazji.
Faktycznie dają tu zdecydowanie popalić i ten numer bardzo zapada w pamięć jako akcent mocny i przy tym bez zbędnych komplikacji. Te komplikacje są natomiast solą ponurego "A Whiff of Sand" progresywnego, pulsującego podskórnym niepokojem i chłodem i podkreśla to także solowa gra gitarzysty.
Stylistyczna dywersyfikacja tej muzyki utrudnia dobranie jej odpowiedniej grupy słuchaczy. Jest i true i epic, ale jest i mocno progresywnie bardzo często, tyle że niedostatecznie, aby album stał się ulubieńcem fanów metalu progresywnego. Na pewno na wysokim poziomie zaprezentował się Milius, mimo pewnego manieryzmu, oraz sekcja rytmiczna. Minimalnie w przekroju całej płyty można było oczekiwać więcej od Slavinskisa. Brak też instrumentów klawiszowych, a te były mocnym punktem ich wcześniejszych nagrań. Brzmienie dobre, choć jeszcze cięższe gitary by tu nie zaszkodziły.
Poza prostym jak miecz i jak miecz dumnym i morderczym "Black Star" kombinacje w innych numerach jednak z lekka rozmywają podstawowy przekaz. To jednak nie jest EVIL MASQUERADE.
Ocena: 8/10
10.07.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"