27.06.2018, 17:15:47
Stormwind - Rising Symphony (2003)
Tracklista:
1. Rising Symphony (01:06)
2. Touch the Flames (04:19)
3. Eyes of Change (04:49)
4. Strangers From the Sea (04:58)
5. River of Love (04:53)
6. White Man (cover QUEEN) (04:24)
7. Flyer (04:05)
8. Streets of Prishtine (04:45)
9. Excalibur (05:45)
10. Venezia (01:38)
Rok wydania: 2003
Gatunek: Melodic/Neoclassical Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Thomas Vikström - śpiew
Thomas Wolf - gitara
Andreas Olsson - bas
David Wallin - perkusja
Kaspar Dahlqvist - instrumenty klawiszowe, pianino
Ocena: 8.8/10
22.06.2008
Tracklista:
1. Rising Symphony (01:06)
2. Touch the Flames (04:19)
3. Eyes of Change (04:49)
4. Strangers From the Sea (04:58)
5. River of Love (04:53)
6. White Man (cover QUEEN) (04:24)
7. Flyer (04:05)
8. Streets of Prishtine (04:45)
9. Excalibur (05:45)
10. Venezia (01:38)
Rok wydania: 2003
Gatunek: Melodic/Neoclassical Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Thomas Vikström - śpiew
Thomas Wolf - gitara
Andreas Olsson - bas
David Wallin - perkusja
Kaspar Dahlqvist - instrumenty klawiszowe, pianino
Ostatni studyjny album zespołu został wydany przez Massacre Records w Europie a niebawem, w kwietniu, także w Japonii przez Avalon.
Żadnych eksperymentów tu nie mamy. STORMWIND pociągnął schemat zaproponowany na dwóch poprzednich płytach i po raz kolejny próba zakończona sukcesem.
Album otwiera intro "Rising Symphony", po którym otrzymujemy "Touch The Flames" będący rewelacyjną miksturą neoklasyki w malmsteenowskiej oprawie z wyraźnymi jednocześnie wpływami RAINBOW. Kolejny, "Eyes Of Change" to popis klawiszowy Dahlquista oraz znów nieco Y.M i dosyć udane chórki. "Strangers From The Sea" z gotyckim średniowiecznym klimatem znakomity, chociaż albo powinien być dłuższy, albo mieć nieco krótszy wstęp. Żal gdy się kończy. "River Of Love" - dobry cukierkowy numer radiowy, ckliwy i sentymentalny, lepszy niż umieszczony na płycie"Resurrection". a utrzymany w podobnym stylu "Seven Seas". Gdyby jednak tego utworu nie było na płycie, to bym się za bardzo nie pogniewał. W bardziej dynamicznych kompozycjach grupa wypada znacznie ciekawiej. Za to "Flyer" przypomina najznakomitsze utwory AT VANCE i jest brawurowo odegrany w neoklasycznej eleganckiej manierze.
Na tym albumie jest też coś, co wprawiło mnie w osłupienie - kapitalny, niemetalowy "Street Of Prishtina", gdzie pop lat 80tych jest sensem i istotą w przepięknej melodii poskładanej z tego co w tej muzyce najlepsze. Wreszcie "Excalibur" - lekko epicki, lekko tradycyjnie metalowy - bardzo dobra melodia i wyborna gitara Wolfa.
A no i oczywiście mamy cover - jest to utwór zespołu QUEEN i w moim przekonaniu wybór nie był trafny. Ani Vikstrom nie ma tu stosownych walorów głosowych, ani też samo instrumentalne wykonanie nie jest porywające, ot raczej rzecz odegrana i tyle. Wszystko kończy się miniaturą instrumentalną o Wenecji.
Podsumowując - chyba najlepszy album (jeśli kogoś nie zraża Prishtina) tej grupy, wykonany z polotem i energią. Bardzo dobre brzmienie, elegancja i pewność siebie. Tym razem już po raz ostatni świetny śpiew Vikströma w bardzo dobrej oprawie gitarowo -klawiszowej. Dahlqvist również i na tej płycie pokazał dużą klasę i inwencję.
Niestety na tym kończy się chyba historia tego zespołu - obecnie panuje cisza, a muzycy zaangażowani w ten band zaczęli robić coś innego.
Jeden z bardziej niedocenianych i mniej znanych zespołów z kręgu neoklasycznego melodyjnego grania, choć w swoim czasie popularny w różnych częściach świata, w tym w Japonii.
Album otwiera intro "Rising Symphony", po którym otrzymujemy "Touch The Flames" będący rewelacyjną miksturą neoklasyki w malmsteenowskiej oprawie z wyraźnymi jednocześnie wpływami RAINBOW. Kolejny, "Eyes Of Change" to popis klawiszowy Dahlquista oraz znów nieco Y.M i dosyć udane chórki. "Strangers From The Sea" z gotyckim średniowiecznym klimatem znakomity, chociaż albo powinien być dłuższy, albo mieć nieco krótszy wstęp. Żal gdy się kończy. "River Of Love" - dobry cukierkowy numer radiowy, ckliwy i sentymentalny, lepszy niż umieszczony na płycie"Resurrection". a utrzymany w podobnym stylu "Seven Seas". Gdyby jednak tego utworu nie było na płycie, to bym się za bardzo nie pogniewał. W bardziej dynamicznych kompozycjach grupa wypada znacznie ciekawiej. Za to "Flyer" przypomina najznakomitsze utwory AT VANCE i jest brawurowo odegrany w neoklasycznej eleganckiej manierze.
Na tym albumie jest też coś, co wprawiło mnie w osłupienie - kapitalny, niemetalowy "Street Of Prishtina", gdzie pop lat 80tych jest sensem i istotą w przepięknej melodii poskładanej z tego co w tej muzyce najlepsze. Wreszcie "Excalibur" - lekko epicki, lekko tradycyjnie metalowy - bardzo dobra melodia i wyborna gitara Wolfa.
A no i oczywiście mamy cover - jest to utwór zespołu QUEEN i w moim przekonaniu wybór nie był trafny. Ani Vikstrom nie ma tu stosownych walorów głosowych, ani też samo instrumentalne wykonanie nie jest porywające, ot raczej rzecz odegrana i tyle. Wszystko kończy się miniaturą instrumentalną o Wenecji.
Podsumowując - chyba najlepszy album (jeśli kogoś nie zraża Prishtina) tej grupy, wykonany z polotem i energią. Bardzo dobre brzmienie, elegancja i pewność siebie. Tym razem już po raz ostatni świetny śpiew Vikströma w bardzo dobrej oprawie gitarowo -klawiszowej. Dahlqvist również i na tej płycie pokazał dużą klasę i inwencję.
Niestety na tym kończy się chyba historia tego zespołu - obecnie panuje cisza, a muzycy zaangażowani w ten band zaczęli robić coś innego.
Jeden z bardziej niedocenianych i mniej znanych zespołów z kręgu neoklasycznego melodyjnego grania, choć w swoim czasie popularny w różnych częściach świata, w tym w Japonii.
Ocena: 8.8/10
22.06.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"