27.06.2018, 17:17:30
Stormwitch - Walpurgis Night (1984)
Tracklista:
1. Cave of Steenfoll 04:20
2. Priest of Evil 04:55
3. Skull and Crossbones 05:43
4. Werewolves on the Hunt 04:40
5. Walpurgis Night 03:00
6. Flour in the Wind 04:45
7. Warlord 04:27
8. Excalibur 03:45
9. Thunderland 04:30
Rok wydania: 1984
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Andy Aldrian (Andy Mück) - śpiew
Steve Merchant (Stefan Kauffman) - gitara
Lee Tarot (Harald Spengler) - gitara
Ronny Pearson (Ronny Gleisberg) - bas
Pete Lancer (Peter Langer) - perkusja
Ocena: 7.9/10
Tracklista:
1. Cave of Steenfoll 04:20
2. Priest of Evil 04:55
3. Skull and Crossbones 05:43
4. Werewolves on the Hunt 04:40
5. Walpurgis Night 03:00
6. Flour in the Wind 04:45
7. Warlord 04:27
8. Excalibur 03:45
9. Thunderland 04:30
Rok wydania: 1984
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Andy Aldrian (Andy Mück) - śpiew
Steve Merchant (Stefan Kauffman) - gitara
Lee Tarot (Harald Spengler) - gitara
Ronny Pearson (Ronny Gleisberg) - bas
Pete Lancer (Peter Langer) - perkusja
Gdy w początkach lat 80-tych XX wieku, w Niemczech zapanowała moda na heavy metal, a NWOBHM w Anglii udowodnił, że muzyka metalowa może być drogą do sławy i pieniędzy, w ówczesnym jeszcze RFN, jak grzyby po deszczu pojawiać się zaczęły nowe zespoły.
Muzycy przybierali często brytyjsko brzmiące pseudonimy, aby sprzedawać się i prezentować lepiej.
Tak też pojawił się i STORMWITCH. Debiut grupy przypadł na rok 1984, ten sam, gdy świat muzyczny usłyszał o RUNNING WILD, a tytuł pierwszej płyty brzmiał tak, jak i jednej z kompozycji ekipy Kasparka.
O ile jednak RUNNING WILD oparł się początkowo o wątki satanistyczne i fantastyczne, kładąc podwaliny w Niemczech pod coś w rodzaju "black metalu", to STORMWITCH wystąpił jako zespół bardziej rycerski, choć czerpiący sporo z dokonań muzycznych sceny brytyjskiej.
Należy przyznać, że na tle większości ruszających wówczas do boju bandów z Niemiec, wyróżnia się zdecydowanie na plus.
To nic, że czerpią w riffach z IRON MAIDEN w "Cave of Steenfoll", stanowiącym kopię nagrań z głównego nurtu NWOBHM czy BLACK SABBATH w początkowej części "Priest of Evil". Robią z tego wszystkiego muzykę swoją... o ile toporną wersję IRON MAIDEN można uznać za oryginalną. Czasem zawstydzają refrenem jak w "Skull and Crossbones", niezłej riffowej kompozycji.
"Werewolves on the Hunt" z powodzeniem mógłby się znaleźć na którymś z dwóch pierwszych LP IRON MAIDEN i nawet wokalnie mamy tu zrobione pod Paula DiAnno. Jest to oczywiście numer najlepszy na płycie, a słabiutkie solo można wybaczyć. W "Walpurgis Night" jest dużo lepsze, myślę jednak, że lepiej mogli ten numer rozwiązać pod względem wykorzystania riffów i pomysłów, rozbudować, uczynić centralnym punktem płyty. Wchodząc w "Warlord" dodatkowo na poletko amerykańskie nieco przegięli. Z tym poziomem ciężaru gitarowego, jaki tu jest, wyszło to letnio. Tymczasem "Thunderland" pokazuje, że w toporniejszym niemiecki heavy-power są znakomici.
Tu jest to, co stało się niebawem wizytówką grania niemieckiego. Mocno do przodu, ostre gitary, melodyjnie, kwadratowo, ale rzeczywiście czadowo i metalowo.
Andy Mück jawi się jako taki sobie wokalista, trochę w stylu Paula DiAnno, trochę podobny do szerokiej masy przeciętnych śpiewaków z Wysp, niemniej z całą pewnością słucha się go bez irytacji. Wystarczająco zadziorny, dostatecznie energiczny i gdzie należy krzykliwy. Wielkiej wirtuozerii tu nie ma - sekcja rytmiczna bardzo solidna, gitarzyści na swoich miejscach i wiedzą, o co chodzi w heavy metalu.
Brzmienie zawsze wydawało mi się słabe, ale to chyba wynik winylowego podejścia.
Na CD jest znośne, chociaż w roku 1984 można było to wyprodukować nieco lepiej... No ale rozumiem, debiut itd.
Jako niemiecki zespół nowej fali heavy i power metalu, sprawdzili się i szybko awansowali do czołówki.
Muzycy przybierali często brytyjsko brzmiące pseudonimy, aby sprzedawać się i prezentować lepiej.
Tak też pojawił się i STORMWITCH. Debiut grupy przypadł na rok 1984, ten sam, gdy świat muzyczny usłyszał o RUNNING WILD, a tytuł pierwszej płyty brzmiał tak, jak i jednej z kompozycji ekipy Kasparka.
O ile jednak RUNNING WILD oparł się początkowo o wątki satanistyczne i fantastyczne, kładąc podwaliny w Niemczech pod coś w rodzaju "black metalu", to STORMWITCH wystąpił jako zespół bardziej rycerski, choć czerpiący sporo z dokonań muzycznych sceny brytyjskiej.
Należy przyznać, że na tle większości ruszających wówczas do boju bandów z Niemiec, wyróżnia się zdecydowanie na plus.
To nic, że czerpią w riffach z IRON MAIDEN w "Cave of Steenfoll", stanowiącym kopię nagrań z głównego nurtu NWOBHM czy BLACK SABBATH w początkowej części "Priest of Evil". Robią z tego wszystkiego muzykę swoją... o ile toporną wersję IRON MAIDEN można uznać za oryginalną. Czasem zawstydzają refrenem jak w "Skull and Crossbones", niezłej riffowej kompozycji.
"Werewolves on the Hunt" z powodzeniem mógłby się znaleźć na którymś z dwóch pierwszych LP IRON MAIDEN i nawet wokalnie mamy tu zrobione pod Paula DiAnno. Jest to oczywiście numer najlepszy na płycie, a słabiutkie solo można wybaczyć. W "Walpurgis Night" jest dużo lepsze, myślę jednak, że lepiej mogli ten numer rozwiązać pod względem wykorzystania riffów i pomysłów, rozbudować, uczynić centralnym punktem płyty. Wchodząc w "Warlord" dodatkowo na poletko amerykańskie nieco przegięli. Z tym poziomem ciężaru gitarowego, jaki tu jest, wyszło to letnio. Tymczasem "Thunderland" pokazuje, że w toporniejszym niemiecki heavy-power są znakomici.
Tu jest to, co stało się niebawem wizytówką grania niemieckiego. Mocno do przodu, ostre gitary, melodyjnie, kwadratowo, ale rzeczywiście czadowo i metalowo.
Andy Mück jawi się jako taki sobie wokalista, trochę w stylu Paula DiAnno, trochę podobny do szerokiej masy przeciętnych śpiewaków z Wysp, niemniej z całą pewnością słucha się go bez irytacji. Wystarczająco zadziorny, dostatecznie energiczny i gdzie należy krzykliwy. Wielkiej wirtuozerii tu nie ma - sekcja rytmiczna bardzo solidna, gitarzyści na swoich miejscach i wiedzą, o co chodzi w heavy metalu.
Brzmienie zawsze wydawało mi się słabe, ale to chyba wynik winylowego podejścia.
Na CD jest znośne, chociaż w roku 1984 można było to wyprodukować nieco lepiej... No ale rozumiem, debiut itd.
Jako niemiecki zespół nowej fali heavy i power metalu, sprawdzili się i szybko awansowali do czołówki.
Ocena: 7.9/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"