27.06.2018, 17:36:41
Supreme Majesty - Elements of Creation (2005)
Tracklista:
1. Soulseeker 05:04
2. Spellbound 05:12
3. Dance of the Elements 04:15
4. King of Warriors 04:28
5. My Revenge 04:12
6. One More Promise 04:55
7. The Quest Part 1 (Instrumental) 03:03
8. Dawn of the Dead 05:05
9. Die In A Dream 04:11
10. The Bitter End 03:21
Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic/Neoclassical Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Joakim Olsson - śpiew
Rille Svensson - gitara
Tobias Wernersson - gitara
Chrille Andersson - instrumenty klawiszowe
Daniel Andersson - bas
Johan Rydberg - perkusja
Ocena: 9/10
19.06.2008
Tracklista:
1. Soulseeker 05:04
2. Spellbound 05:12
3. Dance of the Elements 04:15
4. King of Warriors 04:28
5. My Revenge 04:12
6. One More Promise 04:55
7. The Quest Part 1 (Instrumental) 03:03
8. Dawn of the Dead 05:05
9. Die In A Dream 04:11
10. The Bitter End 03:21
Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic/Neoclassical Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Joakim Olsson - śpiew
Rille Svensson - gitara
Tobias Wernersson - gitara
Chrille Andersson - instrumenty klawiszowe
Daniel Andersson - bas
Johan Rydberg - perkusja
Okres pomiędzy nagraniem albumu "Danger", a "Elements of Creation" upłynął dla zespołu pod znakiem zmian. Ze składu odszedł perkusista Jocke Unger, co osłabiło siłę sekcji rytmicznej, natomiast Chrille Andersson postanowił skupić się na instrumentach klawiszowych. Skład został jednak poszerzony o drugiego gitarzystę Tobiasa Wernerssona i to uzupełnienie bardzo zaważyło na muzycznym pejzażu tej nowej płyty. Wernersson okazał się nie tylko znakomitym gitarzystą o wybornej technice, ale i uzdolnionym kompozytorem, który poprzez swoje zainteresowania muzyką klasyczną wniósł silny akcent neoklasyczny do repertuaru przedstawionego na tym krążku.
W ostatecznym kształcie powstała płyta z jednej strony oparta na doświadczeniach melodic metalowej "Danger”, z drugiej zaś bardziej złożona i rozbudowana formalnie z pewnymi odniesieniami do debiutu tej formacji. Wydana została przez Massacre Records w marcu 2005.
W ostatecznym kształcie powstała płyta z jednej strony oparta na doświadczeniach melodic metalowej "Danger”, z drugiej zaś bardziej złożona i rozbudowana formalnie z pewnymi odniesieniami do debiutu tej formacji. Wydana została przez Massacre Records w marcu 2005.
Dominacja Wernerssona na tym albumie jest niepodważalna. Nie słychać tego może w otwierającym „Soulseeker”, który jest utworem stylowo typowym dla "Danger", a więc melodyjnym metalem w tradycji szwedzkiej lat 80tych, z tym że nie tak nośnym jak podobne kompozycje z wymienionej płyty. Popis Wernerssona zaczyna się jednak już w kolejnym „Spellbound” gdzie słyszymy neoclassical melodic power najwyższej klasy zaakcentowany doskonałym solem tego gitarzysty. „Dance of the Elements” bardziej typowy dla grania jakie zespół prezentował wcześniej i poza świetną melodią mamy tu i interesująco wplecione chórki w refrenach. „King of Warriors”, przy komponowaniu którego Wernersson nie miał udziału, to klasyczny rycerski euro power metal, surowszy niż inne numery z bojowymi chórkami w tle i zagrany w średnim tempie. Zwracają uwagę fajne rozpędzania się gitar z klawiszami w tle, ale z kolei refren nieco rozczarowuje brakiem epickiego rozmachu. „My Revenge” to powtórka z "Danger " numer przebojowy, chwytliwy i prosty zagrany jednak ostrzej i zaśpiewany z dużą ekspresją. Wokalnie Olsson na całym LP poradził sobie bez zarzutu, śpiewa swoje, w swój charakterystyczny sposób rasowego rockmana i na szczęście nie sili się na neoklasyczne górki i ekwilibrystykę. Zdecydowanie wyróżnia się w „One More Promise”. Tym razem zabójcza, jak to SUPREME MAJESTY, ballada jest autorstwa Wernerssona. Mamy rozbudowany, przestrzenny utwór najwyższej klasy i o przepięknej melodii. Instrumentalny „The Quest Part 1” to chwila wytchnienia dla wokalisty, ale nie dla Wernerssona. Daje on tu kunsztowny neoklasyczny popis w części pierwszej, po czym kompozycja zwalnia i łagodnieje wśród elegancko brzmiących klawiszy. Jeśli chodzi o instrumenty klawiszowe to ich użycie jest stosunkowo skromne jak na ten rodzaj muzyki i pod tym względem jest to pewne zaskoczenie. Zazwyczaj w tle, ale zawsze na właściwym miejscu – można by powiedzieć o grze Chrille Anderssona. ”Dawn of the Dead” jest bliski klasycznemu heavy metalowi w melodyjnej odmianie lat 80tych. Tu też lekko szwankuje refren, a wokalizy w tle nie za bardzo pasują do tych ostrych w gruncie rzeczy riffów. Kompozycja zyskuje w nastrojowej i wolniejszej części instrumentalnej z przyjemnym swobodnie wykonanym solem gitarowym. ”Die In A Dream” rozpoczyna się power metalową galopadą ostatecznie jednak przekształca w utwór wolniejszy i pojawiają się epickie wokale i mocno zarysowane klawiszowe wstawki. Tu szkoda, że ten prosty i ograny motyw początkowy nie stał się głównym i najważniejszym motywem, bo wyszedłby z tego oklepany może, ale ekscytujący i energetycznie napakowany speed powerowy killer. Album zamyka znakomity, a formie po prostu podręcznikowy melodic power neoklasyczny „The Bitter End” z fantastycznymi partiami gitarowymi Wernerssona.
Ten gitarzysta okazał się tu gwiazdą pierwszej wielkości i z pewnością przyćmił pozostałych członków grupy. Do nikogo nie można jednak mieć większych uwag... No może tylko perkusista Rydberg to nie jest klasa Ungerna i sekcja rytmiczna na tym LP nie wnosi tyle ożywienia co poprzednio.
Brzmienie albumu bardzo dobre, chociaż to uzyskane na "Danger" nie zostało powtórzone. Ostrzej, surowej i ciężej. Tym razem mastering wykonał inny szwedzki Mistrz - Peter In de Betou.
Ten Lp jest jak na razie ostatnim jaki ta grupa zaprezentowała. Także odmiennym nieco od poprzednich i podlega nieco innej ocenie. Jako płyta z neoklasycznie podanym melodyjnym metalem wypada znakomicie, na łowcach przebojów już może takiego wrażenia nie zrobić.
Brzmienie albumu bardzo dobre, chociaż to uzyskane na "Danger" nie zostało powtórzone. Ostrzej, surowej i ciężej. Tym razem mastering wykonał inny szwedzki Mistrz - Peter In de Betou.
Ten Lp jest jak na razie ostatnim jaki ta grupa zaprezentowała. Także odmiennym nieco od poprzednich i podlega nieco innej ocenie. Jako płyta z neoklasycznie podanym melodyjnym metalem wypada znakomicie, na łowcach przebojów już może takiego wrażenia nie zrobić.
Ocena: 9/10
19.06.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"