Tokyo Blade
#2
Tokyo Blade - Thousand Men Strong (2011)

[Obrazek: R-4254880-1561832727-4959.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Black Abyss 05:06
2. Thousand Men Strong 04:50
3. Lunch-Case 04:22
4. Forged In Hell’s Fire 06:09
5. No Conclusion 04:01
6. The Ambush 03:27
7. Killing Rays 06:36
8. Heading Down The Road 03:13
9. Condemned To Fire 04:24
10. Night Of The Blade 04:08

Rok wydania: 2011
Gatunek: Traditional Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Nicolaj "Nick" Ruhnow - śpiew
Andy Boulton - gitara
John Wiggins - gitara
Andy Wrighton - bas
Steve Pierce - perkusja


TOKYO BLADE to kawał historii brytyjskiego heavy metalu. Kawał historii NWOBHM i nie jest to jakiś tam zespół, który gdzieś wydał maxi singla i zaginął na wieki, a o którym pamiętają tylko badacze-historycy muzyki metalowej ubiegłego stulecia. TOKYO BLADE miał swoje chwile i lata wielkiej sławy, miał też czas milczenia, długi i zakończony oczekiwanym przez wielu come backiem, naznaczonym burzliwymi zmianami składu, odejściami, powrotami i sensacyjnymi zmianami układu sił w grupie. W końcu wykrystalizował się skład bardzo ciekawy, bo ze starej gwardii jest tu i Boulton i Wiggins i Wrighton i Pierce. Niemal najsłynniejsze zestawienie i tylko Alana Marsha brak. Sprawa wokalisty ważyła się długo i wydawało się, że na zapowiadanej płycie zaśpiewa młody Amerykanin Chris Gillen. Ostatecznie jednak rola ta przypadła Niemcowi rosyjskiego pochodzenia, Nicolajowi "Nick" Ruhnowowi, który śpiewał wcześniej w mniej znanych grupach niemieckich, a w 2009 roku pojawił się także w DOMAIN. Płyta została wydana przez Fastball Music w marcu.

Nowy album muzycznie pozostawał długo zagadką. Nie bardzo wiadomo było, czy zespół powróci do korzeni NWOBHM, czy zagra bardziej rockowo i przebojowo, jak to już czynił w przeszłości, czy też zaproponuje zupełnie coś innego. Ostatecznie mamy tradycyjny heavy metal. Tradycyjny brytyjski heavy metal, sięgający korzeniami i inspiracjami głęboko w wiek XX, taki heavy metal, jaki w Wielkiej Brytanii nadal cieszy się powodzeniem i zainteresowaniem, choć poza Wyspami bywa z tym już różnie. Brytyjskie to granie i od tego określenia się tu nie ucieknie. Weterani wspierani przez niemieckie gardło zrobili tu wszystko, jak należy, aby to był LP jak najbardziej klasyczny. Jest, i to bardzo. Może nawet aż za bardzo. Dwie gitary o dosyć ostrym brzmieniu, mocny, niski bas, głośna perkusja, lekko cofnięty wokalista.
Chciałoby się napisać energiczne, porywające kompozycje w duchu największych sław brytyjskich z rozpoznawalnym stylem TOKYO BLADE. Niestety tak nie jest. Jest prosty heavy metal, jaki się gra w UK od lat w "Black Abyss", są fajne zagrywki gitarowe w "Thousand Men Strong". Jest sporo sympatycznych momentów na tym albumie, ale to tylko kolejna płyta z typowym graniem heavy na średnim poziomie i nawet na średnim poziomie wykonania. Rozczarowuje Ruhnow. Ten wokalista naprawdę ma swój styl, to słychać nawet na ostatnim LP DOMAIN, tu zaś zupełnie nie istnieje. Taki wbity pomiędzy te gitary, głos mało atrakcyjny, bardziej pasujący do power metalu niż tych masywnych, prostych heavy riffów. Po prostu mało interesujące. Kapitalne, energiczne zagrywki gitarzystów w "Lunch-Case" i Ruhnow zupełnie to rozkłada, szczególnie tymi wysokimi zaśpiewami. No TOKYO BLADE to był zawsze wokal wiodący i przesycony rockiem, a tu Ruhnow śpiewa jak w IRONY. To nie niemiecki power, a on tego chyba nie rozumie. Na pocieszenie znakomita gra Pierce. No niezniszczalny perkusista.
Nudne są te dosyć powolne kompozycje, jak "Forged In Hell's Fire", "Killing Rays" czy "No Conclusion". Wokalnie to jest momentami nieznośne w tym stylizowaniu tego na progresywny melodic power. Już o okropnym "łoo oooołoo" nie wspominając. Coś tam się rusza w "The Ambush", ale tu ostatecznie tylko bas jest masywny i ciekawy, a gitarzyści w anemicznych zagrywkach zupełnie opadli z sił. Zupełnie też nie ma jakiejś myśli przewodniej w solach. To jest tak po prostu odegrane. "Heading Down The Road" teoretycznie bardziej przebojowy i przypominający heavy rockowe czasy zespołu jest bardzo słaby. Wątpię, czy 25 lat temu ten utwór znalazłby się na którejś z ich płyt. Słabo, bez pomysłu, nie cieszy i nie buja.
Ta kompozycja pokazuje, że w takim lżejszym repertuarze tez chyba nie mają teraz nic do powiedzenia. Żywiej i energiczniej jest w "Condemned To Fire", to jednak tylko taki z lekka ożywiony powerem heavy metal brytyjski. Na koniec nowa wersja "Night Of The Blade". Niepotrzebnie.

Tak po prawdzie to płyta mogła wcale nie powstać. Mogli grać dalej swoje stare kawałki, nawet z Ruhnowem jakoś by się tego dało pewnie słuchać na koncertach. Dobre brzmienie, choć nie powala i z nóg nie ścina, ze wskazaniem na bas. Co jednak może zrobić Andy Wrighton, gdy kompozycje są takie, a nie inne.
To nieudany powrót płytą zespołu zasłużonego, ale na czas obecny, jak słychać, już nie mającego nic ciekawego do powiedzenia.


Ocena: 6.1/10

18.03.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Tokyo Blade - przez Memorius - 27.06.2018, 20:29:17
RE: Tokyo Blade - przez Memorius - 27.06.2018, 20:29:57
RE: Tokyo Blade - przez Memorius - 30.05.2020, 18:31:55
RE: Tokyo Blade - przez Memorius - 04.02.2022, 21:30:14

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości