Unisonic
#1
Unisonic - Unisonic (2012)

[Obrazek: R-7873296-1450636294-8203.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Unisonic 03:27
2. Souls Alive 05:15
3. Never Too Late 04:29
4. I've Tried 04:55
5. Star Rider 04:19
6. Never Change Me 03:44
7. Renegade 04:38
8. My Sanctuary 04:17
9. King For A Day 04:10
10. We Rise 04:40
11. No One Ever Sees Me 06:16

Rok wydania: 2012
Gatunek: melodic power metal/ melodic heavy metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Michael Kiske - śpiew
Kai Hansen - gitara
Mandy Meyer - gitara
Dennis Ward -bas
Kosta Zafiriou - perkusja

Kiedyś dosyć już dawno temu Michael Kiske ogłosił,że metalową muzykę porzuca. Na szczęście już dosyć dawno słowa nie dotrzymał, a założony wspólnie z basistą Dennisem Wardem w 2009 UNISONIC grupujący znane nazwiska dawał spore nadzieje na pojawienie się istotnego wzmocnienia niemieckiej sceny melodic metal. Nadzieje te wzrosły jeszcze bardziej gdy w roku 2011 dołączył sam Kai Hansen i pełną parą ruszyły prace nad pierwszą płytą, w którą wkład kompozycyjny Hansena jest bardzo istotny. Płyta została wydana w końcu marca 2012 przez earMUSIC oraz pojawiły się liczne specjalne wydania dla Ameryki Południowej i oczywiście Japonii, gdzie ten LP miał faktyczną światową premierę dzięki Avalon.

Po cichu mówiło się o "starym" HELLOWEEN Mark II, tym bardziej, że zaprezentowane przed premierą "Unisonic" kompozycje jasno wskazywały obrany przez zespół kierunek muzyczny.
Gdyby "No One Ever Sees Me" autorstwa Kiske umieszczony został na początku, a nie końcu płyty ci najbardziej niecierpliwi słuchacze mogli by poczuć się oszukani niemetalowym charakterem tego bladego songu rockowego. Album otwiera jednak tytułowy "Unisonic", dynamiczny i keeperowski okraszony doskonałymi solami gitarowymi , pogodny i przebojowy.
Jest dużo HELLOWEEN, jest tam gdzie kompozycje są autorstwa Hansena i w jakimś stopniu to odniesienia nie tylko do Keeperów ale i do "Pink Bubbles Go Ape" jak w "Never Too Late", przyjemnym wpadającym w ucho numerze "Never Change Me" czy też łagodnym spokojnym "King For A Day" o nieco festiwalowym charakterze. Z tego typu utworów najlepsze wrażenie sprawia jednak "My Sanctuary" prowadzony w umiarkowanym tempie iz doskonałym rozległym wokalem Kiske.
Ogólnie to gdy Kiske śpiewa melodic power metalowe refreny, to zawsze skojarzenia się pojawiają, także w mało w sumie hellowenowskim poza refrenem "We Rise'". Tu na uwagę zasługuje gitarowy dialog przypominający najlepsze lata UFO i stylizowany na schenkerowską manierę. UNISONIC to jednak nie tylko Kiske i Hansen, to również Ward i kilka kompozycji jest przede wszystkim albo wyłącznie jego autorstwa. Coś z PINK CREAM 69 musiało tu zostać przemycone i melodic rock metal radiowego mainstreamu niemieckiego na przeciętnym poziomie słychać w "Renegade" i "I've Tried" gdzie jednak wokal Kiske jest fantastyczny. "Souls Alive" to przykład dosyć dobrej aczkolwiek zupełnie niczym się nie wyróżniającej kompozycji melodic power w łagodniejszej formie z nieuzasadnioną dawką melancholijnego rocka zaś "Star Rider" to ugładzony space melodic metal, który może kiedyś dawno temu pasował by do chwilowego ostudzenia nastrojów przy okazji śledzenia przygód Żelaznego Zbawcy. Rzecz jasna nie chodzi o to, że nie zaprezentowano Keepera numer 4 i że nie jest to płyta z muzyką jednoznacznie ukierunkowaną na odbudowanie chwały "dawnego" HELLOWEEN. Chodzi raczej o to, że prawdziwie ekscytującego melodic power i melodic heavy jest tu niewiele i to w większości schematyczna rutyna i suma doświadczeń muzyków grających podobne rzeczy na co dzień w innych zespołach teraz i wcześniej.

Najwięcej tu zapewne z "Pinki Bubbles Go Ape", niestety bez zdecydowanie wyróżniających się hitów.
Ogromną zaletą jest robota gitarzystów i zarówno sola jak i dialogi Mandy Meyera i Kai Hansena są rewelacyjne i znacznie przewyższające poziom kompozycyjny utworów, w których się znalazły. Kiske bez wątpienia nadal należy do czołówki wokalistów melodyjnego metalu, przy czym jednak we wspólnym projekcie z Amandą Somerville zaprezentował się barwniej. Za udane należy uznać towarzyszące mu chórki i backing wokale, jednak do poziomu porywających sporo tu brakuje. Sekcja rytmiczna specjalnie się tu niczym nie wyróżnia, a gra Zafiriou zdradza objawy braku zaangażowania. Produkcyjnie album dopracowany w szczegółach, nawet w dosyć sprytny sposób, bo zarazem power metalowy i rockowy, co pod tym względem rozszerza krąg odbiorców o konsumentów mocniejszego radiowego rocka.

Jako wydarzenie medialne projekt UNISONIC jest na pewno w roku 2012 istotnym punktem rock/metalowego programu. Muzycznie wnosi jednak mało ciekawego. Sławne nazwiska gwarantują wysoki poziom wykonania muzyki jakiej wiele i jaka coraz częściej zbywana jest milczeniem.


Ocena: 7/10

30.03.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Unisonic - przez Memorius - 27.06.2018, 22:43:04
RE: Unisonic - przez Memorius - 17.03.2019, 19:23:21

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości