28.06.2018, 16:24:16
Wolfcry - Nightbreed (2003)
Tracklista:
1. Metamorphosis 05:33
2. Vanguard 05:22
3. Screamin' Whispers 06:43
4. Endless Circle 05:02
5. The Dying of Innocence 04:32
6. As Darkness... 07:30
7. Saint / Sinner 06:31
8. The Fable of Agnor 09:55
Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
Costas Hatzigeorgiu - śpiew
Simos Kaggelais - gitara
Spiros Triantatillou - bas
Andreas Kourtidis - perkusja
Ocena: 8.2/10
4.03.2009
Tracklista:
1. Metamorphosis 05:33
2. Vanguard 05:22
3. Screamin' Whispers 06:43
4. Endless Circle 05:02
5. The Dying of Innocence 04:32
6. As Darkness... 07:30
7. Saint / Sinner 06:31
8. The Fable of Agnor 09:55
Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
Costas Hatzigeorgiu - śpiew
Simos Kaggelais - gitara
Spiros Triantatillou - bas
Andreas Kourtidis - perkusja
To druga płyta tego zespołu z Aten, założonego w 1992, po czym po kilku nagraniach demo w różnych składach rozwiązanego w 1999 roku. Reaktywowany z inicjatywy wokalisty Hatzigeorgiu z nowym gitarzystą, Simosem Kaggelaissem, szybko nagrał dobry album "Power Within" (2001), jednak dopiero przy okazji "Nightbreed" wydanego przez Black Lotus Records można powiedzieć, że w pełni rozwinął skrzydła.
Grupa zaproponowała mieszankę tradycyjnego w rycerskim stylu heavy metalu i power metalu, opartego na ogromnej biegłości nowego gitarzysty. Kaggelais to najbardziej dynamiczny i bezwzględny w tym, co robi gitarzysta na greckiej scenie heavy i power, opierający się na wysokich umiejętnościach technicznych i rozumieniu power jako faktycznej energii wykonania swoich partii.
Jeśli często greckie zespoły charakteryzowały się stosunkowo delikatnym, zwiewnym gitarowym stylem, to WOLFCRY gra ostro i z ogromnym kopem.
To już słychać w "Metamorphosis", szybkim i drapieżnym. Słychać jednak także, że wokalista jest słabszym nieco ogniwem zespołu i mimo że śpiewa w mocniejszych partiach dobrze, to wyższe już mniej mu wychodzą i tak trochę to przypomina jęczenie. Może dlatego jest wspierany często przez dodatkowe wokale w tle. W WOLFCRY jednak liczy się najbardziej robota gitarzysty, a ta to nie tylko cięte i agresywne riffy na granicy thrashu i speed metalu, ale i wyborne sola. Warto jest zwrócić uwagę na to, jak on zgrabnie wplata w ten agresywny styl typowo rockowe zagrywki, wpasowane do tego idealnie.
Jak na grecki zespół przystało nie brak rycerskiej epiki rodem z lat 80-tych w "Vanguard", gdzie inny wokal, znacznie bardziej męski i niższy wychodzi Hatzigeorgiu znakomicie. Ta kompozycja łączy epicką surowość wczesnego MANOWAR z JUDAS PRIEST, a grecki pierwiastek reprezentuje chóralne, symfoniczne tło i solo Kaggelaisa.
"Screamin' Whispers" z kolei to dobry utwór, jednak wyraża takie typowe dla WOLFCRY niezdecydowanie pomiędzy formami łagodniejszymi power metalu a ostrym graniem wyrażonym w stylu gitarzysty. Z kolei w przypadku "As Darkness..." można mówić o dobrej kompozycji epickiej z elementami monumentalnymi, jednak zabrakło czegoś w melodii, co pozwalałoby utrzymać słuchacza w pełnym skupieniu przez te ponad siedem minut. Może się jednak podobać tło, jakże charakterystyczne dla greckiego metalu.
Gdy proporcje są idealnie wyważone, pojawia się dostojny wolny i epicki "Endless Circle" i tu występ wokalny Costasa Hatzigeorgiu jest najlepszy. To pełna ciepła i nostalgii kompozycja z finezyjnymi zagrywkami gitarowymi, niezwykle grecka w tym klimacie, wspierana pianiem w ozdobnikach i od czasu do czasu żeńskim wokalem w tle. Dumny, grecki metal.
"The Dying of Innocence" to bardziej typowy heavy power w średnim tempie, ale i ten utwór się w pewnym momencie rozpędza w thrashowym stylu, aby dać po raz kolejny pole do popisu wirtuozerii Kaggelaisa w solówce. "Saint / Sinner" bardziej zbliżony do tych utworów greckich zespołów, które grają nieco lżej epicki power metal i tu nieco Kaggelais odpuszcza, grając ostro, ale nie z taką siłą i ten numer ma w sobie najwięcej powerowych galopad. Na koniec WOLFCRY prezentuje wspaniały "The Fable of Agnor", ten kolos to mieszanka heavy power i epic metalu, jaka specyficzna jest swoim mieszaniem uroczystego monumentalizmu i surowości w metalu greckim. Piękny akustyczny, delikatny początek jest preludium do spokojnego rozgrywania tej kompozycji w dalszej części, a motyw gitarowy spina wszystkie fragmenty w spójną całość epickiej opowieści, która w miarę upływu czasu nabiera tempa.
WOLFCRY ma tu solidną, aczkolwiek pozbawiona błysku sekcję rytmiczną, która tak czy inaczej, cały czas pozostaje gdzieś pod presją gitary.
Ważne jest, że te wysiłki gitarzysty są wsparte odpowiednio mocnym brzmieniem, uzyskanym w procesie produkcji i ta gitara jest należycie wyeksponowana. Podobnie wyraziste brzmienie mają bębny, natomiast blachy raczej prezentują się skromnie.
Album ten z pewnością należy do dojrzalszych i najbardziej dopracowanych płyt z heavy i power z Grecji z pierwszych lat XXI wieku i w znacznym stopniu umożliwił nagranie następnej płyty w roku 2005.
Grupa zaproponowała mieszankę tradycyjnego w rycerskim stylu heavy metalu i power metalu, opartego na ogromnej biegłości nowego gitarzysty. Kaggelais to najbardziej dynamiczny i bezwzględny w tym, co robi gitarzysta na greckiej scenie heavy i power, opierający się na wysokich umiejętnościach technicznych i rozumieniu power jako faktycznej energii wykonania swoich partii.
Jeśli często greckie zespoły charakteryzowały się stosunkowo delikatnym, zwiewnym gitarowym stylem, to WOLFCRY gra ostro i z ogromnym kopem.
To już słychać w "Metamorphosis", szybkim i drapieżnym. Słychać jednak także, że wokalista jest słabszym nieco ogniwem zespołu i mimo że śpiewa w mocniejszych partiach dobrze, to wyższe już mniej mu wychodzą i tak trochę to przypomina jęczenie. Może dlatego jest wspierany często przez dodatkowe wokale w tle. W WOLFCRY jednak liczy się najbardziej robota gitarzysty, a ta to nie tylko cięte i agresywne riffy na granicy thrashu i speed metalu, ale i wyborne sola. Warto jest zwrócić uwagę na to, jak on zgrabnie wplata w ten agresywny styl typowo rockowe zagrywki, wpasowane do tego idealnie.
Jak na grecki zespół przystało nie brak rycerskiej epiki rodem z lat 80-tych w "Vanguard", gdzie inny wokal, znacznie bardziej męski i niższy wychodzi Hatzigeorgiu znakomicie. Ta kompozycja łączy epicką surowość wczesnego MANOWAR z JUDAS PRIEST, a grecki pierwiastek reprezentuje chóralne, symfoniczne tło i solo Kaggelaisa.
"Screamin' Whispers" z kolei to dobry utwór, jednak wyraża takie typowe dla WOLFCRY niezdecydowanie pomiędzy formami łagodniejszymi power metalu a ostrym graniem wyrażonym w stylu gitarzysty. Z kolei w przypadku "As Darkness..." można mówić o dobrej kompozycji epickiej z elementami monumentalnymi, jednak zabrakło czegoś w melodii, co pozwalałoby utrzymać słuchacza w pełnym skupieniu przez te ponad siedem minut. Może się jednak podobać tło, jakże charakterystyczne dla greckiego metalu.
Gdy proporcje są idealnie wyważone, pojawia się dostojny wolny i epicki "Endless Circle" i tu występ wokalny Costasa Hatzigeorgiu jest najlepszy. To pełna ciepła i nostalgii kompozycja z finezyjnymi zagrywkami gitarowymi, niezwykle grecka w tym klimacie, wspierana pianiem w ozdobnikach i od czasu do czasu żeńskim wokalem w tle. Dumny, grecki metal.
"The Dying of Innocence" to bardziej typowy heavy power w średnim tempie, ale i ten utwór się w pewnym momencie rozpędza w thrashowym stylu, aby dać po raz kolejny pole do popisu wirtuozerii Kaggelaisa w solówce. "Saint / Sinner" bardziej zbliżony do tych utworów greckich zespołów, które grają nieco lżej epicki power metal i tu nieco Kaggelais odpuszcza, grając ostro, ale nie z taką siłą i ten numer ma w sobie najwięcej powerowych galopad. Na koniec WOLFCRY prezentuje wspaniały "The Fable of Agnor", ten kolos to mieszanka heavy power i epic metalu, jaka specyficzna jest swoim mieszaniem uroczystego monumentalizmu i surowości w metalu greckim. Piękny akustyczny, delikatny początek jest preludium do spokojnego rozgrywania tej kompozycji w dalszej części, a motyw gitarowy spina wszystkie fragmenty w spójną całość epickiej opowieści, która w miarę upływu czasu nabiera tempa.
WOLFCRY ma tu solidną, aczkolwiek pozbawiona błysku sekcję rytmiczną, która tak czy inaczej, cały czas pozostaje gdzieś pod presją gitary.
Ważne jest, że te wysiłki gitarzysty są wsparte odpowiednio mocnym brzmieniem, uzyskanym w procesie produkcji i ta gitara jest należycie wyeksponowana. Podobnie wyraziste brzmienie mają bębny, natomiast blachy raczej prezentują się skromnie.
Album ten z pewnością należy do dojrzalszych i najbardziej dopracowanych płyt z heavy i power z Grecji z pierwszych lat XXI wieku i w znacznym stopniu umożliwił nagranie następnej płyty w roku 2005.
Ocena: 8.2/10
4.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"