18.07.2018, 21:49:00
Angel Witch - Angel Witch (1980)
tracklista:
1.Angel Witch 03:25
2.Atlantis 03:42
3.White Witch 04:48
4.Confused 02:51
5.Sorcerers 04:16
6.Gorgon 04:06
7.Sweet Danger 03:07
8.Free Man 04:44
9.Angel of Death 04:52
10.Devil's Tower 02:28
rok wydania: 1980
gatunek: heavy metal (NWOBHM)
kraj: Wielka Brytania
skład zespołu:
Kevin Heybourne - śpiew, gitara
Kevin "Skids" Riddles - gitara basowa, instrumenty klawiszowe
Dave Hogg - perkusja
Spowity mgłami Londyn drugiej połowy lat 70-tych XX wieku to nie tylko narodziny legendy IRON MAIDEN. To także czary, szatan, okultyzm i początki "black" metalu, które dzisiejszym fanom gatunku wydać się mogą zaledwie rockowym plumkaniem. Mistrzem Ceremonii był tu Kevin Heybourne. Młody, niezwykle uzdolniony gitarzysta, który w roku 1976 założył zespół o złowieszczej wówczas nazwie LUCIFER, zmienionej potem na ANGEL WITCH. Być może, gdyby nie nagła i niespodziewana eksplozja NWOBHM zespół ten osiągnąłby co najwyżej status barowego wykonawcy, a sam Heybourne zarabiałby na chleb powszedni ucząc gry na gitarze dzieci z dobrych londyńskich domów.
Nowa muzyka jednak poraziła słuchaczy i ANGEL WITCH, jak dziesiątki innych zespołów, ruszył na podbój muzycznego rynku, uzbrojony jednak nie tylko w entuzjazm, ale faktyczne umiejętności. Demo z roku 1979, potem skromny maxi singiel Sweet Danger. Szokująca satanistyczna okładka i liczne pochwały w prasie i wśród słuchaczy, szczególnie pod adresem znakomitej gry samego Heybourne'a oraz tygodniowy pobyt utworu "Sweet Danger" na 75 miejscu radiowej listy rockowych przebojów w czerwcu 1980 roku.
Niby niewiele, ale ileż to zespołów nie osiągnęło niczego w tym burzliwym czasie. Kolejne single nie były do końca zauważone, ale trio Heybourne'a szykowało bombę, która wybuchła jeszcze w tym samym roku 1980, a miała tytuł po prostu "Angel Witch".
Być może Sweet Danger do tego albumu nie bardzo pasuje. Być może instrumentalny Devil's Tower to nie jest najlepszy instrumentalny numer brytyjski z roku 1980. Być może Confuzed mógłby być nieco dłuższy, a melodia bardziej dopasowana do stylu całości. Być może. Faktem jest jednak, że ANGEL WITCH i sam Heybourne zaprezentował tu oprócz tego pół godziny genialnej, ekscytującej muzyki heavy metalowej, nasyconej okultyzmem, czarami, wiedźmami i wróżkami. Rytmiczny Angel Wich to klasyka konstruowania numerów w średnim tempie z mega chwytliwym refrenem. No i te chórki! Atlantis jest po prostu genialny w tym wokalu stojącym gdzieś obok i rozkwitającym w refrenie. Punktujący gęsto bas i surowa rycząca gitara. Moc! Rytmiczne, zdecydowanie zagrane killery White Witch z wolniejszą łagodną częścią przecudownej urody i chłodny, wyrachowany Sorcerers z eterycznym początkiem to mega klasyka nie tylko NWOBHM. Free Man do dziś należy do najściślejszej czołówki Metalowej Klasycznej Melancholii i prawie po 40 latach wzrusza tak samo jak wtedy, gdy posłuchałem jej po raz pierwszy, jeszcze z gramofonu na bezcennym winylu.Angel of Death stał się wzorcem zarówno dla thrashu, jak i dla speed metalu i to z tego utworu wywodzi się tak naprawdę muzyka VENOM. Jednak, jak dla mnie najważniejszym numerem na tym albumie jest Gorgon. Czemu? Bo zawiera najwspanialszy metalowy riff, jaki został w ogóle wymyślony. Tak ten, który został umieszczony także na samym końcu. Oczywiście, można mieć odmienne zdanie i wskazać Final Countdown wiadomego zespołu...
Styl gry Heybourne'a jest niezwykle rozpoznawalny. Wielu próbowało grać tak jak on, lecz nikomu to raczej wówczas nie wyszło. Oczywiście poza tym jak grali gitarzyści z SATAN, rzecz jasna. Posępny, pokręcony styl. Surowy styl Heybourne'a.
Triumf NWOBHM i album pomnikowy, któremu próbowano zarzucić wszystko - od obrazoburczych tekstów, poprzez słabą produkcję, aż do nieciekawego wokalu Heybourne'a.
Próby spełzły na niczym i płyta ta była i pozostanie kanonem NWOBHM.
Heybourne w jednej niemal chwili wyrósł na idola i wzór muzyka nowego rockowego pokolenia, które odrzucało stare granie lat 70-tych tak w heavy rockowej jak i w punkowej odmianie.
Nowa muzyka jednak poraziła słuchaczy i ANGEL WITCH, jak dziesiątki innych zespołów, ruszył na podbój muzycznego rynku, uzbrojony jednak nie tylko w entuzjazm, ale faktyczne umiejętności. Demo z roku 1979, potem skromny maxi singiel Sweet Danger. Szokująca satanistyczna okładka i liczne pochwały w prasie i wśród słuchaczy, szczególnie pod adresem znakomitej gry samego Heybourne'a oraz tygodniowy pobyt utworu "Sweet Danger" na 75 miejscu radiowej listy rockowych przebojów w czerwcu 1980 roku.
Niby niewiele, ale ileż to zespołów nie osiągnęło niczego w tym burzliwym czasie. Kolejne single nie były do końca zauważone, ale trio Heybourne'a szykowało bombę, która wybuchła jeszcze w tym samym roku 1980, a miała tytuł po prostu "Angel Witch".
Być może Sweet Danger do tego albumu nie bardzo pasuje. Być może instrumentalny Devil's Tower to nie jest najlepszy instrumentalny numer brytyjski z roku 1980. Być może Confuzed mógłby być nieco dłuższy, a melodia bardziej dopasowana do stylu całości. Być może. Faktem jest jednak, że ANGEL WITCH i sam Heybourne zaprezentował tu oprócz tego pół godziny genialnej, ekscytującej muzyki heavy metalowej, nasyconej okultyzmem, czarami, wiedźmami i wróżkami. Rytmiczny Angel Wich to klasyka konstruowania numerów w średnim tempie z mega chwytliwym refrenem. No i te chórki! Atlantis jest po prostu genialny w tym wokalu stojącym gdzieś obok i rozkwitającym w refrenie. Punktujący gęsto bas i surowa rycząca gitara. Moc! Rytmiczne, zdecydowanie zagrane killery White Witch z wolniejszą łagodną częścią przecudownej urody i chłodny, wyrachowany Sorcerers z eterycznym początkiem to mega klasyka nie tylko NWOBHM. Free Man do dziś należy do najściślejszej czołówki Metalowej Klasycznej Melancholii i prawie po 40 latach wzrusza tak samo jak wtedy, gdy posłuchałem jej po raz pierwszy, jeszcze z gramofonu na bezcennym winylu.Angel of Death stał się wzorcem zarówno dla thrashu, jak i dla speed metalu i to z tego utworu wywodzi się tak naprawdę muzyka VENOM. Jednak, jak dla mnie najważniejszym numerem na tym albumie jest Gorgon. Czemu? Bo zawiera najwspanialszy metalowy riff, jaki został w ogóle wymyślony. Tak ten, który został umieszczony także na samym końcu. Oczywiście, można mieć odmienne zdanie i wskazać Final Countdown wiadomego zespołu...
Styl gry Heybourne'a jest niezwykle rozpoznawalny. Wielu próbowało grać tak jak on, lecz nikomu to raczej wówczas nie wyszło. Oczywiście poza tym jak grali gitarzyści z SATAN, rzecz jasna. Posępny, pokręcony styl. Surowy styl Heybourne'a.
Triumf NWOBHM i album pomnikowy, któremu próbowano zarzucić wszystko - od obrazoburczych tekstów, poprzez słabą produkcję, aż do nieciekawego wokalu Heybourne'a.
Próby spełzły na niczym i płyta ta była i pozostanie kanonem NWOBHM.
Heybourne w jednej niemal chwili wyrósł na idola i wzór muzyka nowego rockowego pokolenia, które odrzucało stare granie lat 70-tych tak w heavy rockowej jak i w punkowej odmianie.
Zespół jednak w tym pierwszym składzie rozpadł się w roku 1982. Ridles znalazł się w TYTAN a Hiogg na krótko w BLIND FURY.
Ocena: 9,3/10
new 18.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"