Shadowkiller
#1
Shadowkiller - Guardians of the Temple (2018)

[Obrazek: R-12428818-1535114162-7416.jpeg.jpg]

tracklista:
1.1600 07:05
2.The Last Templars 07:05
3.Into the Blight 05:19
4.Flesh to Bone 04:23
5.Bridge of Souls 06:12
6.Faces in the Firelight 05:10
7.Guardians of the Temple 05:50
8.The Garden of Persephone 06:21
9.Iron & Glass 07:16

rok wydania: 2018
gatunek: progressive power metal
kraj: USA

skład zespołu
Joe Liszt - śpiew, gitara
Dan Lynch - gitara basowa
Gary Neff - perkusja


Po motywach staroegipskich i z II Wojny Światowej na trzecim albumie SHADOWKILLER przedstawia swoją wizję różnych wydarzeń, związanych ze średniowieczną i nie tylko historią Europy.
Album ukazał się nakładem własnym w lipcu 2018.

Tym razem także skład jest okrojony do trio, bo Marc Petak opuścił zespół w roku 2016. Niestety, to słychać i jedna gitara Liszta nie jest w stanie tego zamaskować. Tradycyjne, średnio długie kompozycje zespołu, wydają się nieco puste i przeciągane na siłę, pozbawione tej pełni przekazu z albumów poprzednich.
Warstwa liryczna jest jak zwykle znakomita, ale dopiero po minucie, dwóch The Last Templars zaczyna się czymś różnić od 1600, na plus zresztą, bo dramatyzm i melodia refrenu jest tu wyborna. Nieco ospałą formę przekazu przełamuje Into the Blight, zbudowany na potężnych heavy power metalowych riffach Liszta i  natarciach sekcji rytmicznej, która na całym albumie wyczynia różne ciekawe rzeczy, wspomagając jedyną gitarę. Tyle, że Flesh to Bone to nieco wolniej zagrana wariacja poprzedniej kompozycji i mix z klimatem 1600.
Monotonia i powtarzalność, która nie może być tłumaczona progresywnym fundamentem. Wręcz przeciwnie, brak urozmaicenia, absolutna przewidywalność tego, co się zaraz wydarzy, kładzie ten album na łopatki. Dawno już wspaniałym i nowatorskim na LP z progressive power przestało być wypośrodkowanie melodii i podawanie ich jako nie do końca łatwych do zapamiętania za pierwszym razem. W wolnym, dostojnym Bridge of Souls nieco łamią przyjęte tu założenia, ale te melancholijne, epickie momenty są nadal zdominowane przez kilka granych przez gitarzystę riffów, pokazanych już w kilku kompozycjach wcześniej i... później. Ospałość i jakaś niemoc ukryta za ścianą gitarowych akordów. Rycerskość Faces in the Firelight jest niewątpliwa, ale ta dynamika jest pozorowana, a moc niska. Od Guardians of the Temple do końca zjadają już tylko własny ogon i odcinają kupony od co lepszych pomysłów z pierwszej części tego LP. Zaczyna wiać nudą i nawet nieco bardziej ekspresyjne wokale Liszta w The Garden of Persephone niczego nie ratują. Sola Liszta na tym albumie są bardzo przeciętne, momentami zbyt piskliwe i zbyt płaczliwe i nawet niepozbawione fałszów.
P
rodukcja bardzo przeciętna. Ja oczywiście rozumiem, że to wydawnictwo niezależne (co na to Pure Steel Records?), ale wszystko jakieś płaskie, jednowymiarowe, bas słabo słyszalny, gitara mało mięsista i tylko bębny od czasu do czasu przyzwoite.
Coś tu nie wypaliło, bo ta płyta jest po prostu nudna rozciągniętymi nad miarę kompozycjami, niemal bliźniaczo do siebie podobnymi i wykonanymi bez pasji przekonania.
Taka trochę poezja śpiewana, na koncert której nie mamy się chęci udać bez poduszki.


ocena: 6,5/10

new 30.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Shadowkiller - przez Memorius - 30.07.2018, 15:08:39
RE: Shadowkiller - przez Memorius - 03.11.2019, 11:54:19
RE: Shadowkiller - przez Memorius - 09.11.2019, 16:46:40
RE: Shadowkiller - przez Memorius - 05.03.2020, 21:30:45

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości