12.08.2018, 15:50:10
Bloodbound - Tabula Rasa (2009)
Tracklista:
1. Sweet Dreams of Madness 04:34
2. Dominion 5 05:06
3. Take One 04:05
4. Tabula Rasa 03:42
5. Night Touches You 04:18
6. Tabula Rasa, Pt. 2 (Nothing At All) 03:33
7. Plague Doctor 03:45
8. Master of My Dreams 03:34
9. Twisted Kind of Fate 03:45
10. All Rights Reserved 04:32
Rok wydania: 2009
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Urban Breed - śpiew
Tomas Olsson - gitara, bas
Henrik Olsson - gitara
Johan Sohlberg - bas
Pelle Åkerlind - perkusja
Fredrik Bergh - instrumenty klawiszowe
No i wrócił Urban Breed... Występ Michaela Bormanna okazał się jednorazowym, miłym dla ucha wydarzeniem, ale przecież w końcu wrócił sam Urban Breed! Avalon w Japonii wydaje ten LP w marcu, w kwietniu natomiast w Europie szwedzka Blistering Records.
Nie wróciła jednak muzyka z "Nosferatu", co mogłaby w pewnym stopniu sugerować podobna stylistycznie okładka.
BLOODBOUND probuje być nowoczesny od pierwszych sekund i niezły melodyjny refren został wpleciony w ciężkie modern heavy/power metalowe gitary bardziej w stylu TAD MOROSE niż BLOODBOUND. Breed momentami niemal ni to recytuje, ni to rapuje, solo progresywne, a perkusja wali jak oszalała. Ostre thrashowe granie surowych gitar w Dominion łamie się nagle słodkim refrenem w stylu AOR i jest mieszanka dosyć nieznośna. Kolejne nieczytelne solo, na granicy kakofonii, a zaraz po nim nastrojowe pościelowe solo.
Trochę to wszystko bez ładu i składu, z barkowym przepychem, ale to wnętrze urządzone jest bez smaku. Pustka muzyczna w nieokreślonych i płaskich mimo udziwnień Take One iPlague Doctor. Dobry początek, ciekawy riff mamy w Master of My Dreams, tu jednak czar pryska przy boysbandowym refrenie i solówce beznadziejnej i chyba z zupełnie innej płyty. Modern rockowy balladowy song Night Touches You jest przesłodzony, schodzi na pozycje emo love/hate grania słabych grup gothic rockowych i realnie z metalem ma mało wspólnego.
Trochę to lepiej wygląda w bardziej lajtowym potraktowaniu stylu TAD MOROSE w Twisted Kind of Fate, tyle że ten zamaszysty refren na dwóch poprzednich płytach zająłby w kategorii zamaszystości jedno z ostatnich miejsc. Jest tu także kolejne, jedne z wielu, bezsensowne solo gitarowe.
Naprawdę udany na tym albumie jest tylko numer tytułowy Tabula Rasa i chyba tylko dlatego, że to ten stary BLOODBOUND, gdzie heavy/power służy przekazaniu konkretnej melodii w potoczystym i soczystym stylu. Niestety Tabula Rasa, Pt. 2 (Nothing At All) to już tylko zbiór agresywnych, nerwowo zagranych riffów w pseudoprogresywnej oprawie i tylko refren jest tu całkiem niezły, jeśli ktoś lubi wzniosłą, płaczliwą pompatyczność. Na koniec All Rights Reserved. Nowocześnie, modern gitarowo niby potoczyście, z następnym słabym romantycznym refrenem.
Breed w formie niezłej, ale daleki od ideału Urban Breeda. Pozostali na swoim zwykły wysokim poziomie, przy czy umiejętności nie zawsze wykorzystują we właściwy sposób. Najlepiej wypadł w tym wszystkim Pelle Åkerlind, który nie przyczynił się do amelodycznych tortur, jakie BLOODBOUND tu miejscami serwował.
Znakomite brzmienie, do którego BLOODBOUND już zdążył przyzwyczaić i tu nie mogło być inaczej. Kapitalna klarowność, piękne ustawienie perkusji i mruczącego basu. Kilka planów, w tym oddzielny dla Breeda i eterycznych klawiszy Bergha, których tu prawie nie ma.
Nie bardzo wiadomo, dla kogo przeznaczona jest płyta. Na pewno nie dla fanów BLLODBOUND z dwóch pierwszych płyt, ani dla zwolenników modern rock/metalu, ani też dla tych, którzy cenią progresywne mocne uderzenie.
Dla kogo więc?
All Rights Reserved. Niech tak pozostanie dla tego LP i niech tej zasady nie łamie żaden zespół, który chciałby pójść drogą muzyczną wyznaczoną na "tabula rasa"...
ocena: 5/10
Nie wróciła jednak muzyka z "Nosferatu", co mogłaby w pewnym stopniu sugerować podobna stylistycznie okładka.
BLOODBOUND probuje być nowoczesny od pierwszych sekund i niezły melodyjny refren został wpleciony w ciężkie modern heavy/power metalowe gitary bardziej w stylu TAD MOROSE niż BLOODBOUND. Breed momentami niemal ni to recytuje, ni to rapuje, solo progresywne, a perkusja wali jak oszalała. Ostre thrashowe granie surowych gitar w Dominion łamie się nagle słodkim refrenem w stylu AOR i jest mieszanka dosyć nieznośna. Kolejne nieczytelne solo, na granicy kakofonii, a zaraz po nim nastrojowe pościelowe solo.
Trochę to wszystko bez ładu i składu, z barkowym przepychem, ale to wnętrze urządzone jest bez smaku. Pustka muzyczna w nieokreślonych i płaskich mimo udziwnień Take One iPlague Doctor. Dobry początek, ciekawy riff mamy w Master of My Dreams, tu jednak czar pryska przy boysbandowym refrenie i solówce beznadziejnej i chyba z zupełnie innej płyty. Modern rockowy balladowy song Night Touches You jest przesłodzony, schodzi na pozycje emo love/hate grania słabych grup gothic rockowych i realnie z metalem ma mało wspólnego.
Trochę to lepiej wygląda w bardziej lajtowym potraktowaniu stylu TAD MOROSE w Twisted Kind of Fate, tyle że ten zamaszysty refren na dwóch poprzednich płytach zająłby w kategorii zamaszystości jedno z ostatnich miejsc. Jest tu także kolejne, jedne z wielu, bezsensowne solo gitarowe.
Naprawdę udany na tym albumie jest tylko numer tytułowy Tabula Rasa i chyba tylko dlatego, że to ten stary BLOODBOUND, gdzie heavy/power służy przekazaniu konkretnej melodii w potoczystym i soczystym stylu. Niestety Tabula Rasa, Pt. 2 (Nothing At All) to już tylko zbiór agresywnych, nerwowo zagranych riffów w pseudoprogresywnej oprawie i tylko refren jest tu całkiem niezły, jeśli ktoś lubi wzniosłą, płaczliwą pompatyczność. Na koniec All Rights Reserved. Nowocześnie, modern gitarowo niby potoczyście, z następnym słabym romantycznym refrenem.
Breed w formie niezłej, ale daleki od ideału Urban Breeda. Pozostali na swoim zwykły wysokim poziomie, przy czy umiejętności nie zawsze wykorzystują we właściwy sposób. Najlepiej wypadł w tym wszystkim Pelle Åkerlind, który nie przyczynił się do amelodycznych tortur, jakie BLOODBOUND tu miejscami serwował.
Znakomite brzmienie, do którego BLOODBOUND już zdążył przyzwyczaić i tu nie mogło być inaczej. Kapitalna klarowność, piękne ustawienie perkusji i mruczącego basu. Kilka planów, w tym oddzielny dla Breeda i eterycznych klawiszy Bergha, których tu prawie nie ma.
Nie bardzo wiadomo, dla kogo przeznaczona jest płyta. Na pewno nie dla fanów BLLODBOUND z dwóch pierwszych płyt, ani dla zwolenników modern rock/metalu, ani też dla tych, którzy cenią progresywne mocne uderzenie.
Dla kogo więc?
All Rights Reserved. Niech tak pozostanie dla tego LP i niech tej zasady nie łamie żaden zespół, który chciałby pójść drogą muzyczną wyznaczoną na "tabula rasa"...
ocena: 5/10
26.04.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"