24.09.2018, 15:38:24
Lonewolf - The Fourth and Final Horseman (2013)
Tracklista:
1. The Fourth and Final Horseman 04:48
2. The Poison of Mankind 06:07
3. Hellride 03:55
4. Time for War 04:11
5. Another Star Means Another Death 04:25
6. Dragonriders 04:12
7. Guardian Angel 05:39
8. Throne of Skulls 03:53
9. The Brotherhood of Wolves 04:44
10. Destiny 07:41
11.Unknown Soldier 04:13 (bonus)
Rok wydania: 2013
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Francja
Skład zespołu:
Jens Börner - śpiew, gitara
Alex Hilbert - gitara
Rikki Mannhard - bas
Antoine Bussière -perkusja
Jest to szósty album LONEWOLF, nagrany w Microclimat Studio i wydany w szesnaście miesięcy po "Army of Darkness" ponownie nakładem Napalm Records. Skład zespołu pozostał niezmieniony, zasadnicze idee muzyczne także.
Francuzi kontynuują marsz po drogach wytyczonych przez RUNNING WILD, tyle że może Jens Börner śpiewa nieco gorzej i doszedł zdecydowanie teutoński styl przekazu. W efekcie otrzymujemy album z lekka toporny, chropowaty, jednak nadal atrakcyjny w przyjętej od jakiegoś czasu przez LONEWOLF formule.
Tempa bywają umiarkowane i klasycznej kasparkowej żywiołowości nie ma w ładnie ornamentowanym tytułowym The Fourth and Final Horseman ani też w klimatycznym, nostalgicznym i na swój sposób dramatycznym songu The Poison of Mankind. Takie nastawienie na łagodniejsze melodie to także semi ballada Another Star Means Another Death i tu wyraźnie słychać, że Börner nie jest specjalnie jakoś przygotowany na śpiewanie tego typu rzeczy.
Dynamika króluje jednak w Hellride, tyle że ta kompozycja, podobnie jak w rycerski Time for War naznaczone są typową Jakoś zupełnie pogubili się w Dragonriders ze znakomitym wstępnym motywem przewodnim, który został jednak zupełnie pogrzebany w rozmemłanym refrenie i zupełnie niepotrzebnych wtrąceniach celtyckich motywów w niewłaściwych miejscach.
Tam, gdzie podkreślono klimat mroczny i ponury jest znakomicie i Guardian Angel zdecydowanie może się podobać.
Tam jednak, gdzie teutońskość GRAVE DIGGER wychodzi na plan pierwszy jest słabo nawet nieporadnie, jak w Throne of Skulls. Nadrabia na pewno klasycznie runningowy wstęp do The Brotherhood of Wolves, potem jednak ta w sumie po piracku opowiedziana historia traci i rozpęd i rozmach. Storyteller wypił albo za mało, albo za dużo okowity...
Próba nieco bardziej urozmaiconego grania to zamykający ten LP Destiny, bo jest tu delikatny wstęp i riffy wzięte od RUNNING WILD i rycerska epickość classic heavy wyrażona w najlepszych na płycie układem i treścią solówek gitarowych.
Piękna jest także ta pół akustyczna część i ładne jest jej zamknięcie.
Poza tym, że wokalnie tym razem Börner jest drażniący, to i sola obu gitarzystów są raczej dosyć ubogie, przewidywalne, a gdy stanowią rozwinięcie i przedłużenie głównych riffów często są bardziej parodystyczne niż zachwycające. Wyśmienicie natomiast prezentują się chórki zaproszonych do nagrań wokalistów i to jest mocny punkt płyty.
Produkcyjnie nieco ciężej niż poprzednio, głośna perkusja, ostrawe, chropawe gitary, głęboki bas. Bardzo podobny sound miały albumy X-WILD. Może to przypadek, ale LP "The Fourth and Final Horseman" ogólnie budzi skojarzenia z twórczością ekipy ex członków RUNNING WILD.
Trochę to wszystko wymęczone, trochę trąci znużeniem i trochę brakiem oryginalnych pomysłów. Te, jeśli są, za często rozmywają się w mało atrakcyjnej metalowej szarzyźnie. Do atrakcyjności dwóch poprzednich albumów brakuje wiele i jest to tym razem po prostu płyta z dobrym, niczym niewyróżniającym się heavy metalem w niemieckiej manierze.
ocena 7,2/10
new 24.09.2018
Francuzi kontynuują marsz po drogach wytyczonych przez RUNNING WILD, tyle że może Jens Börner śpiewa nieco gorzej i doszedł zdecydowanie teutoński styl przekazu. W efekcie otrzymujemy album z lekka toporny, chropowaty, jednak nadal atrakcyjny w przyjętej od jakiegoś czasu przez LONEWOLF formule.
Tempa bywają umiarkowane i klasycznej kasparkowej żywiołowości nie ma w ładnie ornamentowanym tytułowym The Fourth and Final Horseman ani też w klimatycznym, nostalgicznym i na swój sposób dramatycznym songu The Poison of Mankind. Takie nastawienie na łagodniejsze melodie to także semi ballada Another Star Means Another Death i tu wyraźnie słychać, że Börner nie jest specjalnie jakoś przygotowany na śpiewanie tego typu rzeczy.
Dynamika króluje jednak w Hellride, tyle że ta kompozycja, podobnie jak w rycerski Time for War naznaczone są typową Jakoś zupełnie pogubili się w Dragonriders ze znakomitym wstępnym motywem przewodnim, który został jednak zupełnie pogrzebany w rozmemłanym refrenie i zupełnie niepotrzebnych wtrąceniach celtyckich motywów w niewłaściwych miejscach.
Tam, gdzie podkreślono klimat mroczny i ponury jest znakomicie i Guardian Angel zdecydowanie może się podobać.
Tam jednak, gdzie teutońskość GRAVE DIGGER wychodzi na plan pierwszy jest słabo nawet nieporadnie, jak w Throne of Skulls. Nadrabia na pewno klasycznie runningowy wstęp do The Brotherhood of Wolves, potem jednak ta w sumie po piracku opowiedziana historia traci i rozpęd i rozmach. Storyteller wypił albo za mało, albo za dużo okowity...
Próba nieco bardziej urozmaiconego grania to zamykający ten LP Destiny, bo jest tu delikatny wstęp i riffy wzięte od RUNNING WILD i rycerska epickość classic heavy wyrażona w najlepszych na płycie układem i treścią solówek gitarowych.
Piękna jest także ta pół akustyczna część i ładne jest jej zamknięcie.
Poza tym, że wokalnie tym razem Börner jest drażniący, to i sola obu gitarzystów są raczej dosyć ubogie, przewidywalne, a gdy stanowią rozwinięcie i przedłużenie głównych riffów często są bardziej parodystyczne niż zachwycające. Wyśmienicie natomiast prezentują się chórki zaproszonych do nagrań wokalistów i to jest mocny punkt płyty.
Produkcyjnie nieco ciężej niż poprzednio, głośna perkusja, ostrawe, chropawe gitary, głęboki bas. Bardzo podobny sound miały albumy X-WILD. Może to przypadek, ale LP "The Fourth and Final Horseman" ogólnie budzi skojarzenia z twórczością ekipy ex członków RUNNING WILD.
Trochę to wszystko wymęczone, trochę trąci znużeniem i trochę brakiem oryginalnych pomysłów. Te, jeśli są, za często rozmywają się w mało atrakcyjnej metalowej szarzyźnie. Do atrakcyjności dwóch poprzednich albumów brakuje wiele i jest to tym razem po prostu płyta z dobrym, niczym niewyróżniającym się heavy metalem w niemieckiej manierze.
ocena 7,2/10
new 24.09.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"