09.10.2018, 21:37:22
Megadeth - United Abominations (2007)
tracklista:
1.Sleepwalker 05:53
2.Washington Is Next! 05:19
3.Never Walk Alone... A Call to Arms 03:54
4.United Abominations 05:35
5.Gears of War 04:25
6.Blessed Are the Dead 04:02
7.Play for Blood 03:49
8.À tout le monde (Set Me Free) 04:11
9.Amerikhastan 03:43
10.You're Dead 03:18
11.Burnt Ice 03:47
rok wydania: 2007
gatunek: heavy/thrash/power metal
kraj: USA
skład zespołu:
Dave Mustaine - śpiew, gitara
Glen Drover - gitara
James LoMenzo - gitara basowa
Shawn Drover - perkusja
James LoMenzo - gitara basowa
Shawn Drover - perkusja
oraz:
Axel Mackenrott - instrumenty klawiszowe
Dave Mustaine mówiąc, że "The System Has Failed" to ostatnia płyta MEGADETH, to oczywiście żartował...
Już w roku 2004 zaczął tworzyć nowy stały skład zespołu i związał swoje muzyczne losy z braćmi Drover z długowiecznego kanadyjskiego power/thrashowego EIDOLON, a w 2006 na stałe dołączył znany basistaJames LoMenzo, który występował między innymi z Zakkiem Wylde, z Davidem Lee Rothem czy w BLACK LABEL SOCIETY.
Tym razem album został poddany obróbce w Backstage Productions, Belper w Anglii, a za produkcję obok Mustaine'a wziął się sam Andy Sneap, czuwający także nad mixem i masteringiem. Zaproszono także Axela Mackenrotta z MASTERPLAN do nagrania pewnej liczby partii instrumentów klawiszowych, a sam Mustaine napisał ostre, pełne politycznego żaru teksty do swoich kompozycji. Wydany został przez Roadrunner Records w maju 2007 roku.
Jeśli MEGADETH od dawna nie grał na thrashową nutę, to tym razem zagrał. Rzecz jasna nie ma tu mowy o thrashu czystym, encyklopedycznym, bo takiego zespół ten chyba nie grał nigdy. Jednak, jeśli szukać przeciwwagi dla klasycznego heavy metalu w riffach i motywach to znajdujemy go właśnie w thrashu i to takim spod znaku EIDOLON. Naturalnie Dave nigdy nie pozwolił się zdominować, bo MEGADETH to Mustaine, ale wyraźne echa innych zainteresowań muzycznych braci Droverów słychać, a chyba najbardziej w stylu solówek Glena Drovera. Mustaine gra solo - odpowiada nie Drover z MEGADETH, a z EIDOLON. W niczym to jednak nie umniejsza "megadetowości" tej płyty. Dave gra swoje, proponuje swoje w metalu znacznie ostrzejszym niż w poprzednich latach, drapieżnym w riffach i słowach, z dużą dbałością o atrakcyjność melodii, tyle że ta melodyjność to taka, zanim Friedman dołączył do zespołu, z pewnymi tylko wskazaniami na "Rust In Peace". Potoczysty, agresywny Sleepwalker to bardzo dobre otwarcie tej płyty, a riff przewodni jest doprawdy mocarny. Pojawiają się zupełnie nowe motywy w Washington Is Next! i ten numer ma dużo wspólnego z klasycznym amerykańskim power metalem i doprawdy jest to znakomity kawałek z wyróżniającym się refrenem.Never Walk Alone... A Call to Arms ma jako jeden z nielicznych sporo cech wspólnych z nagraniami z lat 1992-1997 nie wspominając już o wykorzystaniu jednego z ulubionych riffów Mustaine'a z tego okresu. Pewne echa tego okresu to także momentami posępny Blessed Are the Dead. Tu trzeba jednak podkreślić, że forma wokalna Mustaine'a na tym albumie nie dorównuje tej z przed ponad l dziesięciu lat i to frazowanie do pewnych schematów riffowych z lat 1992-1997 nie zawsze mu wychodzi.
Chłodny, politycznie zaangażowany ukłon w stronę thrashu to tytułowy United Abominations, ale rytmiczny, ciężki w gitarach i bez elementów typowych dla heavy metalu Gears of War sprawia lepsze wrażenie w tej kategorii. Dopełniają ten LP dobre, melodyjnie agresywne kawałki w rodzaju Play for Blood i nowocześnie zaaranżowanego patriotycznego Amerikhastan. Końcówka albumu jest jednak przeciętna od mdłego power/thrashowego You're Dead w umiarkowanym tempie, do końcowego surowego Burnt Ice z bardzo piskliwym solo gitarowym.
Na tym albumie jest także À tout le monde (Set Me Free) w nowej wersji, zaśpiewany wspólnie z Cristiną Adrianą Chiara Scabbia z gothic metalowego LACUNA COIL. Nie podoba się? Szkoda. A może jednak? Tak. Totalne zniszczenie i warto zwrócić uwagę, jak ładnie to rozegrał drugą gitarą Drover.
Produkcja typu "sharp & clear" lekko odbiegająca od mustaine'owej cybernetyki, żywsza, prawdziwsza, bliższa aktualnym standardom amerykańskiego power/ thrashowego grania, czyli nowoczesna bez modernizmu.
Być może po raz pierwszy od wielu lat fani zostali w większej części usatysfakcjonowani, gdyż MEGADETH zaprezentował dosyć równy, zwarty stylistycznie materiał z dostateczną ilością solidnych kompozycji. Szkoda tylko, że nie ma tu gitarowej pirotechniki, ale Mustaine, by wznieść się na wyżyny, potrzebuje wsparcia wirtuoza, a Glen Drover takim nie jest.
Ocena: 7,2/10
new 9.10.2018
Już w roku 2004 zaczął tworzyć nowy stały skład zespołu i związał swoje muzyczne losy z braćmi Drover z długowiecznego kanadyjskiego power/thrashowego EIDOLON, a w 2006 na stałe dołączył znany basistaJames LoMenzo, który występował między innymi z Zakkiem Wylde, z Davidem Lee Rothem czy w BLACK LABEL SOCIETY.
Tym razem album został poddany obróbce w Backstage Productions, Belper w Anglii, a za produkcję obok Mustaine'a wziął się sam Andy Sneap, czuwający także nad mixem i masteringiem. Zaproszono także Axela Mackenrotta z MASTERPLAN do nagrania pewnej liczby partii instrumentów klawiszowych, a sam Mustaine napisał ostre, pełne politycznego żaru teksty do swoich kompozycji. Wydany został przez Roadrunner Records w maju 2007 roku.
Jeśli MEGADETH od dawna nie grał na thrashową nutę, to tym razem zagrał. Rzecz jasna nie ma tu mowy o thrashu czystym, encyklopedycznym, bo takiego zespół ten chyba nie grał nigdy. Jednak, jeśli szukać przeciwwagi dla klasycznego heavy metalu w riffach i motywach to znajdujemy go właśnie w thrashu i to takim spod znaku EIDOLON. Naturalnie Dave nigdy nie pozwolił się zdominować, bo MEGADETH to Mustaine, ale wyraźne echa innych zainteresowań muzycznych braci Droverów słychać, a chyba najbardziej w stylu solówek Glena Drovera. Mustaine gra solo - odpowiada nie Drover z MEGADETH, a z EIDOLON. W niczym to jednak nie umniejsza "megadetowości" tej płyty. Dave gra swoje, proponuje swoje w metalu znacznie ostrzejszym niż w poprzednich latach, drapieżnym w riffach i słowach, z dużą dbałością o atrakcyjność melodii, tyle że ta melodyjność to taka, zanim Friedman dołączył do zespołu, z pewnymi tylko wskazaniami na "Rust In Peace". Potoczysty, agresywny Sleepwalker to bardzo dobre otwarcie tej płyty, a riff przewodni jest doprawdy mocarny. Pojawiają się zupełnie nowe motywy w Washington Is Next! i ten numer ma dużo wspólnego z klasycznym amerykańskim power metalem i doprawdy jest to znakomity kawałek z wyróżniającym się refrenem.Never Walk Alone... A Call to Arms ma jako jeden z nielicznych sporo cech wspólnych z nagraniami z lat 1992-1997 nie wspominając już o wykorzystaniu jednego z ulubionych riffów Mustaine'a z tego okresu. Pewne echa tego okresu to także momentami posępny Blessed Are the Dead. Tu trzeba jednak podkreślić, że forma wokalna Mustaine'a na tym albumie nie dorównuje tej z przed ponad l dziesięciu lat i to frazowanie do pewnych schematów riffowych z lat 1992-1997 nie zawsze mu wychodzi.
Chłodny, politycznie zaangażowany ukłon w stronę thrashu to tytułowy United Abominations, ale rytmiczny, ciężki w gitarach i bez elementów typowych dla heavy metalu Gears of War sprawia lepsze wrażenie w tej kategorii. Dopełniają ten LP dobre, melodyjnie agresywne kawałki w rodzaju Play for Blood i nowocześnie zaaranżowanego patriotycznego Amerikhastan. Końcówka albumu jest jednak przeciętna od mdłego power/thrashowego You're Dead w umiarkowanym tempie, do końcowego surowego Burnt Ice z bardzo piskliwym solo gitarowym.
Na tym albumie jest także À tout le monde (Set Me Free) w nowej wersji, zaśpiewany wspólnie z Cristiną Adrianą Chiara Scabbia z gothic metalowego LACUNA COIL. Nie podoba się? Szkoda. A może jednak? Tak. Totalne zniszczenie i warto zwrócić uwagę, jak ładnie to rozegrał drugą gitarą Drover.
Produkcja typu "sharp & clear" lekko odbiegająca od mustaine'owej cybernetyki, żywsza, prawdziwsza, bliższa aktualnym standardom amerykańskiego power/ thrashowego grania, czyli nowoczesna bez modernizmu.
Być może po raz pierwszy od wielu lat fani zostali w większej części usatysfakcjonowani, gdyż MEGADETH zaprezentował dosyć równy, zwarty stylistycznie materiał z dostateczną ilością solidnych kompozycji. Szkoda tylko, że nie ma tu gitarowej pirotechniki, ale Mustaine, by wznieść się na wyżyny, potrzebuje wsparcia wirtuoza, a Glen Drover takim nie jest.
Ocena: 7,2/10
new 9.10.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"