26.10.2018, 22:37:39
Virgin Steele - Noble Savage (1985)
Tracklista: (Cobra Records)
1. We Rule the Night 05:40
2. I'm on Fire 03:56
3. Thy Kingdom Come 03:41
4. Image of a Faun at Twilight 01:16
5. Noble Savage 07:30
6. Fight Tooth and Nail 03:32
7. The Evil in Her Eyes 04:44
8. Rock Me 03:38
9. Don't Close Your Eyes 05:07
10. Angel of Light 07:00
wydanie T & T Records (1997 CD) - rozszerzone o:
11. Obsession (It Burns For You) 05:37
12. Love And Death 04:26
13. Where Are You Running To 04:16
14. The Spirit Of Steele 02:50
15. Come On And Love Me 03:51
14. The Spirit Of Steele 02:50
15. Come On And Love Me 03:51
16. The Pyre Of Kings 01:17
Rok wydania: 1985/1997
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
David DeFeis – śpiew, instrumenty klawiszowe
Edward Pursino – gitara
Joe ‘O’ Reilly – gitara basowa
Joey Ayvazian – perkusja
1997:
Rob DeMartino - gitara basowa
Frank Gilchriest - perkusja
1997:
Rob DeMartino - gitara basowa
Frank Gilchriest - perkusja
Jest to trzeci album VIRGIN STEELE i pierwszy, gdzie zaczęła się wyraźniej rysować epicka linia twórczości Davida DeFeisa. LP został wydany przez kanadyjską wytwórnię Cobra Records.
Tym razem zabrakło już Jacka Starra i nowym gitarzystą jest tu Edward Pursino. Twardszy styl gry i mocniejszy jeszcze bardziej ekspresyjny wokal Defeisa sprawiają, że album nabrał w znacznej mierze epickiej surowości cechującej w tym czasie nagrania MANILLA ROAD oraz mniej agresywne propozycje US Power.
Pierwsza część albumu zawiera bardzo dobre, rasowe heavy metalowe kompozycje w lekko barbarzyńskiej konwencji -We Rule the Night z pompatycznym zakończeniem, surowy, rytmiczny I'm on Fire przypominający nieco swą drapieżnością wczesne numery SAVATAGE z apokaliptycznymi zagrywkami Pursino oraz dumny, rycerski Thy Kingdom Come z łagodniejszymi akcentami w refrenie. Potem VIRGIN STEELE zadziwia numerem tytułowym Noble Savage, z odważniejszym użyciem instrumentów klawiszowych w tle oraz tym ładunkiem dramatycznej epiki, jaka potem utrwaliła pozycję grupy na szczytach heavy epic. Są tu i wspaniałe zagrywki Pursino, potężne litaury Ayvazian oraz ten przepiękny melancholijny fragment końcowy z wysokimi wokalami DeFeisa i klawiszami, przez wielu uważanych za arcydzieło i geniusz twórczy lidera. Przychylam się do tej opinii. Fight Tooth and Nail to akcent mocny i agresywny, pełen mocy true grania i nerwowego rytmu, który MANOWAR zastosował z powodzeniem w roku 1987. Doskonały numer!
Trudno jednak mówić o doskonałej płycie skoro umieszczone zostały na niej takie trywialne heavy metalowe kompozycje jak The Evil in Her Eyes i Rock Me. Zwłaszcza ten glamowy numer jest mocno kompromitujący. Co ciekawe w lżejszym metalowym graniu DeFeis potrafił stworzyć taki doskonały kawałek, jak spokojny melodyjny Don't Close Your Eyes, generalnie bezpretensjonalny, nawiązujący w dojrzały sposób do hard rockowych korzeni zespołu. Zamykający ten LP Angel of Light, długi o wyraźnym nastawieniu na ekspozycję klawiszy jest jednak już tylko dobry. Gdzieś w pewnym momencie DeFeis gubi tu jakby najważniejszy wątek muzyczny w refrenach niespecjalnie dostosowanych do stylizowanego na orientalny motyw główny. Pursino gra trochę jazz rockowe solo iw pewnym momencie zaczyna to zmierzać w ślepą uliczkę space rocka.
Wokale Defeisa są wyborne, ale połowa sukcesu to fenomenalna gitara Edwarda Pursino, który nie tylko godnie zastąpił Starra, ale nawet go w takim graniu przewyższył. Produkcja jest bardzo dobra i obok gitary także sekcja rytmiczna jest wyśmienicie wyeksponowana.
Ogólnie wszystko to wyszło niemal bardzo dobrze, tyle że płyta jest nierówna i niezbyt przemyślana pod względem ostatecznego doboru repertuaru (7,7/10).
W roku 1997 DeFeis, chyba nie do końca zadowolony z tego albumu, postanowił wydać reedycję z inną okładką i znacznie rozszerzoną o nowe kompozycje w epickim stylu. Oniryczny wstęp do Obsession (It Burns For You) prowadzi do surowego epic heavy metalowego rozwinięcia z dumnym rozpoznawalnym refrenem. Pięknie czaruje VIRGIN STEELE w zagranym częściowo na gitarach akustycznych Where Are You Running To i ta rockowa kompozycja jest pełna wdzięku, ciepła i autentycznego rozmarzenia. W zagranym w średnim tempie, nieco rwanym Come On And Love Me z szybszym refrenem DeFeis pokazuje swoje możliwości w górnych rejestrach i rzeczywiście ma co pokazać. The Spirit Of Steele to niecałe trzy minuty mega epickiego grania klimatycznego, nastrojowego i przesyconego klawiszami lidera i mocną gitarą. Wiele takich kompozycji znajdzie się potem chociażby na "Invictus".
Słabszy w tym towarzystwie jest nowy, prosty heavy metalowy Love And Death, w tworzeniu którego brał udział DeMartino. W sumie te dodane kompozycje okazały się bardzo dobrym uzupełnieniem (8,1/10).
Ten LP doczekał się jeszcze potem wielu innych reedycji, w tym zremasterowanej wersji 1997 z dodatkową płytą bonusową od Steamhammer z 2011.
new: 26.10.2018
Tym razem zabrakło już Jacka Starra i nowym gitarzystą jest tu Edward Pursino. Twardszy styl gry i mocniejszy jeszcze bardziej ekspresyjny wokal Defeisa sprawiają, że album nabrał w znacznej mierze epickiej surowości cechującej w tym czasie nagrania MANILLA ROAD oraz mniej agresywne propozycje US Power.
Pierwsza część albumu zawiera bardzo dobre, rasowe heavy metalowe kompozycje w lekko barbarzyńskiej konwencji -We Rule the Night z pompatycznym zakończeniem, surowy, rytmiczny I'm on Fire przypominający nieco swą drapieżnością wczesne numery SAVATAGE z apokaliptycznymi zagrywkami Pursino oraz dumny, rycerski Thy Kingdom Come z łagodniejszymi akcentami w refrenie. Potem VIRGIN STEELE zadziwia numerem tytułowym Noble Savage, z odważniejszym użyciem instrumentów klawiszowych w tle oraz tym ładunkiem dramatycznej epiki, jaka potem utrwaliła pozycję grupy na szczytach heavy epic. Są tu i wspaniałe zagrywki Pursino, potężne litaury Ayvazian oraz ten przepiękny melancholijny fragment końcowy z wysokimi wokalami DeFeisa i klawiszami, przez wielu uważanych za arcydzieło i geniusz twórczy lidera. Przychylam się do tej opinii. Fight Tooth and Nail to akcent mocny i agresywny, pełen mocy true grania i nerwowego rytmu, który MANOWAR zastosował z powodzeniem w roku 1987. Doskonały numer!
Trudno jednak mówić o doskonałej płycie skoro umieszczone zostały na niej takie trywialne heavy metalowe kompozycje jak The Evil in Her Eyes i Rock Me. Zwłaszcza ten glamowy numer jest mocno kompromitujący. Co ciekawe w lżejszym metalowym graniu DeFeis potrafił stworzyć taki doskonały kawałek, jak spokojny melodyjny Don't Close Your Eyes, generalnie bezpretensjonalny, nawiązujący w dojrzały sposób do hard rockowych korzeni zespołu. Zamykający ten LP Angel of Light, długi o wyraźnym nastawieniu na ekspozycję klawiszy jest jednak już tylko dobry. Gdzieś w pewnym momencie DeFeis gubi tu jakby najważniejszy wątek muzyczny w refrenach niespecjalnie dostosowanych do stylizowanego na orientalny motyw główny. Pursino gra trochę jazz rockowe solo iw pewnym momencie zaczyna to zmierzać w ślepą uliczkę space rocka.
Wokale Defeisa są wyborne, ale połowa sukcesu to fenomenalna gitara Edwarda Pursino, który nie tylko godnie zastąpił Starra, ale nawet go w takim graniu przewyższył. Produkcja jest bardzo dobra i obok gitary także sekcja rytmiczna jest wyśmienicie wyeksponowana.
Ogólnie wszystko to wyszło niemal bardzo dobrze, tyle że płyta jest nierówna i niezbyt przemyślana pod względem ostatecznego doboru repertuaru (7,7/10).
W roku 1997 DeFeis, chyba nie do końca zadowolony z tego albumu, postanowił wydać reedycję z inną okładką i znacznie rozszerzoną o nowe kompozycje w epickim stylu. Oniryczny wstęp do Obsession (It Burns For You) prowadzi do surowego epic heavy metalowego rozwinięcia z dumnym rozpoznawalnym refrenem. Pięknie czaruje VIRGIN STEELE w zagranym częściowo na gitarach akustycznych Where Are You Running To i ta rockowa kompozycja jest pełna wdzięku, ciepła i autentycznego rozmarzenia. W zagranym w średnim tempie, nieco rwanym Come On And Love Me z szybszym refrenem DeFeis pokazuje swoje możliwości w górnych rejestrach i rzeczywiście ma co pokazać. The Spirit Of Steele to niecałe trzy minuty mega epickiego grania klimatycznego, nastrojowego i przesyconego klawiszami lidera i mocną gitarą. Wiele takich kompozycji znajdzie się potem chociażby na "Invictus".
Słabszy w tym towarzystwie jest nowy, prosty heavy metalowy Love And Death, w tworzeniu którego brał udział DeMartino. W sumie te dodane kompozycje okazały się bardzo dobrym uzupełnieniem (8,1/10).
Ten LP doczekał się jeszcze potem wielu innych reedycji, w tym zremasterowanej wersji 1997 z dodatkową płytą bonusową od Steamhammer z 2011.
new: 26.10.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"