13.12.2018, 12:20:53
Pastore - Phoenix Rising (2017)
tracklista:
1.Phoenix Rising 03:34
2.Damn Proud 03:57
3.Symphony of Fear 03:43
4.March of War 05:23
5.No More Lies 05:16
6.Salvation Paradise 04:48
7.I Need More 04:15
8.Holy War 04:44
9.Time Goes By 03:59
10.Get Outta My Way 04:03
11.Fire and Ice 04:23
rok wydania: 2017
gatunek: heavy/power metal
kraj: Brazylia
Skład zespołu:
Mario Pastore - śpiew
Ricardo Baptista - gitara
Marcio Eidt - gitara
Fabio Carito - gitara basowa
Marcelo De Paiva Berno - perkusja
Mario Pastore - śpiew
Ricardo Baptista - gitara
Marcio Eidt - gitara
Fabio Carito - gitara basowa
Marcelo De Paiva Berno - perkusja
W roku 2017 grupę PASTORE tworzyli już zupełnie inni muzycy niż w 2012. Nieustanne zmiany składu od 2013 przywiodły w końcu do zestawienia z 2017, które było w stanie nagrać kolejny album. "Phoenix Rising" ukazał się początkowo jako LP wydany nakładem własnym Pastore. Żadna wytwórnia brazylijska nie zainteresowała się jego wydaniem, w przeciwieństwie do Japończyków, którzy jak zwykle wydali wersję na swój rynek, tym razem nakładem Spiritual Beast.
Wartość muzyczna albumów PASTORE opiera się na trzech elementach. To forma wokalna Pastore, to jego dyspozycja jako kompozytora oraz umiejętności i zaangażowanie instrumentalistów, którzy mu towarzyszą. Pastore jest w znakomitej formie wokalnej. Jest tu wszystko - ciężkie drapieżne zaśpiewy ripperowskie, wokale epickie i wysokie w stylu progresywnym. Towarzyszący instrumentaliści są wyborni i wszystko, co tu Pastore wymyślił, zagrali z werwą, pasją i na doprawdy wysokim poziomie wykonawczym - wszyscy bez wyjątku.
Natomiast kompozycje... No cóż, tu jest różnie.
Pastore nie unika progresywnego heavy/power w bardzo przeciętnych Phoenix Rising, Damn Proud, gdzie wysokie zaśpiewy są dosyć drażniące, a elementy epickie mocno wyeksploatowane i na poziomie co najwyżej HAZY HAMLET. Trudno zachwycić się March of War, skoro nie ma tu żadnego podsumowania czy prawdziwej kulminacji w refrenach. W pewnych momentach można odnieść wrażenie, że w sposobie narracji PASTORE nawiązuje i wzoruje się na IRON MASK z 2010, ale przecież brak tu i symfoniki i kunsztu gitarowego Dushana Petrossi. To słychać chociażby w niezłym pod względem melodii i gitarowo łagodniejszym No More Lies, czy też w Salvation Paradise. Te utwory, które mają charakter nieco nowocześniej podanego heavy/power, jak Symphony of Fear, nie są specjalnie potoczyste, nie mają mocy HELLISH WAR (no może poza Get Outta My Way), nie mają też tych atrakcyjnych melodii, jakie Pastore przygotował na dwie pierwsze płyty. Zdarza się usłyszeć coś z groove w połączeniu z epic power (I Need More, Time Goes By), jakoś lepiej słucha się klasycznego, bez udziwnień Holy War (najlepszy na całej płycie) niż napuszonego Fire and Ice, gdzie ryczące gitary zabijają epickiego ducha, który przecież nad ta kompozycją polatuje.
Sound jest rozdzierający mocą gitar, potęgą głębokiego basu i głośnej perkusji. Do takiego brzmienia PASTORE przyzwyczaił, w taki Pastore czuje się najlepiej, tyle, że tym razem ta potęga instrumentów zdominowała go. Może i chciałby być na planie pierwszym, może był taki zamysł, ale w procesie produkcji wyszło coś innego i tym razem Mario Pastore nie jest aktorem pierwszoplanowym.
Średnie tempa, średni ładunek dramatyzmu, średnie pomysły na to, jak przykuć uwagę słuchacza.
Pastore usiłuje pogodzić tu i połączyć epicki heavy/power z progresywnością, a czasem nowoczesnością przekazu i to nie wyszło. W rezultacie powstał przeciętny, poniżej oczekiwań album z niekonkretną metalową muzyką, gdzie być może patrząc na elementy oddzielnie trudno się bardzo do czegoś przyczepić, ale razem to nie współgra, niestety.
ocena: 6,5/10
new 13.12.2018
Natomiast kompozycje... No cóż, tu jest różnie.
Pastore nie unika progresywnego heavy/power w bardzo przeciętnych Phoenix Rising, Damn Proud, gdzie wysokie zaśpiewy są dosyć drażniące, a elementy epickie mocno wyeksploatowane i na poziomie co najwyżej HAZY HAMLET. Trudno zachwycić się March of War, skoro nie ma tu żadnego podsumowania czy prawdziwej kulminacji w refrenach. W pewnych momentach można odnieść wrażenie, że w sposobie narracji PASTORE nawiązuje i wzoruje się na IRON MASK z 2010, ale przecież brak tu i symfoniki i kunsztu gitarowego Dushana Petrossi. To słychać chociażby w niezłym pod względem melodii i gitarowo łagodniejszym No More Lies, czy też w Salvation Paradise. Te utwory, które mają charakter nieco nowocześniej podanego heavy/power, jak Symphony of Fear, nie są specjalnie potoczyste, nie mają mocy HELLISH WAR (no może poza Get Outta My Way), nie mają też tych atrakcyjnych melodii, jakie Pastore przygotował na dwie pierwsze płyty. Zdarza się usłyszeć coś z groove w połączeniu z epic power (I Need More, Time Goes By), jakoś lepiej słucha się klasycznego, bez udziwnień Holy War (najlepszy na całej płycie) niż napuszonego Fire and Ice, gdzie ryczące gitary zabijają epickiego ducha, który przecież nad ta kompozycją polatuje.
Sound jest rozdzierający mocą gitar, potęgą głębokiego basu i głośnej perkusji. Do takiego brzmienia PASTORE przyzwyczaił, w taki Pastore czuje się najlepiej, tyle, że tym razem ta potęga instrumentów zdominowała go. Może i chciałby być na planie pierwszym, może był taki zamysł, ale w procesie produkcji wyszło coś innego i tym razem Mario Pastore nie jest aktorem pierwszoplanowym.
Średnie tempa, średni ładunek dramatyzmu, średnie pomysły na to, jak przykuć uwagę słuchacza.
Pastore usiłuje pogodzić tu i połączyć epicki heavy/power z progresywnością, a czasem nowoczesnością przekazu i to nie wyszło. W rezultacie powstał przeciętny, poniżej oczekiwań album z niekonkretną metalową muzyką, gdzie być może patrząc na elementy oddzielnie trudno się bardzo do czegoś przyczepić, ale razem to nie współgra, niestety.
ocena: 6,5/10
new 13.12.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"