01.01.2019, 16:48:46
Blaze Bayley - The Redemption of William Black (Infinite Entanglement Part III) (2018)
new 14.07.2018
tracklista:
1.Redeemer 04:11
2.Are You Here 02:32
3.Immortal One 02:56
4.The First True Sign 04:04
5.Human Eyes 05:36
6.Prayers of Light 03:25
7.18 Days 04:03
8.Already Won 02:58
9.Life Goes On 05:00
10.The Dark Side of Black 03:25
11.Eagle Spirit 08:50
rok wydania: 2018
gatunek: heavy metal/ power metal
kraj: Wielka Brytania
skład zespołu:
Blaze Bayley - śpiew
oraz
Chris Appleton - gitara
Karl Schramm - gitara basowa
Martin McNee - perkusja
i inni
Trzecia i ostatnia część opowieści o wędrówce Williama Blacka w czasie i przestrzeni.
Jeśli ktoś, z lekka zniesmaczony i znudzony częścią pierwszą "Infinite Entanglement" z 2016 roku nie miał chęci śledzić jego dalszych losów w części drugiej, toi po Act III może jednak sięgnąć.
Oczywiście w pewnych kwestiach Blaze nie mógł już, lub nie chciał niczego zmienić, i ta ostatnia część powiela wszelkie wady i niedostatki dwóch poprzednich.
Po pierwsze, i co zawsze podkreślam - głos Blaze diametralnie się zmienił przez lata i niektórzy nazywają go głosem dojrzalym, inni zaś starczym. Ten"starczy głos" niszczył totalnie, gdy Bayley miał w składzie Bermudezów i grał taki heavy metal, jaki grał, ale w "Infinite Entanglement"...
Jeśli jeszcze w Act I można by mówić o jakichś tam śladowych inspiracjach metalem progresywnym i graniem BLAZE, to generalnie, gdy melodic power metal spotyka Bayleya w Act III, brzmi to czasem po prostu żałośnie.
To chyba wina samego Blaze, bo brzmienie gitary Appletona jest absolutnie błędnie zrobione. Jest to dosyć suchy sound, pozbawiony głębokiej mocy, który zamiast uwypuklać dramatyzm dojrzałego głosu wokalisty, po prostu wysuwa na plan pierwszy pewne słyszalne już niedostatki techniczne.
Oczywiście skład ABSOLVA, który towarzyszy Bayleyowi po raz kolejny, to zestaw bardzo dobrych muzyków. Aplleton to gitarzysta pełen inwencji, finezyjny i wysokiej klasy technik, jednak jak to wszystko tu grają stanowi poważny dysonans z tym, co robi wokalnie Blaze. Posunę się nawet do stwierdzenia, że Blaze się po prostu tym razem przecenił, przecenił swoje realne możliwości, zwłaszcza w tym dynamicznym repertuarze power metalowym, który tu zaprezentował.
O tym jednak za chwilę.
Tworząc koncept o takim, a nie innym epickim wydźwięku, Blaze zapomniał o drugim planie, i tyczy to się całej Trylogii.
Narracje są owszem, fajne i ciekawe, ale gdzie im do mocy artystycznego przekazu Orsona Wellesa w MANOWAR?
Planu drugiego brak, brak tego, co taki plan robi dla klimatu, dla uzyskania spójności, filmowej nośności całego takiego konceptu. Trylogia Bayley'a w zamyśle jest majestatyczną epicką opowieścią o tym, jak pojedynczy człowiek wpływa na losy świata. To wymaga oprawy, a trudno za oprawę uznać efekty na poziomie dwóch pierwszych albumów IRON SAVIOR i trochę wyeksploatowanych heavy epic patentów, które tu zresztą do szczególnie interesujących nie należą.
Skromność użytych środków w takich konceptach rzadko daje efekt, no może poza takimi albumami jak "Streets" SAVATAGE, czy "The Crimson Idol " WASP, żeby wspomnieć tylko te nienastawione na bezpośrednią progresywność.
Pod tym względem Blaze na "III" oferuje tylko power metal i heavy metal, i nic ponadto.
Trzeba jednak podkreślić jedno. Jest to w opcji melodyjnego power i heavy metalu zestaw kompozycji dużo lepszy, niż na dwóch poprzednich albumach o Blacku.
Blaze nie jest odkrywczy, obraca się wokół sprawdzonych riffów i melodii, ale te są naprawdę atrakcyjne.
Nie zdradzając fabuły, muzyczny fundament "The Redemption of William Black" przedstawia się następująco:
1/Redeemer - w powerowym tempie spotyka się gdzieś IRON MAIDEN z BLAZE BAYLEY z 2008 roku i choć ten motyw jest ograny, to warto go posłuchać jeszcze raz.
2/Are You Here - może nawet Blaze cofa się gdzieś do czasu WOLFSBANE i niestety ładuje w refren absolutnie w klimatach AVANTASIA i to jest straszne. Natomiast solo Chrisa Appletona rewelacyjne!
3/Immortal One - rycerski power metal i nie jest to złe, lecz jednak chyba powinien zostawić to młodym zespołom amerykańskim takim jak JUDITACOR czy VISIGOTH
4/The First True Sign - majestatyczny heavy metal, pompatyczny i wzniosły, ale litości, nie z takimi suchymi power metalowymi gitarami - całość prezentuje się jak druga liga niemieckiego rycerskiego powermetalu z Zagłębia Ruhry.
5/Human Eyes - łagodny, melancholijny song z gitarą akustyczną staje się w pewnym momencie monumentalnym środkiem ciężkości tego albumu i to faktycznie utwór godny epickiej sagi, z drugiej strony jednak solo mogłoby być mniej piskliwe
6/ Prayers of Light - zaśpiewał tu Christopher Keith Irvine czyli Chris Jericho z FOZZY i jest to fajne, pod warunkiem, że się lubi WOLFSBANE niekoniecznie z albumu "Wolfsbane", jest tu także pewna dawka średnio dobrego rycerskiego śpiewania i grania, jednak doprawdy tylko średniego.
7/18 Days - jak najbardziej udany numer epicki oparty o motywy celtyckie i anglosaskie, ale Blaze zaśpiewał to w części mocniejszej po prostu słabo, w przeciwieństwie do pani, która mu tam towarzyszy (Liz Owen)
8/Already Won - muzycznie kontynuacja tego niejasno określonego grania z I i II, choć trochę bardziej to przekonuje niż poprzednio w samym klimacie teatralnej opowieści
9/Life Goes On - no właśnie, w części pierwszej to jest piękne, to jest nastrojowe, to buduje atmosferę, tu Blaze jest na swoim miejscu jak najbardziej - rzecz jasna heavy metalowy album nie może się opierać tylko na takich elementach (a może jednak może?) - jest to równocześnie utwór, gdzie sucha gitara jest niezwykle wyraźnie słyszalna - (część druga); ogólnie jednak słucha się tego bardzo przyjemnie
8/Already Won - muzycznie kontynuacja tego niejasno określonego grania z I i II, choć trochę bardziej to przekonuje niż poprzednio w samym klimacie teatralnej opowieści
9/Life Goes On - no właśnie, w części pierwszej to jest piękne, to jest nastrojowe, to buduje atmosferę, tu Blaze jest na swoim miejscu jak najbardziej - rzecz jasna heavy metalowy album nie może się opierać tylko na takich elementach (a może jednak może?) - jest to równocześnie utwór, gdzie sucha gitara jest niezwykle wyraźnie słyszalna - (część druga); ogólnie jednak słucha się tego bardzo przyjemnie
10/ The Dark Side of Black -to już było, jeśli chodzi o melodię zwrotek i w BLAZE i IRON MAIDEN, ale refren jest wspaniały i ta kompozycja jest wyjątkowo udana jako połączenie rytmicznego power i podniosłego eleganckiego epic grania i niech tu nikt nie wspomina o AVANTASIA.
No i zwieńczenie Trylogii o Williamie Blacku. Piękne, monumentalne, wzruszające, epickie, wspaniale podsumowujące całość i Blaze Bayley śpiewa cudownie. Przymykam oko na to brzmienie, przymykam oko na wszystko.
Eagle Spirit zamyka tę historię napisaną przez Blaze Bayley'a przez trzy ostatnie lata.
"The Redemption of William Black (Infinite Entanglement Part III)" jest niewątpliwie najlepszą częścią pod względem kompozycyjnym, obarczona jednak wszystkimi wadami całości.
Ten rozdział jest zamknięty. Dla jednych to przejaw geniuszu i talentu Blaze, dla innych wyraz jego rozbuchanego ego i nieudana próba zmierzenia się z czymś, co go kompozycyjnie i wykonawczo przerosło.
Dla mnie... Do końca nie wiem....
Trzecia część to bardzo dobry album jeśli chodzi o melodie i dobry jeśli wziąć pod uwagę wykonanie, jednak jako koncept nie przekonuje.
Blaze Bayley tworzył już lepsze rzeczy i może teraz pomyśli ponownie o czymś w rodzaju "Promise and Terror"?
Ocena: 8/10
No i zwieńczenie Trylogii o Williamie Blacku. Piękne, monumentalne, wzruszające, epickie, wspaniale podsumowujące całość i Blaze Bayley śpiewa cudownie. Przymykam oko na to brzmienie, przymykam oko na wszystko.
Eagle Spirit zamyka tę historię napisaną przez Blaze Bayley'a przez trzy ostatnie lata.
"The Redemption of William Black (Infinite Entanglement Part III)" jest niewątpliwie najlepszą częścią pod względem kompozycyjnym, obarczona jednak wszystkimi wadami całości.
Ten rozdział jest zamknięty. Dla jednych to przejaw geniuszu i talentu Blaze, dla innych wyraz jego rozbuchanego ego i nieudana próba zmierzenia się z czymś, co go kompozycyjnie i wykonawczo przerosło.
Dla mnie... Do końca nie wiem....
Trzecia część to bardzo dobry album jeśli chodzi o melodie i dobry jeśli wziąć pod uwagę wykonanie, jednak jako koncept nie przekonuje.
Blaze Bayley tworzył już lepsze rzeczy i może teraz pomyśli ponownie o czymś w rodzaju "Promise and Terror"?
Ocena: 8/10
new 14.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"