11.01.2019, 18:43:46
Gloryful - End of the Night (2016)
tracklista:
1.Intro: Dawn of the Raven King 01:24
2.This Means War 03:42
3.The Glorriors 03:48
4.Heart of Evil 05:07
5.Hail to the King 04:19
6.For Victory 04:42
7.End of the Night 04:42
8.God Against Man 05:22
9.On Fire 06:30
8.God Against Man 05:22
9.On Fire 06:30
10.Rise of the Sacred Star 05:39
rok wydania: 2016
gatunek: heavy/power metal
kraj: Niemcy
skład zespołu:
Johnny la Bomba - śpiew
Adrian Eric Weiss - gitara
Jens Basten (Shredmaster J.B.) - gitara
Daniel Perl - gitara basowa
Hartmut Stoof - perkusja
"End of the Night" to trzecia płyta GLORYFUL wydana w ramach kontraktu z Massacre Records w roku 2016.
Nieco wcześniej grupa doznała sporego wzmocnienia, bo miejsce Vittorio Papotto zajął cieniony gitarzysta z kręgów metalu progresywnego Adrian Eric Weiss, który tym razem w duecie Bastenem zagrał potężny melodyjny heavy/power, w którym po raz kolejny można odnaleźć ducha GRAVE DIGGER.
Jeśli poprzedni LP "Ocean Blade" można nazwać romantyczną morską przygodą, to tym razem to mocny rycerski i bojowy heavy/power z zapadającymi w pamięć melodiami i nie od rzeczy będą tu także analogie z brazylijskimi HELLISH WAR i (wczesnym) HIBRIA. Wizytówką i muzyką w pigułce tego LP jest już na początku This Means War. Szybkie kruszące riffy, melodyjne sola i potężne refreny i tak to jest niemal na całej płycie. Znakomity jest w tym stylu Hail to the King, z przygniatającą perkusją w stylu MANOWAR i podobnymi do Adamsa wokalami w zwrotkach i po raz kolejny należy żałować, że refren nie jest tak powalający, jak dewastujące zwrotki, pełne rycerskiej metalowej furii. Nieco gorzej prezentuje się God Against Man, zapewne dlatego, że melodia główna i podstawowe riffy są już bardzo ograne. Natomiast On Fire jest dobry, ale jedynie jako solidny standardowy rycerski heavy/power z Zagłębia Ruhry.
Niektóre kompozycje są wolniejsze, w bardziej równomiernych tempach, oczywiście z obowiązkowymi chórkami i te przypominają nieco łagodniejsze numery GRAVE DIGGER z ostatnich płyt (The Glorriors, Heart of Evil), jednak nie robią jakiegoś ogromnego wrażenia, podobnie zresztą jak numery samych Grabarzy w tej konwencji.
Kapitalnie prezentuje się epicki i nieco amerykański For Victory, patetyczny i zarazem twardy i bardzo melodyjny. Ta kompozycja poza chwytliwym refrenem ma także najciekawszy na całej płycie plan drugi z chórkami.
GLORYFUL uparcie trzyma się ballad akustycznych. Tym razem jest to End of the Night, wzbogacona o instrumenty smyczkowe (Gunnar Vosgröne i Detty Scherner) i jest jak do tej pory najlepszy utwór GLORYFUL w tej kategorii z pięknym refrenem. Nadal nie ideał, ale jak widać, do trzech razy sztuka.
Wreszcie na koniec pewne przełamanie konwencji i bardzo dobrze się słucha kasparkowego w licznych odniesieniach Rise of the Sacred Star. "ooo ooo" jest tu zbędne, ale jak widać, GLORYFUL uważa inaczej. Za to gitarowe inkrustacje w tle wyśmienite i mogłoby być tego jeszcze więcej.
Wspaniała jest tu współpraca Bastena i Weissa. Dialogi i pojedynki, zagrywki unisono i naprzemienne ataki są tu na najwyższym poziomie i tak dopełniających się gitarzystów jest w zespołach, nie tylko zresztą niemieckich heavy/power niewielu. Weiss nie afiszuje się tutaj progresywnością swojej gry, jest bardzo dobrze wpasowany w klimat i styl nagrań, wnosi w swoich partiach dużo nowych, niespotykanych wcześniej w GLORYFUL zagrywek. Johnny la Bomba zalicza po raz kolejny doskonały występ, ponadto zdecydowanie interesująco wypada dynamiczna gra perkusisty Hartmuta Stoofa, któremu dano tu dużo swobody.
Tym razem w gronie inżynierów dźwięku zabrakło Dana Swanö, całość przygotował od tej strony ponownie David Vogt z POWERWOLF we własnym Studio Greywolf i chyba brzmieniowo jest to krok wstecz w stosunku do poprzedniej płyty. Oczywiście jest to album wyprodukowany bardzo dobrze, ale GLORYFUL wraca do typowego niemieckiego brzmienia, które w POWERWOLF ubarwione organami prezentuje się fajnie, tu jednak jest jakieś takie sztampowe i zwyczajne.
"End Of Time" to zestaw bardzo sprawnie, a nawet momentami finezyjne odegranych kompozycji, jednak po części bardzo wtórnych i bez tego klimatu, który cechował nagrania z "Ocean Blade".
ocena: 7,9/10
Nieco wcześniej grupa doznała sporego wzmocnienia, bo miejsce Vittorio Papotto zajął cieniony gitarzysta z kręgów metalu progresywnego Adrian Eric Weiss, który tym razem w duecie Bastenem zagrał potężny melodyjny heavy/power, w którym po raz kolejny można odnaleźć ducha GRAVE DIGGER.
Jeśli poprzedni LP "Ocean Blade" można nazwać romantyczną morską przygodą, to tym razem to mocny rycerski i bojowy heavy/power z zapadającymi w pamięć melodiami i nie od rzeczy będą tu także analogie z brazylijskimi HELLISH WAR i (wczesnym) HIBRIA. Wizytówką i muzyką w pigułce tego LP jest już na początku This Means War. Szybkie kruszące riffy, melodyjne sola i potężne refreny i tak to jest niemal na całej płycie. Znakomity jest w tym stylu Hail to the King, z przygniatającą perkusją w stylu MANOWAR i podobnymi do Adamsa wokalami w zwrotkach i po raz kolejny należy żałować, że refren nie jest tak powalający, jak dewastujące zwrotki, pełne rycerskiej metalowej furii. Nieco gorzej prezentuje się God Against Man, zapewne dlatego, że melodia główna i podstawowe riffy są już bardzo ograne. Natomiast On Fire jest dobry, ale jedynie jako solidny standardowy rycerski heavy/power z Zagłębia Ruhry.
Niektóre kompozycje są wolniejsze, w bardziej równomiernych tempach, oczywiście z obowiązkowymi chórkami i te przypominają nieco łagodniejsze numery GRAVE DIGGER z ostatnich płyt (The Glorriors, Heart of Evil), jednak nie robią jakiegoś ogromnego wrażenia, podobnie zresztą jak numery samych Grabarzy w tej konwencji.
Kapitalnie prezentuje się epicki i nieco amerykański For Victory, patetyczny i zarazem twardy i bardzo melodyjny. Ta kompozycja poza chwytliwym refrenem ma także najciekawszy na całej płycie plan drugi z chórkami.
GLORYFUL uparcie trzyma się ballad akustycznych. Tym razem jest to End of the Night, wzbogacona o instrumenty smyczkowe (Gunnar Vosgröne i Detty Scherner) i jest jak do tej pory najlepszy utwór GLORYFUL w tej kategorii z pięknym refrenem. Nadal nie ideał, ale jak widać, do trzech razy sztuka.
Wreszcie na koniec pewne przełamanie konwencji i bardzo dobrze się słucha kasparkowego w licznych odniesieniach Rise of the Sacred Star. "ooo ooo" jest tu zbędne, ale jak widać, GLORYFUL uważa inaczej. Za to gitarowe inkrustacje w tle wyśmienite i mogłoby być tego jeszcze więcej.
Wspaniała jest tu współpraca Bastena i Weissa. Dialogi i pojedynki, zagrywki unisono i naprzemienne ataki są tu na najwyższym poziomie i tak dopełniających się gitarzystów jest w zespołach, nie tylko zresztą niemieckich heavy/power niewielu. Weiss nie afiszuje się tutaj progresywnością swojej gry, jest bardzo dobrze wpasowany w klimat i styl nagrań, wnosi w swoich partiach dużo nowych, niespotykanych wcześniej w GLORYFUL zagrywek. Johnny la Bomba zalicza po raz kolejny doskonały występ, ponadto zdecydowanie interesująco wypada dynamiczna gra perkusisty Hartmuta Stoofa, któremu dano tu dużo swobody.
Tym razem w gronie inżynierów dźwięku zabrakło Dana Swanö, całość przygotował od tej strony ponownie David Vogt z POWERWOLF we własnym Studio Greywolf i chyba brzmieniowo jest to krok wstecz w stosunku do poprzedniej płyty. Oczywiście jest to album wyprodukowany bardzo dobrze, ale GLORYFUL wraca do typowego niemieckiego brzmienia, które w POWERWOLF ubarwione organami prezentuje się fajnie, tu jednak jest jakieś takie sztampowe i zwyczajne.
"End Of Time" to zestaw bardzo sprawnie, a nawet momentami finezyjne odegranych kompozycji, jednak po części bardzo wtórnych i bez tego klimatu, który cechował nagrania z "Ocean Blade".
ocena: 7,9/10
new 11.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"