21.01.2019, 14:46:20
Flotsam And Jetsam - Flotsam And Jetsam (2016)
Tracklista:
1. Seventh Seal 05:50
2. Life Is a Mess 04:20
3. Taser 04:11
4. Iron Maiden 03:40
5. Verge of Tragedy 05:19
5. Verge of Tragedy 05:19
6. Creeper 05:33
7. L.O.T.D. 04:47
8. The Incantation 01:38
8. The Incantation 01:38
9. Monkey Wrench 04:15
10. Forbidden Territories 06:44
11.Smoking Gun 04:55
12.Forbidden Territories 06:44
11.Smoking Gun 04:55
12.Forbidden Territories 06:44
Rok wydania: 2016
Gatunek: heavy/power/thrash metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Eric "A.K." Knutson - śpiew
Steve Conley - gitara
Michael Gilbert - gitara
Michael Spencer - gitara basowa
Jason Bittner - perkusja
Rok 2014 był w przypadku FLOTSAM AND JETSAM pewnego rodzaju apogeum bezsilności twórczej, bo jaki sens miało nagrywanie ponownie całego "No Place For Disgrace"? Według mnie żadnego, choć tego rodzaju płyty stały się w ostatnich latach bardzo modne. Ubył Ward, powrócił po bardzo wielu latach Michael Spencer, który był w składzie zespołu w okresie prac przygotowawczych do nagrania pierwszego "No Place For Disgrace" właśnie.
Ta płyta, nagrania powtórnie sukcesu nie przyniosła i skład niemal się rozleciał, gdyż jeszcze w tym samym roku odeszli gitarzysta Edward Carlson i perkusista Kelly Smith. Conley, który zastąpił Carlsona grał do tego czasu kiedyś w mało znanym power/thrashowym F5, natomiast Bittner kojarzony był z grającym metalcore SHADOW FALL.
FLOTSAM AND JETSAM bez Edwarda Carlsona? Trochę to dziwne...
Nowy skład nagrał jednak płytę o prostym tytule "Flotsam And Jetsam", który mógłby sugerować, że zespół mówi - "To nadal my - FLOTSAM AND JETSAM". Dopóki ta ekipa nie gra bluesa takie stwierdzenie jest zawsze bezpieczne, bo przecież panowie z Phoenix grali już wcześniej różne metalowe rzeczy.
Rok 2014 był w przypadku FLOTSAM AND JETSAM pewnego rodzaju apogeum bezsilności twórczej, bo jaki sens miało nagrywanie ponownie całego "No Place For Disgrace"? Według mnie żadnego, choć tego rodzaju płyty stały się w ostatnich latach bardzo modne. Ubył Ward, powrócił po bardzo wielu latach Michael Spencer, który był w składzie zespołu w okresie prac przygotowawczych do nagrania pierwszego "No Place For Disgrace" właśnie.
Ta płyta, nagrania powtórnie sukcesu nie przyniosła i skład niemal się rozleciał, gdyż jeszcze w tym samym roku odeszli gitarzysta Edward Carlson i perkusista Kelly Smith. Conley, który zastąpił Carlsona grał do tego czasu kiedyś w mało znanym power/thrashowym F5, natomiast Bittner kojarzony był z grającym metalcore SHADOW FALL.
FLOTSAM AND JETSAM bez Edwarda Carlsona? Trochę to dziwne...
Nowy skład nagrał jednak płytę o prostym tytule "Flotsam And Jetsam", który mógłby sugerować, że zespół mówi - "To nadal my - FLOTSAM AND JETSAM". Dopóki ta ekipa nie gra bluesa takie stwierdzenie jest zawsze bezpieczne, bo przecież panowie z Phoenix grali już wcześniej różne metalowe rzeczy.
Tym razem jest to dosyć typowy amerykański heavy/power mocno nasycony thrashowymi riffami klasycznymi mi dla tego zespołu, można nawet powiedzieć, że wykorzystanymi już wielokrotnie wcześniej.
Specyficzna rytmika thrashowa FAJ pojawia się najwyraźniej w Life Is a Mess, L.O.T.D. oraz w Smoking Gun i ta kompozycja jest chyba najlepsza na całej płycie, chociaż wydaje się, że grupa stawia na ostatni Forbidden Territories, ten jest jednakże ulepiony z ogranych zagrywek FAJ z lat 80tych. Heavy/power/thrash jaki grają w Monkey Wrench czy Time to Go jest owszem, bardzo poprawny, ale nie są to numery ani chwytliwe, ani specjalnie rozpoznawalne.
Jest także nieco groove w gitarach Taser, i, co bardzo ciekawe, mnóstwo IRON MAIDEN w Iron Maiden. Zupełnie niepotrzebnie, bo ani to dobre jako IRON MAIDEN, ani tym bardziej jako FLOTSAM AND JETSAM. W Verge of Tragedy i Creeper, poza mocnymi riffami, jest także odrobina klasycznej chłodnej psychodelii generowanej przez ten band.
Brak Carlsona nie jest szczególnie mocno odczuwalny, bo Conley gra bardzo dobrze. Sola ogólnie udane, podobnie jak występ dynamicznego Jasona Bittnera, dodającego tu odrobinę punkowej maniery do pracy sekcji rytmicznej. "A.K." w formie bardzo dobrej, choć już tak wysoko jak kiedyś to on nie wchodzi.
Produkcja bardzo dobra, szczególnie w kwestii brzmienia sekcji rytmicznej, bez przybrudzenia i rozmywania całości soundu.
Generalnie jest to album zachowawczy, ostrożny w eksperymentowaniu, tradycyjny dla FLOTSAM AN JETSAM z wieku XX i na taki stylizowany. Nie ma tu jednak ani jednej kompozycji wybitnej, bardzo dobrych może ze dwa lub trzy i odnosi się wrażenie wtórności i braku świeżych pomysłów. Raczej dalekie miejsce w zestawieniu najlepszych płyt grupy...
ocena: 7/10
new 21.01.2019
Brak Carlsona nie jest szczególnie mocno odczuwalny, bo Conley gra bardzo dobrze. Sola ogólnie udane, podobnie jak występ dynamicznego Jasona Bittnera, dodającego tu odrobinę punkowej maniery do pracy sekcji rytmicznej. "A.K." w formie bardzo dobrej, choć już tak wysoko jak kiedyś to on nie wchodzi.
Produkcja bardzo dobra, szczególnie w kwestii brzmienia sekcji rytmicznej, bez przybrudzenia i rozmywania całości soundu.
Generalnie jest to album zachowawczy, ostrożny w eksperymentowaniu, tradycyjny dla FLOTSAM AN JETSAM z wieku XX i na taki stylizowany. Nie ma tu jednak ani jednej kompozycji wybitnej, bardzo dobrych może ze dwa lub trzy i odnosi się wrażenie wtórności i braku świeżych pomysłów. Raczej dalekie miejsce w zestawieniu najlepszych płyt grupy...
ocena: 7/10
new 21.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"