01.02.2019, 20:07:33
Wykonałem krok trzeci z siedmiu. Po raz trzeci ukończyłem Przeznaczenie tym razem wcielając się w Maga Ognia. Nie była to łatwa droga. Zaklęcia magiczne okazały się być niezwykle kosztowne jeśli chodzi o wydatek many. Pierwsze etapy przygody to była niezwykła męczarnia, bo klasyczna kula ognia zaskakująco rzadko radziła sobie w wystarczający sposób z przeciwnikami. Mimo bycia magiem trzeba było często sięgać po miecz lub kostur a także po zwoje z zaklęciami z domen innych niż Ogień. Jednak sytuacja odwróciła się diametralnie, gdy tylko udało się zdobyć Szpon Beliara. Stworzona dzięki niemu runa Zemsta Beliara to niezwykle potężne narzędzie zniszczenia. Orkowie? Żaden problem. Stado wargów? Pestka. Ożywieńcy? Pfff. A może gromada smoczych zębaczy? Też nie mają szans. I to wszystko w DRUGIM rozdziale! Mag Ognia zdecydowanie posiada ogromny potencjał, ale z drugiej strony jest to jedyne zaklęcie, które ma u niego sens. Nauka jakichkolwiek innych run z dziedziny magii ognia to moim zdaniem bezsensowny wydatek. Warto jedynie nauczyć się runy leczenia no i oczywiście kuli ognia, którą trzeba będzie się wspomagać zanim zdobędziemy opisaną wyżej Zemstę. Zdarzają się nieliczne magiczne istoty, które są niewrażliwe na ten czar ale z nimi sobie poradzimy za pomocą zwojów z innymi zaklęciami. I te zwoje w zupełności wystarczą, żadne inne runy nie są warte świeczki. Zemsta Beliara gniecie wszystko. Warto zauważyć, że największą pożogę ta runa sieje na pierwszym, nieulepszonym poziomie. Wbrew wszelkiej logice im bardziej ulepszona Zemsta tym bardziej jej skuteczność spada. No ale mniejsza o szczegóły, ważne, że czar jest zajebisty, zarówno audiowizualnie jak i w walce.
Jeżeli chodzi o warstwę liryczną gry... No cóż, czy ładnie się po raz wtóry powtarzać? Rozpisywałem się nad tym w przypadku poprzednich podsumowań mojej rozgrywki. Jednak muszę podkreślić, że wgłębiając się w fabułę i wysłuchując tych wszystkich dialogów bawiłem się przednie. Mimo tego, że znam już tą grę dobrze to przechodząc po raz kolejny zawsze utrwalają się jakieś szczególiki, które wymykały się z pamięci poprzednimi razy.
Co prawda o gustach się nie dyskutuje, ale mi kompletnie nie podoba się wątek Magnata. W żaden sposób nie umiem nabrać szacunku do Garingora, który dla mnie ciągle zostanie tym upierdliwym Wrzodem ze Starego Obozu. Wiele zadań z nim związanych również nie jest najwyższych lotów i czasem polegają tylko na tym aby pójść wymienić kilka słów z inną dokładnie wskazaną osobą i wrócić. (na przykład z gwardzistami).
Prześwietliłem trochę w internecie imię Ernesto Ortoj. Okazało się, że ta postać została przez was wyciągnięta z czeluści skryptów gry. Może warto wtłoczyć tego tajemniczego pana do powstającej właśnie kolejnej części Sagi i rozwinięcie jego historii?
Jeżeli chodzi o warstwę liryczną gry... No cóż, czy ładnie się po raz wtóry powtarzać? Rozpisywałem się nad tym w przypadku poprzednich podsumowań mojej rozgrywki. Jednak muszę podkreślić, że wgłębiając się w fabułę i wysłuchując tych wszystkich dialogów bawiłem się przednie. Mimo tego, że znam już tą grę dobrze to przechodząc po raz kolejny zawsze utrwalają się jakieś szczególiki, które wymykały się z pamięci poprzednimi razy.
Co prawda o gustach się nie dyskutuje, ale mi kompletnie nie podoba się wątek Magnata. W żaden sposób nie umiem nabrać szacunku do Garingora, który dla mnie ciągle zostanie tym upierdliwym Wrzodem ze Starego Obozu. Wiele zadań z nim związanych również nie jest najwyższych lotów i czasem polegają tylko na tym aby pójść wymienić kilka słów z inną dokładnie wskazaną osobą i wrócić. (na przykład z gwardzistami).
Prześwietliłem trochę w internecie imię Ernesto Ortoj. Okazało się, że ta postać została przez was wyciągnięta z czeluści skryptów gry. Może warto wtłoczyć tego tajemniczego pana do powstającej właśnie kolejnej części Sagi i rozwinięcie jego historii?