15.03.2019, 14:41:20
Anthem - Immortal (2006)
Tracklista:
1. Immortal Bind 04:32
2. Soul Motor 03:34
3. Mob Groove 04:26
4. Ignite 03:59
5. The Beginning 04:05
6. Freak Out! 04:50
7. Insomnia 04:13
8. Unknown World 04:41
9. Betrayer 03:58
9. Betrayer 03:58
10.Echoes in the Dark 05:15
11.Road to Nowhere 04:05
11.Road to Nowhere 04:05
Rok wydania: 2006
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Japonia
Skład zespołu:
Eizo Sakamoto - śpiew
Akio Shimizu - gitara
Naoto Shibata - gitara basowa
Hirotsugu Homma - perkusja
Niezmordowany ANTHEM w niezmienionym składzie zaprezentował w roku 2006 kolejny album "Immortal".
To, co grali na kilku poprzednich płytach, podobało się nie tylko w Japonii, więc Shibata jako kompozytor nie musiał ponownie wymyślać prochu.
Solidne jest otwarcie w postaci Immortal Bind, dynamicznego heavy/power z wpadającym w ucho łagodniejszym rock/metalowym refrenem no i słychać, ze Shimizu jest bardziej chętny do gry niż w roku 2004. Ta gitara ma więcej energii, a solo, choć niezbyt długie, jest wirtuozerskie. Potwierdza to dewastujący speed/ heavy/power metalowy Soul Motor przypominający killery METALUCIFER, z refrenem o mocy atomowego holownika i bezwzględnym, zawadiackim solem Shimizu. Ekstraklasa!
Potem trochę wolniej, ale twardo i rytmicznie w melodyjnym Mob Groove oraz wielce przebojowym Ignite z pięknie ryczącą gitarą. Elegancki i niezwykle potoczysty The Beginning to kolejny killer, który zwala tu z nóg. Trochę neoklasyki, trochę patosu, ultra atrakcyjny refren i jest fantastyczny kawałek, choć przecież w gruncie rzeczy bardzo prosty. Freak Out! Niesamowity rockowy feeling emanuje z tej kompozycji osadzonej w tradycji heavy rocka lat 70 i 80tych i ta gitara tu wręcz hipnotyzuje, a Sakamoto pokazuje głosowy pazur i wspaniały zasięg.
Tak, ANTHEM jest w formie i udowadnia to po raz kolejny w instrumentalnym Insomnia i zaraz potem w niesamowitym Unknown World. No moc, po prostu moc nowocześnie zagranego RAINBOW. Jest to numer bez wątpienia mieszczący się na każdym "Best Of" ANTHEM. Morderczy chóralny refren i Sakamoto jak rockowy potwór nad tym wszystkim!
Świetny przecież, ostry, nasycony basem Betrayer trochę blednie przy swoim poprzedniku, ale to także klasa i pierwsza liga. Potem Skamoto ryknął sobie przeciągle na początku Road to Nowhere i w efekcie dostajemy rasowy melodyjny, painkillerowy heavy/power z refrenem w stylu... SINNER (!). Doskonała kompozycja zagrana w świetnym tempie. Jedynie tylko Echoes in the Dark, łagodniejszy i bardziej skierowany do japońskiej publiczności i fanów JRocka lekko odstaje poziomem od pozostałych kompozycji.
Jeśli przy okazji "Eternal Warrior" można było mieć drobne zastrzeżenia do wokalu Sakamoto, to tym razem wyśpiewuje on chyba swoją najlepszą dotychczasową partię w ANTHEM. Rasowy heavy metalowy wokalista, bez trudu górujący nad ostrą gitarą i mocną sekcją rytmiczną. Jeśli chodzi o sound, to mamy tu zdecydowany powrót do soczystego i klarownego brzmienia z albumu "Overload" i odpowiedzialny za mastering w Anglii Ian Cooper zrobił to lepiej niż na płycie poprzedniej.
Soczysty, pełen energii i udanych melodii metal japońskich pionierów heavy/power, wykonany na wyśmienitym poziomie.
Klasa!
Ocena: 9,1/10
new 15.03.2019
To, co grali na kilku poprzednich płytach, podobało się nie tylko w Japonii, więc Shibata jako kompozytor nie musiał ponownie wymyślać prochu.
Solidne jest otwarcie w postaci Immortal Bind, dynamicznego heavy/power z wpadającym w ucho łagodniejszym rock/metalowym refrenem no i słychać, ze Shimizu jest bardziej chętny do gry niż w roku 2004. Ta gitara ma więcej energii, a solo, choć niezbyt długie, jest wirtuozerskie. Potwierdza to dewastujący speed/ heavy/power metalowy Soul Motor przypominający killery METALUCIFER, z refrenem o mocy atomowego holownika i bezwzględnym, zawadiackim solem Shimizu. Ekstraklasa!
Potem trochę wolniej, ale twardo i rytmicznie w melodyjnym Mob Groove oraz wielce przebojowym Ignite z pięknie ryczącą gitarą. Elegancki i niezwykle potoczysty The Beginning to kolejny killer, który zwala tu z nóg. Trochę neoklasyki, trochę patosu, ultra atrakcyjny refren i jest fantastyczny kawałek, choć przecież w gruncie rzeczy bardzo prosty. Freak Out! Niesamowity rockowy feeling emanuje z tej kompozycji osadzonej w tradycji heavy rocka lat 70 i 80tych i ta gitara tu wręcz hipnotyzuje, a Sakamoto pokazuje głosowy pazur i wspaniały zasięg.
Tak, ANTHEM jest w formie i udowadnia to po raz kolejny w instrumentalnym Insomnia i zaraz potem w niesamowitym Unknown World. No moc, po prostu moc nowocześnie zagranego RAINBOW. Jest to numer bez wątpienia mieszczący się na każdym "Best Of" ANTHEM. Morderczy chóralny refren i Sakamoto jak rockowy potwór nad tym wszystkim!
Świetny przecież, ostry, nasycony basem Betrayer trochę blednie przy swoim poprzedniku, ale to także klasa i pierwsza liga. Potem Skamoto ryknął sobie przeciągle na początku Road to Nowhere i w efekcie dostajemy rasowy melodyjny, painkillerowy heavy/power z refrenem w stylu... SINNER (!). Doskonała kompozycja zagrana w świetnym tempie. Jedynie tylko Echoes in the Dark, łagodniejszy i bardziej skierowany do japońskiej publiczności i fanów JRocka lekko odstaje poziomem od pozostałych kompozycji.
Jeśli przy okazji "Eternal Warrior" można było mieć drobne zastrzeżenia do wokalu Sakamoto, to tym razem wyśpiewuje on chyba swoją najlepszą dotychczasową partię w ANTHEM. Rasowy heavy metalowy wokalista, bez trudu górujący nad ostrą gitarą i mocną sekcją rytmiczną. Jeśli chodzi o sound, to mamy tu zdecydowany powrót do soczystego i klarownego brzmienia z albumu "Overload" i odpowiedzialny za mastering w Anglii Ian Cooper zrobił to lepiej niż na płycie poprzedniej.
Soczysty, pełen energii i udanych melodii metal japońskich pionierów heavy/power, wykonany na wyśmienitym poziomie.
Klasa!
Ocena: 9,1/10
new 15.03.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"