Liege Lord
#3
Liege Lord - Master Control (1988)

[Obrazek: R-2455316-1396097395-5449.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Fear Itself 04:27
2. Eye of the Storm 04:18
3. Master Control 05:09
4. Kill the King (Rainbow cover) 03:46
5. Soldiers' Fortune 03:03
6. Feel the Blade 03:34
7. Broken Wasteland 04:15
8. Rapture 04:28
9. Suspicion 03:31
10.Fallout 05:44

Rok wydania: 1988
Gatunek: Power Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Joe Comeau - śpiew
Paul Nelson - gitara
Tony Truglio - gitara
Matt Vinci - gitar basowa
Frank Cortese - perkusja

Nadchodzą czasy ciężkie, nadchodzą czasy trudne. Druga połowa lat 80tych to powolne, ale nieubłagane odmierzanie czasu, jaki pozostał jeszcze prawdziwemu USPM w XX wieku. Rok 1987 to rok odejścia z LIEGE LORD Andy Michauda, ale jeszcze nie koniec historii tego zespołu. Grupa ma kontrakt z Metal Blade, a frontmanem zostaje Joseph Comeau z Rochester, wówczas jeszcze nieznany, ale po latach filar OVERKILL i ANNIHILATOR. W sierpniu 1988 LIEGE LORD po raz trzeci atakuje albumem zatytułowanym "Master Control" i prawie natychmiast po jego ukazaniu sę w wielu kręgach huczy, że pojawiło się nowe arcydzieło USPM. Faktem jest, że natarcia gitarzystów są potężne, a wokal Comeau wyborny i idealnie wpasowany w moc generowaną przez gitarzystów, ale ...

Właśnie, LIEGE LORD coś zatracił. Zatracił finezję, która wcześniej wraz z epicką klimatyczną otoczką była jego najbardziej rozpoznawalnymi atutami i tu prezentuje się jak pociąg pancerny, ale taki który nie walczy strzelając heroicznie ze wszystkich dział, a po prostu pędzi w obłokach pary do przodu, do przodu.
Twarde, rozpędzone granie to Fear Itself, trochę zwalniają w Eye of the Storm i zaraz wychodzi pewien prymitywizm. Potem znowu szybko, bardzo szybko, krzyczane chórki, niejasna melodia takie w sumie przeciętne solo. Dla kontrastu cover ultra klasyka RAINBOW i oczywiście jest zrobiony wspaniale dzięki ogromnemu wyczuciu gitarzystów oraz świetnemu stylowi śpiewania Comeau, ale przecież nie coverami stoją takie albumy.
Coś się tu popsuło w indywidualnych zagrywkach gitarzystów, to nie jest ten duet z poprzedniej płyty i to nie są te sola. Trudno się zachwycać suchymi zagrywkami w Soldiers' Fortune, który jest po prostu przeciętny i nawet amerykańska werwa jest tu tylko markowana. Owszem, trochę to lepiej wygląda w gitarowych ozdobnikach, ale to słaby kawałek, w jakiś sposób przestarzały w koncepcji i może nowatorski w 1984, ale nie w 1988. Na tym albumie panuje jakiś brak myśli przewodniej, brak jasnego kierunku, jest dużo grania dla grania i tak to wygląda w niewyraźnym Broken Wasteland, w pozornie zadziornym i rycerskim Rapture, w Suspicion. Gitarowe ataki to za mało nawet jak na USPM, a taki mdły refren jak w Suspicion jest po prostu kompromitujący. Czy nie umieją tworzyć atrakcyjnych melodii? Przecież umieją i słychać to dopiero na końcu w Fallout, który w pewien sposób jest zarazem thrashowy i typowy dla tego co w latach 90tych grać będzie JAG PANZER.

Sprawie zagrane przeciętne kompozycje i wyraźny blask nowej gwiazdy wokalu amerykańskiego - Comeau. Na pewno także brzmieniowo spore osiągnięcie, bo to sound mocny i wyrazisty, który stał się wyznacznikiem amerykańskiego heavy/power w zasadzie po dzień dzisiejszy.
Nie można tego albumu przeceniać, jak to czyni bardzo wielu, chyba dlatego że tak po prostu wypada.
Zniszczenie sceny USPM w końcu dosięgło i LIEGE LORD  w roku 1990, gdy został rozwiązany, choć mając status grupy legendarnej. A ponieważ legenda nie umiera nigdy, to w roku 2012 LIEGE LORD został reaktywowany z Comeau i częścią oryginalnego składu i gra dla fanów koncerty na całym świecie, przypominając lata dawnej chwały.


ocena: 6,8/10

new 22.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Liege Lord - przez Memorius - 23.06.2018, 17:03:44
RE: Liege Lord - przez Memorius - 04.08.2019, 19:16:12
RE: Liege Lord - przez Memorius - 22.08.2019, 19:12:28

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości