29.08.2019, 21:43:30
Stormwitch - The Beauty and the Beast (1987)
Tracklista:
1. Call of the Wicked 02:56
2. The Beauty and the Beast 04:21
3. Just for One Night 03:25
4. Emerald Eye 03:41
5. Tears by the Firelight 04:01
5. Tears by the Firelight 04:01
6. Tigers of the Sea 04:06
7. Russia's on Fire 06:04
8. Cheyenne (Where the Eagles Retreat) 05:01
9.Welcome to Bedlam 03:18
9.Welcome to Bedlam 03:18
Rok wydania: 1987
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Andy Aldrian (Andy Mück) - śpiew
Steve Merchant (Stefan Kauffman) - gitara
Lee Tarot (Harald Spengler) - gitara
Ronny Pearson (Ronny Gleisberg) - bas
Pete Lancer (Peter Langer) - perkusja
Na swoje czwartej płycie STORMWITCH postawił na prosty, bardzo prosty heavy metal z elementami hard rocka, pełen chwytliwych refrenów, rokendrolowych riffów i nieskomplikowanych linii melodycznych, ale całość jest jednak odległą od wysublimowanych i wymuskanych produkcji SCORPIONS czy BONFIRE.
Album ten wydała malutka wytwórnia GAMA International, ta sama, która kilka lat wcześniej odważyła się przedstawić światu debiut tej zupełnie wtedy nieznanej formacji.
Nieskrępowana rock/metalowa zabawa zaczyna się już na samym początku znakomitym prościutkim Call of the Wicked z nieprawdopodobnie chwytliwym refrenem, który potem tygodniami się kołacze po głowie. Czasem takie najprostsze rzeczy świadczą o przebłyskach muzycznego geniuszu.
Jest tego oczywiście więcej i rockowy lżejszy song The Beauty and the Beast też jest bardzo udany, aczkolwiek to muzyka naiwna, przy czym na pewno zabieg świadomy. Nieźle wyszedł także bardziej hard rockowy Emerald Eye i tu echa BONFIRE są słyszalne i pewnie głównie z powodu na modę na tego typu muzykę w tym czasie. Oczywiście na pewno w przypadku BONFIRE nie można by usłyszeć takiego solo z elementami neoklasycznymi... A gdy się słucha tej pieśni barda Tears by the Firelight, to na pewno nie można powiedzieć, że jest w stylu BLIND GUARDIAN, bo jednak STORMWITCH był pierwszy. W duecie z Andym zaśpiewała tu Lisa Wheeler.
Co ciekawe, STORMWITCH sięga także po wzorce brytyjskie i Just for One Night to riffowo i w melodii odbicie NWOBHM w tej bardziej rockowej odmianie i do tego całkowicie jest pozbawione niemieckiej toporności. Lekko zwiewnie, z rockowym feelingiem i zadziornym solem gitarowym. Na typowy heavy metal na tej płycie zabrakło pomysłu i słabo brzmi nijaki w melodii i z mdłymi chórkami Tigers of the Sea oraz teoretycznie epicki Russia's on Fire, a raczej systematycznie usypiający. Najbardziej rozczarowująca na tej płycie kompozycja, choć część z narracją po rosyjsku jest zrobiona bardzo gustownie.
Do tego odrobina motywów "indiańskich" w prostym riffowo Cheyenne, który jest nieco za długi oraz na koniec Welcome to Bedlam, gdzie jest coś z ACCEPT i grania brytyjskiego tego okresu, takiego post NWOBHM.
Jeśli chodzi o produkcję, to bas brzmi znakomicie, perkusja także, ale gitary już nie bardzo, bo są i za suche i za lekkie.
Dobre wykonanie, dobry głos Mücka, który jest tu na pewno znacznie bardziej plastyczny i elastyczny, niż większość głosów niemieckiego tradycyjnego metalu tego okresu.
To jest dobra płyta, ale już w tym momencie STORMWITCH zaczyna rozpływać się w tłumie podobnie grających bandów niemieckich, których nieustannie przybywało.
ocena: 7,2/10
new 29.08.2019
Album ten wydała malutka wytwórnia GAMA International, ta sama, która kilka lat wcześniej odważyła się przedstawić światu debiut tej zupełnie wtedy nieznanej formacji.
Nieskrępowana rock/metalowa zabawa zaczyna się już na samym początku znakomitym prościutkim Call of the Wicked z nieprawdopodobnie chwytliwym refrenem, który potem tygodniami się kołacze po głowie. Czasem takie najprostsze rzeczy świadczą o przebłyskach muzycznego geniuszu.
Jest tego oczywiście więcej i rockowy lżejszy song The Beauty and the Beast też jest bardzo udany, aczkolwiek to muzyka naiwna, przy czym na pewno zabieg świadomy. Nieźle wyszedł także bardziej hard rockowy Emerald Eye i tu echa BONFIRE są słyszalne i pewnie głównie z powodu na modę na tego typu muzykę w tym czasie. Oczywiście na pewno w przypadku BONFIRE nie można by usłyszeć takiego solo z elementami neoklasycznymi... A gdy się słucha tej pieśni barda Tears by the Firelight, to na pewno nie można powiedzieć, że jest w stylu BLIND GUARDIAN, bo jednak STORMWITCH był pierwszy. W duecie z Andym zaśpiewała tu Lisa Wheeler.
Co ciekawe, STORMWITCH sięga także po wzorce brytyjskie i Just for One Night to riffowo i w melodii odbicie NWOBHM w tej bardziej rockowej odmianie i do tego całkowicie jest pozbawione niemieckiej toporności. Lekko zwiewnie, z rockowym feelingiem i zadziornym solem gitarowym. Na typowy heavy metal na tej płycie zabrakło pomysłu i słabo brzmi nijaki w melodii i z mdłymi chórkami Tigers of the Sea oraz teoretycznie epicki Russia's on Fire, a raczej systematycznie usypiający. Najbardziej rozczarowująca na tej płycie kompozycja, choć część z narracją po rosyjsku jest zrobiona bardzo gustownie.
Do tego odrobina motywów "indiańskich" w prostym riffowo Cheyenne, który jest nieco za długi oraz na koniec Welcome to Bedlam, gdzie jest coś z ACCEPT i grania brytyjskiego tego okresu, takiego post NWOBHM.
Jeśli chodzi o produkcję, to bas brzmi znakomicie, perkusja także, ale gitary już nie bardzo, bo są i za suche i za lekkie.
Dobre wykonanie, dobry głos Mücka, który jest tu na pewno znacznie bardziej plastyczny i elastyczny, niż większość głosów niemieckiego tradycyjnego metalu tego okresu.
To jest dobra płyta, ale już w tym momencie STORMWITCH zaczyna rozpływać się w tłumie podobnie grających bandów niemieckich, których nieustannie przybywało.
ocena: 7,2/10
new 29.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"