11.09.2019, 08:28:00
Ancient Empire - Wings of the Fallen (2019)
tracklista:
1.A New Dawn 05:46
2.Born in Fire 04:54
3.Wings of the Fallen 05:30
4.IOn the Horizon 06:27
5.Seraph Requiem 03:15
6.The Last Survivor 06:08
6.The Last Survivor 06:08
7.The Ghosts Remain 04:59
8. Edge of the Abyss 06:41
rok wydania: 2019
gatunek: power metal/heavy metal
kraj: USA
skład zespołu:
Joe Liszt - śpiew, gitara, gitara basowa
Steve Pelletier - perkusja
Dużo nagrywa Joe Liszt w ramach ANCIENT EMPIRE. To już piąty album, a od 2016 wychodzi co roku kolejna płyta. Tym razem na początku września na różnych nośnikach zaprezentowany został "Wings Of The Fallen".
LP "Eternal Soldier" wyznaczył bardzo wyśrubowany punkt odniesienia do tego, co w muzyce ANCIENT EMPIRE można uważać za doskonałe, a tematyka dotycząca upadłych aniołów, by nie być banalna, musi mieć stosowną oprawę muzyczną. Trudne zadanie, ale nie dla Liszta w dobrej formie.
Ten jego ulubiony, chłodny i posępny styl narracji sprawdza się tu bardzo dobrze w otwierającym niezbyt szybkim, ale momentami dostojnie galopującym A New Dawn i co za wspaniałe solo Liszt tu gra, solo godne wstępu do takiej epickiej historii! Dramatyzm jest wydobywany gitarowo i wysuwany na plan pierwszy od samego początku. Mocno jest to zaakcentowane w Born in Fire w typowym dla ANCIENT EMPIRE średnim tempie i w rozpoznawalnej rytmice. Jest taki ciepły smutek w tym wszystkim, mniej lub bardziej wyeksponowany, może mniej w Wings of the Fallen, znacznie bardziej dynamicznym, niemal power/thrashowym, z potężnymi bębnami i ponurym majestatem narracji muzycznej. Ten utwór minimalnie rozczarowuje, bo te zwolnienia do klasycznych temp grupy są niepotrzebne i mogłoby się to toczyć szybciej, jak w części początkowej.
Ponury majestat. To dobre określenie na ogólne wrażenie, jakimi emanują te kompozycje. On the Horizon, choć zawiera takie "jaśniejsze" gitarowe ornamentacje, jest zwalisty, pełen zwalistych power metalowych amerykańskich riffów, na swój sposób surowy w muzycznej epickości, a instrumentalny Seraph Requiem jest pomostem łączącym go z The Last Survivor. Tu Liszt zastosował zawsze skuteczny zabieg rozpoczęcia opowieści od gitary, zanim pojawiły się słowa i wyszło to bardzo dobrze. Jest rozpacz i jest mrok, jest doskonała melodia i tylko refren jest nieco poniżej oczekiwań i możliwości, jakie daje motyw główny, pieczołowicie budowany w pierwszej zwrotce. The Ghosts Remain jest bardzo dobry, ale to kompozycja zbudowana z tego co tu już można było wcześniej usłyszeć i niejako stanowi ona wstęp do finału w postaci Edge of the Abyss. Jest to utwór tu najdłuższy, ale warto zauważyć, że od dwóch lat ANCIENT EMPIRE przedstawia utwory nieco krótsze, niż wcześniej i Liszt próbuje zawrzeć więcej treści w węższych ramach czasowych. Finał powinien tu być monumentalnym zwieńczeniem i Edge of the Abyss z pewnością na takie pretenduje, bo jest tu refleksyjny początek z klawiszami, potem jednak ANCIENT EMPIRE decyduje się iść drogą wypróbowaną już na tym albumie i średnio szybki heavy metal dominuje praktycznie do końca. Jednak brakuje finałowego akcentu, takiego prawdziwe patetycznie finałowego...
Steve Pelletier jak zwykle rozgrywa kapitalne partie perkusji, a Liszt przygotował wyjątkowo staranne sola gitarowe, jednak jego forma wokalna jest nieco słabsza niż w 2017 i 2018 roku. Podkreślam - nieco słabsza, a może po prostu charakter kompozycji spowodował, że ten śpiew nieco mniej ekspresyjny, o ile w przypadku tego wokalisty można mówić o ekspresji. Brzmieniowo rewolucji nie ma. Ten sam klasyczny sound gitary i podobnie ustawiona perkusja jak na albumach poprzednich i może tylko blachy są nieco wytłumione.
Trudno powiedzieć, że ten album porywa bojowym heroicznym graniem jak poprzedni. Jest to bardziej stonowana muzyka, wracająca po części do roku 2017 i "The Tower", a w znacznej mierze także odnosząca się jednak do SHADOWKILLER.
ocena: 8,8/10
new 11.09.2019
LP "Eternal Soldier" wyznaczył bardzo wyśrubowany punkt odniesienia do tego, co w muzyce ANCIENT EMPIRE można uważać za doskonałe, a tematyka dotycząca upadłych aniołów, by nie być banalna, musi mieć stosowną oprawę muzyczną. Trudne zadanie, ale nie dla Liszta w dobrej formie.
Ten jego ulubiony, chłodny i posępny styl narracji sprawdza się tu bardzo dobrze w otwierającym niezbyt szybkim, ale momentami dostojnie galopującym A New Dawn i co za wspaniałe solo Liszt tu gra, solo godne wstępu do takiej epickiej historii! Dramatyzm jest wydobywany gitarowo i wysuwany na plan pierwszy od samego początku. Mocno jest to zaakcentowane w Born in Fire w typowym dla ANCIENT EMPIRE średnim tempie i w rozpoznawalnej rytmice. Jest taki ciepły smutek w tym wszystkim, mniej lub bardziej wyeksponowany, może mniej w Wings of the Fallen, znacznie bardziej dynamicznym, niemal power/thrashowym, z potężnymi bębnami i ponurym majestatem narracji muzycznej. Ten utwór minimalnie rozczarowuje, bo te zwolnienia do klasycznych temp grupy są niepotrzebne i mogłoby się to toczyć szybciej, jak w części początkowej.
Ponury majestat. To dobre określenie na ogólne wrażenie, jakimi emanują te kompozycje. On the Horizon, choć zawiera takie "jaśniejsze" gitarowe ornamentacje, jest zwalisty, pełen zwalistych power metalowych amerykańskich riffów, na swój sposób surowy w muzycznej epickości, a instrumentalny Seraph Requiem jest pomostem łączącym go z The Last Survivor. Tu Liszt zastosował zawsze skuteczny zabieg rozpoczęcia opowieści od gitary, zanim pojawiły się słowa i wyszło to bardzo dobrze. Jest rozpacz i jest mrok, jest doskonała melodia i tylko refren jest nieco poniżej oczekiwań i możliwości, jakie daje motyw główny, pieczołowicie budowany w pierwszej zwrotce. The Ghosts Remain jest bardzo dobry, ale to kompozycja zbudowana z tego co tu już można było wcześniej usłyszeć i niejako stanowi ona wstęp do finału w postaci Edge of the Abyss. Jest to utwór tu najdłuższy, ale warto zauważyć, że od dwóch lat ANCIENT EMPIRE przedstawia utwory nieco krótsze, niż wcześniej i Liszt próbuje zawrzeć więcej treści w węższych ramach czasowych. Finał powinien tu być monumentalnym zwieńczeniem i Edge of the Abyss z pewnością na takie pretenduje, bo jest tu refleksyjny początek z klawiszami, potem jednak ANCIENT EMPIRE decyduje się iść drogą wypróbowaną już na tym albumie i średnio szybki heavy metal dominuje praktycznie do końca. Jednak brakuje finałowego akcentu, takiego prawdziwe patetycznie finałowego...
Steve Pelletier jak zwykle rozgrywa kapitalne partie perkusji, a Liszt przygotował wyjątkowo staranne sola gitarowe, jednak jego forma wokalna jest nieco słabsza niż w 2017 i 2018 roku. Podkreślam - nieco słabsza, a może po prostu charakter kompozycji spowodował, że ten śpiew nieco mniej ekspresyjny, o ile w przypadku tego wokalisty można mówić o ekspresji. Brzmieniowo rewolucji nie ma. Ten sam klasyczny sound gitary i podobnie ustawiona perkusja jak na albumach poprzednich i może tylko blachy są nieco wytłumione.
Trudno powiedzieć, że ten album porywa bojowym heroicznym graniem jak poprzedni. Jest to bardziej stonowana muzyka, wracająca po części do roku 2017 i "The Tower", a w znacznej mierze także odnosząca się jednak do SHADOWKILLER.
ocena: 8,8/10
new 11.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"