14.09.2019, 17:37:45
Saint Deamon - Ghost (2019)
Tracklista:
1. Captain Saint D 04:33
2. Call My Name 04:52
3. Return of the Deamons 05:25
4. Ghost 07:12
5. Limelight Dreams 03:58
6. Hell Is Calling 06:34
7. Earth Is Alive 05:50
8. Land of Gold 06:05
8. Land of Gold 06:05
9. Higher 06:03
10.Somewhere Far Beyond 06:35
11.The Exodus, Pt. II 00:40
12.Journey Through the Stars 04:19
13.Break the Sky 06:48
14.Resurrection 02:29
11.The Exodus, Pt. II 00:40
12.Journey Through the Stars 04:19
13.Break the Sky 06:48
14.Resurrection 02:29
Rok wydania: 2019
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Jan Thore Grefstad - śpiew
Andreas Toya Johansson - gitara
Magnus "Nobby" Noberg - gitara basowa
Jarle Byberg - perkusja
Minęło dziesięć długich lat, zanim żaglowiec SAINT DAEMON wyruszył w trzeci rejs. Wrześniową premierę Ram It Down Records poprzedziła sierpniowa w Japonii (Avalon) i jest to niewątpliwie płyta, na którą oczekiwano z wielkimi nadziejami.
Tym razem okręt wypłynął bez Ronny'ego Milianowicza, którego już w roku 2105 zastąpił wszechstronny perkusista Jarle Byberg, no nastroje wśród załogi są zupełnie inne. To słychać już na początku w pełnym pogodnej morskiej przygody Captain Saint D, lekkiej melodyjnej kompozycji w trochę w duchu morskiego power metalu niemieckiego, czy też "Salt" WUTHERING HEIGHTS i czuje się, że to będzie inna podróż niż przed dekadą.
Minęło dziesięć długich lat, zanim żaglowiec SAINT DAEMON wyruszył w trzeci rejs. Wrześniową premierę Ram It Down Records poprzedziła sierpniowa w Japonii (Avalon) i jest to niewątpliwie płyta, na którą oczekiwano z wielkimi nadziejami.
Tym razem okręt wypłynął bez Ronny'ego Milianowicza, którego już w roku 2105 zastąpił wszechstronny perkusista Jarle Byberg, no nastroje wśród załogi są zupełnie inne. To słychać już na początku w pełnym pogodnej morskiej przygody Captain Saint D, lekkiej melodyjnej kompozycji w trochę w duchu morskiego power metalu niemieckiego, czy też "Salt" WUTHERING HEIGHTS i czuje się, że to będzie inna podróż niż przed dekadą.
SAINT DEAMON gra łatwiejszy power metal, pozbawiony cech progresywnych, bez dawnego klimatu i niestety już nie tak frapujący. To prosty, średnio atrakcyjny power metal, jakiego wiele (zwłaszcza w Niemczech) z typowymi euro galopadami w Call My Name, Return of the Deamons, czy też Land of Gold. To nie jest dobre, albo jest co najwyżej dobre, bo te refreny są niewyobrażalnie ograne i wyeksploatowane, i co z tego, że Toya gra z wielką werwą i dynamiką. Przeciętnych melodii nie da się uratować ani stylem gry na gitarze, ani znakomitymi partiami perkusji Jarle Byberga, który równie dobrze gra black metal jak power. Czasem aż szkoda tych pięknych solówek, jakie tu można usłyszeć w wykonaniu Johanssona, przedzielających przeciętne refreny.
W tych kompozycjach, które mają poetycki, nastrojowy charakter, a jest ich niewiele (Ghost, Somewhere Far Beyond), dawny duch tej ekipy powraca, gdzieś trochę w obszarach tegorocznego EVERGREY w morskich klimatach, ale to jest słabsze, dużo słabsze, ocierające się o melodic metal/AOR i z bardzo ograniczoną chwytliwością. Niekiedy nieco modern power rockowych patentów się pojawia (Limelight Dreams, Hell Is Calling, Earth Is Alive, Break the Sky) i jest to przyjazne dla radia, ale chyba innych zalet tu nie ma. Wrażenie wtórności jest przemożne.
Jan Thore Grefstad jest na tej płycie bardzo nierówny. Wysokie zaśpiewy są denerwujące, czasem po prostu słabe, bardziej klimatycznego wokalu niewiele, i w sumie to takie powermetalowe rzemiosło artystyczne. Zawiódł, generalnie zawiódł i najbardziej chyba w Journey Through the Stars. Z pewnością nie zawiódł w bardzo udanym, zagranym w umiarkowanym tempie, klimatycznym i z interesującym planem drugim Higher. Gdyby cała płyta składa się z kompozycji w tym stylu, to odbiór byłby zupełnie inny, jednak trzeba zaznaczyć, że na poprzednich albumach taki utwór zaliczałby się tylko do średniaków.
Tęsknotę za czymś bardziej wysublimowany potęguje symfoniczne zakończenie w postaci Resurrection i to 70 minut muzyki, z której w pamięci pozostaje niewiele.
Sound to dzieło Mistrza Thomasa "PLEC" Johanssona. Solidna robota, ale jakiejś szczególnej ekscytacji nie wywołuje. Bębny mogłyby być ostrzejsze, bas głębszy, Grefstad trochę bardziej cofnięty. O ile w samych kompozycjach pewien element przebojowego modern grania występuje, to sam mix i mastering jest bardzo konserwatywny w szwedzkim stylu i jest nawet krokiem wstecz w stosunku do debiutu grupy.
W kategorii "melodic power" metal to jest płyta dobra, ale w kategorii "muzyka SAINT DEAMON" ta ekipa o ogromnym potencjale niestety zawiodła.
ocena: 7/10
new 14.09.2019
W tych kompozycjach, które mają poetycki, nastrojowy charakter, a jest ich niewiele (Ghost, Somewhere Far Beyond), dawny duch tej ekipy powraca, gdzieś trochę w obszarach tegorocznego EVERGREY w morskich klimatach, ale to jest słabsze, dużo słabsze, ocierające się o melodic metal/AOR i z bardzo ograniczoną chwytliwością. Niekiedy nieco modern power rockowych patentów się pojawia (Limelight Dreams, Hell Is Calling, Earth Is Alive, Break the Sky) i jest to przyjazne dla radia, ale chyba innych zalet tu nie ma. Wrażenie wtórności jest przemożne.
Jan Thore Grefstad jest na tej płycie bardzo nierówny. Wysokie zaśpiewy są denerwujące, czasem po prostu słabe, bardziej klimatycznego wokalu niewiele, i w sumie to takie powermetalowe rzemiosło artystyczne. Zawiódł, generalnie zawiódł i najbardziej chyba w Journey Through the Stars. Z pewnością nie zawiódł w bardzo udanym, zagranym w umiarkowanym tempie, klimatycznym i z interesującym planem drugim Higher. Gdyby cała płyta składa się z kompozycji w tym stylu, to odbiór byłby zupełnie inny, jednak trzeba zaznaczyć, że na poprzednich albumach taki utwór zaliczałby się tylko do średniaków.
Tęsknotę za czymś bardziej wysublimowany potęguje symfoniczne zakończenie w postaci Resurrection i to 70 minut muzyki, z której w pamięci pozostaje niewiele.
Sound to dzieło Mistrza Thomasa "PLEC" Johanssona. Solidna robota, ale jakiejś szczególnej ekscytacji nie wywołuje. Bębny mogłyby być ostrzejsze, bas głębszy, Grefstad trochę bardziej cofnięty. O ile w samych kompozycjach pewien element przebojowego modern grania występuje, to sam mix i mastering jest bardzo konserwatywny w szwedzkim stylu i jest nawet krokiem wstecz w stosunku do debiutu grupy.
W kategorii "melodic power" metal to jest płyta dobra, ale w kategorii "muzyka SAINT DEAMON" ta ekipa o ogromnym potencjale niestety zawiodła.
ocena: 7/10
new 14.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"