Adagio
#5
Adagio - Life (2017)

[Obrazek: R-10847973-1505298159-1793.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Life 09:22
2. The Ladder 06:39
3. Subrahmanya 06:55
4. The Grand Spirit Voyage 06:10
5. Darkness Machine05:42
6. I'll Possess You 05:47
7. Secluded Within Myself 05:52
8. Trippin' Away 06:06
9. Torn 04:37

Rok wydania: 2017
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Francja

Skład:
Kelly Sundown Carpenter - śpiew
Stéphan Forté - gitara
Franck Hermanny - bas
Jelly Cardarelli - perkusja
Kévin Codfert - instrumenty klawiszowe
Mayline - skrzypce

W końcu, po niemal 9 latach oczekiwania, obsuw, braku wytwórni, perkusisty, zmian wokalistów, doczekaliśmy się wydanego własnym nakładem przy pomocy zebranych funduszy na indiegogo, powstało Życie.
Na początku za mikrofonem miał być Palin, potem wielka osobistość Mats Leven, później krążyły różne plotki, zespół pojawiał się i znikał, aż w końcu pojawił się znany z Outworld Kelly Sundown Carpenter i po odsłuchaniu tego albumu trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałaby ta płyta bez niego.

To płyta bardzo frapująca, kładąca ogromny nacisk na wspaniały głos Carpentera, który brzmi bezbłędnie i wspaniale we wszystkich rejestrach, jakich tu występuje. Można odnieść wrażenie, że on tutaj bohaterem i prowadzi całą historię, a Forté z Codfertem z chirurgiczną decyzją dopowiadają i dopełniają dzieła. Sola są bardzo dobre i odważę się stwierdzić, że są to najlepsze, jakie Forté z siebie wykrzesał - jest coś hipnotyzującego w tym minimalizmie i to, jak się uzupełniają z Codfertem jest bardzo frapujące i hipnotyczne.
Ciekawe jest to, że mimo że pod względem technicznym i popisów Forté płyta wcale nie rozczarowuje, co jest ciekawe to fakt, że wcale się aż tak jego obecności nie czuje jak na przykład na Archangels in Black, gdzie solówkami atakował jak czarodziej królikami z kapelusza. Kojarzy mi się to z tym, jak Grapow podszedł do tego w Masterplan - jest, wszystko jest mistrzowskie, a jednocześnie w ogóle się nie odczuwa, że to miał być solowy popis, a bardziej uzupełnienie treści.
Najłatwiej opisać tę płytę stwierdzeniem, że jest to apogeum i zwieńczenie twórczości Stéphan Forté, bo mimo, że płyta ma swoją tożsamość, to jednocześnie brzmi to jak mieszanina wszystkich poprzednich i już w tytułowym Life czuć trochę ducha Underworld, przemieszanego nieco z Archangels in Black, chociaż bez dynamiki tej drugiej płyty.
To samo w "The Ladder", te klawisze ciągle gdzieś są, grając własną melodię. Refreny w obu tych utworach są świetne, tak jak melodie, bardzo hipnotyzujące i transowe, a pasaże wokalne są po prostu mistrzowskie.
Subrahmanya to moc i agresja rodem z Dominate i Archangels in Black, polane progresywnym sosem z Underworld, z kolei w The Grand Spirit Voyage Forte usuwa się w cień przy zwrotkach, dając pole popisu basowi, który brzmi świetnie, a eksplodując w przejściach do refrenu i swoim solowym popisie. Darkness Machine to agresja, growl, kontrast, chóry rodem z Dominate, dobry, ale  najbardziej odstaje na całej płycie. I'll Posses You to znów minimalizm, tym razem znów na froncie Franck Hermanny ze swoim bassem oraz Codfert. Pięknie to się wszystko rozwija w refrenie i uwydatnia jeszcze bardziej przestrzeń i głębię refrenów na całym albumie, tak jak transowość. Secluded Within Myself to kontrast minimalizmu z eksplozją gitary i coś znowu jest w tym z Archangels of Black i Underworld. Trippin' Away to cudowna ballada, pokazująca Carpentera z zupełnie innej, łagodniejszej strony i jego głos kruszy mury. Piękna ballada z cudownym, poruszającym solem.
Na koniec petarda Torn, mieszająca style wszystkich albumów. Zniszczenie wokalne i instrumentalne.

Można odnieść wrażenie, że to płyta Carpentera i to on tutaj gra główną rolę, ale im bardziej się w to wsłuchać, to słychać, że cały zespół działa jak dobrze naoliwiona maszyna, bardzo dobrze się rozumieją i uzupełniają.
Kelly Sundown Carpenter dał wspaniały występ i to chyba jak na razie najlepszy w jego karierze, to samo można powiedzieć o Stéphanie Forté i Kévinie Codfertcie. Świetne sola i melodie razem wygrywają.
Sekcja rytmiczna bardzo dobra, świetne talerze, metaliczny bas, nic nie brzmi płasko i jest bardzo głęboko.
Album pełen hipnotyzujących i mocnych melodii, który może nie wejść za pierwszym razem, ale z każdym kolejnym odsłuchem zyskuje i uzależnia coraz bardziej.
Adagio w pigułce.
Wielka szkoda, że po tej płycie zespół dokonał żywota i został rozwiązany, bo chciałoby się jeszcze kiedyś usłyszeć ich w tym składzie. Z drugiej strony, lepiej odejść z honorem, w wielkim stylu i zostawić po sobie dobre wspomnienie, niż się skompromitować.


Ocena: 9.8/10

SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Adagio - przez Memorius - 16.06.2018, 08:10:53
RE: Adagio - przez Memorius - 13.07.2018, 15:42:39
RE: Adagio - przez Memorius - 11.08.2019, 16:17:41
RE: Adagio - przez Memorius - 22.08.2019, 12:30:43
RE: Adagio - przez SteelHammer - 16.09.2019, 17:24:19

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości