16.09.2019, 19:17:03
Tad Morose - Modus Vivendi (2003)
Tracklista:
1. Anubis 03:54
2. No Mercy 04:14
3. Afraid to Die 05:28
4. Clearly Insane 03:49
5. Cyberdome 04:37
6. Take On the World 05:21
7. Mother Shipton's Words 04:03
8. Unwelcome Guest 04:02
9. Life in a Lonely Grave 07:15
10. When the Spirit Rules the World 04:33
Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Urban Breed - śpiew
Christer Andersson - gitara
Daniel Olsson - gitara
Anders Modd - gitara basowa
Peter Morén - perkusja
TAD MOROSE miał pomysły na porywający heavy/power. Miał ich tyle, że już w roku 2003 Century Media Records w listopadzie wydaje "Modus Vivendi".
Anubis rozpoczyna marsz przez las stalowych kolumn monumentalnych riffów TAD MOROSE... "Ancient" motyw przewodni jest ponury, a moc gitar przytłaczająca. Wypracowany przez TAD MOROSE styl rytmiki umiarkowanych temp sprawdza się tu idealnie, podobnie jak te posępnie przygniatające zwolnienia. Rozpaczliwa posępność to sól tego albumu. Mistrzowskie zagrywki gitarzystów uwypuklają to w dynamicznym, masywnym No Mercy z wysokimi pełnymi bólu wokalami Urbana Breeda i to wrażenie potęguje pełen podskórnego niepokoju Afraid to Die. Doskonałe dalsze plany wokalne wspierają tu Urbana, kruszącego mury głosem i trudno sobie wyobrazić ten album bez niego i bez jego umiejętności wydobywania Mroku w takich ognistych odcieniach. Praca gitarzystów jest równie perfekcyjna we wzajemnych oddziaływaniach jak na dwóch poprzednich albumach i te sola są ponadto jak małe dzieła sztuki same w sobie. Jak stalowa pięść wdziera się w umysł Clearly Insane w manierze amerykańskiej i tu nie biorą żadnych jeńców, a przecież jest w tym i jakaś taka lekkość, wynikająca z całą pewnością ze swobody wykonania.
Cyberdome to z pewnością kompozycja o najbardziej dusznej atmosferze, niemal elegijnym klimacie, pełnym refleksji i zadumy. Powoli się to toczy, jakby leniwie, obrazy przesuwają się jak we śnie, a pełne gitar akustycznych fragmenty tylko potęgują wrażenie nierzeczywistości... Piękne, po prostu piękne... Moc surowych stalowych riffów to Take On the World. To numer, gdzie TAD MOROSE robi po prostu swoje i tak tego robić nikt nie potrafił poza nimi. Tu są jedne z najbardziej wyróżniających się partii perkusyjnych Petera Moréna, co często umyka i umknęło i mnie za pierwszym czy drugim razem. Gwałtowny, pulsujący Mother Shipton's Words to przykład na bardziej melodyjną w power metalowym stylu kompozycję TAD MOROSE, odnoszącą się w refrenach do szwedzkiego, lżejszego power metalu heroicznego. W opcji "TAD MOROSE" jest tu moc ogromna i podobna realna przebojowość.
Post-apokaliptyczny wstęp do Unwelcome Guest wprowadza do kolejnej pełnej mocy i dramatyzmu chłodnej kompozycji, naznaczonej ciętymi riffami naprzemiennie z długimi wybrzmiewaniami. Wracamy niejako przez cały czas do Anubis...
Jakże niespodziewany i porażający jest symfoniczny wstęp do Life in a Lonely Grave. Jest to arcydzieło posępności w heavy/power metalu, a przecież wydawało się, że Cyberdome to granica, której przekroczyć tu się nie da... a przy tym ile kruchego romantyzmu w tym dramacie...
When the Spirit Rules the World jest zdecydowanie najbardziej epickim utworem z tego albumu, oczywiście bezpośrednio nawiązującym do Anubis w warstwie historycznej i motywach "ancient", a refren jest absolutnie doskonały pod względem melodii i niesamowicie nośny. Jest to jeden z najpiękniejszych refrenów jakie pojawiły się ze Szwecji ever. Cudowne...
Potężny szwedzki sound chłodnej stali po raz trzeci w niezmiennej formule stworzonej przez Ulfa Horbelta.
Album absolutnie doskonały i ultra klasyka metalu ze Szwecji.
To, co stało się z tym zespołem już praktycznie w roku 2004 jest nadal zagadką. Nagle coś runęło, w 2005 odchodzi Urban Breed i przez wiele lat poza nieustannymi zmianami składu i obietnicami nie dzieje się nic, zupełnie nic.
Anubis rozpoczyna marsz przez las stalowych kolumn monumentalnych riffów TAD MOROSE... "Ancient" motyw przewodni jest ponury, a moc gitar przytłaczająca. Wypracowany przez TAD MOROSE styl rytmiki umiarkowanych temp sprawdza się tu idealnie, podobnie jak te posępnie przygniatające zwolnienia. Rozpaczliwa posępność to sól tego albumu. Mistrzowskie zagrywki gitarzystów uwypuklają to w dynamicznym, masywnym No Mercy z wysokimi pełnymi bólu wokalami Urbana Breeda i to wrażenie potęguje pełen podskórnego niepokoju Afraid to Die. Doskonałe dalsze plany wokalne wspierają tu Urbana, kruszącego mury głosem i trudno sobie wyobrazić ten album bez niego i bez jego umiejętności wydobywania Mroku w takich ognistych odcieniach. Praca gitarzystów jest równie perfekcyjna we wzajemnych oddziaływaniach jak na dwóch poprzednich albumach i te sola są ponadto jak małe dzieła sztuki same w sobie. Jak stalowa pięść wdziera się w umysł Clearly Insane w manierze amerykańskiej i tu nie biorą żadnych jeńców, a przecież jest w tym i jakaś taka lekkość, wynikająca z całą pewnością ze swobody wykonania.
Cyberdome to z pewnością kompozycja o najbardziej dusznej atmosferze, niemal elegijnym klimacie, pełnym refleksji i zadumy. Powoli się to toczy, jakby leniwie, obrazy przesuwają się jak we śnie, a pełne gitar akustycznych fragmenty tylko potęgują wrażenie nierzeczywistości... Piękne, po prostu piękne... Moc surowych stalowych riffów to Take On the World. To numer, gdzie TAD MOROSE robi po prostu swoje i tak tego robić nikt nie potrafił poza nimi. Tu są jedne z najbardziej wyróżniających się partii perkusyjnych Petera Moréna, co często umyka i umknęło i mnie za pierwszym czy drugim razem. Gwałtowny, pulsujący Mother Shipton's Words to przykład na bardziej melodyjną w power metalowym stylu kompozycję TAD MOROSE, odnoszącą się w refrenach do szwedzkiego, lżejszego power metalu heroicznego. W opcji "TAD MOROSE" jest tu moc ogromna i podobna realna przebojowość.
Post-apokaliptyczny wstęp do Unwelcome Guest wprowadza do kolejnej pełnej mocy i dramatyzmu chłodnej kompozycji, naznaczonej ciętymi riffami naprzemiennie z długimi wybrzmiewaniami. Wracamy niejako przez cały czas do Anubis...
Jakże niespodziewany i porażający jest symfoniczny wstęp do Life in a Lonely Grave. Jest to arcydzieło posępności w heavy/power metalu, a przecież wydawało się, że Cyberdome to granica, której przekroczyć tu się nie da... a przy tym ile kruchego romantyzmu w tym dramacie...
When the Spirit Rules the World jest zdecydowanie najbardziej epickim utworem z tego albumu, oczywiście bezpośrednio nawiązującym do Anubis w warstwie historycznej i motywach "ancient", a refren jest absolutnie doskonały pod względem melodii i niesamowicie nośny. Jest to jeden z najpiękniejszych refrenów jakie pojawiły się ze Szwecji ever. Cudowne...
Potężny szwedzki sound chłodnej stali po raz trzeci w niezmiennej formule stworzonej przez Ulfa Horbelta.
Album absolutnie doskonały i ultra klasyka metalu ze Szwecji.
To, co stało się z tym zespołem już praktycznie w roku 2004 jest nadal zagadką. Nagle coś runęło, w 2005 odchodzi Urban Breed i przez wiele lat poza nieustannymi zmianami składu i obietnicami nie dzieje się nic, zupełnie nic.
ocena: 10/10
new 16.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"