19.09.2019, 21:38:27
Iced Earth – The Dark Saga (1996)
Jon Schaffer - gitara, śpiew
Randy Shawver - gitara
Dave Abell - bas
Mark Prator – perkusja
Tracklista:
1. Dark Saga 03:42
2. I Died for You 03:48
3. Violate 03:38
4. The Hunter 03:55
5. The Last Laugh 03:46
6. Depths of Hell 03:01
7. Vengeance Is Mine 04:22
8. The Suffering (Part 1: Scarred) 05:54
9. The Suffering (Part 2: Slave to the Dark) 04:03
10. The Suffering (Part 3: A Question of Heaven) 07:40
Rok: 1996
Gatunek: Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Matt Barlow - śpiewJon Schaffer - gitara, śpiew
Randy Shawver - gitara
Dave Abell - bas
Mark Prator – perkusja
Jon Schaffer się pogodził z Century Media, skład się dograł i z zespołu odszedł tylko perkusista i zamiast Rodney’a Beasly’a zagrał Mark Prator, który jest dobrze znanym inżynierem i producentem.
Schaffer dość szybko zabrał się za materiał na nową płytę i już rok później dostaliśmy The Dark Saga, concept album oparty na komiksie Spawn, pisanym i rysowanym przez komiksowego guru i magnata rynku zabawek, Todda McFarlane.
Nie zaczyna się to dobrze i tytułowy Dark Saga nie napawa optymizmem, głównie przez bardzo przeciętne melodie i refren, ale od razu słychać, że Barlow już czuje się znacznie lepiej za mikrofonem i śpiewa pewniej, co słychać w półballadowym I Died for You. Iced Earth budzi się dopiero w pełnym mocy i agresywnym Violate, gdzie Barlow nawet w wyższych rejestrach daje radę i dokładnie to samo można powiedzieć o The Last Laugh ze świetnym basem i pokrętnym klimatem. Vengeance is Mine to typowe i bardzo klasyczne riffowanie w niepodrabialnym stylu Iced Earth i solidnie buja. To są trzy utwory, które wybijają się bardzo pozytywnie i szkoda, że nie ma więcej czegoś takiego, tylko miękko, delikatnie i bez pomysłu, Scarred jest po prostu fatalne i jest to niemal 6 minut zamulania i jedyne, co się wybija na plus to refren, chociaż i on szału nie robi. Slave to the Dark zaczyna się niepokojąco podobnie, ale na szczęście szybko zespół budzi się do życia i daje bardzo chwytliwą melodię z dobrym refrenem i bardzo dobrym solem.
A Question of Heaven to w pewnym sensie perła tego albumu, bo to dziś już klasyczna „ballada” Iced Earth, przyjemne się tego słucha, Barlow daje dobry występ i to głównie raczej jego utwór. Solidne zwieńczenie dobrego albumu.
Brzmienie bardzo czyste i selektywne, słychać dobrze każdy instrument i bas nigdzie nie ginie i nikt nikogo nie zagłusza ani nie próbuje się przekrzykiwać.
Problemem tego albumu są kompozycje, bo szału nie ma. Duża część to niestety nieudolne próby melancholii i romantyzmu, które jednak brzmią aż nazbyt słodko i jest za dużo soft, a za mało Violate.
Ocena: 7/10
SteelHammer