26.09.2019, 20:39:57
Time Requiem - The Inner Circle (2004)
Tracklista:
1. Reflections 05:53
2. The Inner Circle of Reality 11:41 3. Dreams of Tomorrow 07:03
4. Attar of Roses 05:34
5. Definition of Insanity 05:37
6. Quest of a Million Souls 04:54
7. Hidden Memories 07:26
8. Bach Prelude Variations (J.S. Bach) 00:44
Rok: 2004
Gatunek: Progressive Melodic Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Apollo Papathanasio - śpiew
Magnus Nordh - gitara
Jonas Reingold - bas
Zoltan Csörsz - perkusja
Richard Andersson - instrumenty klawiszowe
Richard Andersson był trochę zajęty od czasu debiutu, to trochę pograł z Evil Masquerade, to stworzył kolejny projekt, gdzie przeplata się akcent neoklasyczny z progresją Space Odyssey, gdzie zaśpiewał Nils Patrik Johansson. W 2004 roku powrócił jednak do Time Requiem i zaszły pewne zmiany, nie tylko personalne w postaci wymiany sekcji rytmicznej, ale i samej muzyki.
Otwierający płytę Reflections można traktować jako pewien rodzaju pomost, łączący debiut z tym albumem i coś w tym jest z Above and Beyond, chociaż już bez akcentu neoklasycznego, a bardziej progresywnego, mimo to refren jest chwytliwy, a kompozycja przystępna. Ale już słychać zmiany.
Kto uważał, że Nordh grał mało poprzednio i został zdominowany, tutaj tak naprawdę go nie ma i już nawet w otwierającym Reflections bas ma więcej do zagrania niż gitarzysta, który robi jedynie za tło. Andersson zmiażdżył i stłamsił Nordha kompletnie i jest nawet poniżej sekcji rytmicznej.
Może lekkie wspomnienie neoklasyki jest w przerywnikach w niemal 12 minutowym kolosie The Circle of Reality, ogólnie jednak jest progresja i wszystkim rządzi Andersson, o dziwo jednak Nordh budzi się i gra pod koniec krótkie solo, ale nie czuć tej energii i pasji czy to z Majestic czy płyty poprzedniej, jakby się nie odnajdował w tej muzyce.
Trzeba przyznać jednak, że blasty nigdy nie brzmiały tak słodko, jak tutaj.
Dreams of Tomorrow to już jest poziom progresji, który osiąga poziom sztuki dla sztuki, tu znów Nordh się udziela, ale gitara brzmi, jakby była wyczerpana. Altar of Roses to pomieszanie z poplątaniem i próba pogodzenia debiutu z tą płytą, jest motyw lekko neoklasyczny, ale tu nie ma tej mocy i pompatyczności debiutu, do tego Nordha znów nie ma... Wraca na chwilę w Definition of Insanity z rockowym solem, bardzo dobrym zresztą.
Quest of a Million Souls podniosły, boski Apollo prowadzi bosko jak zwykle, nawet Nordh dostał szansę i może to jego najdłuższe solo na tej płycie.
Hidden Memories pewnymi zagrywkami klawiszowymi strasznie przypomina Artension, nawet jest lekko rockowy feeling, ale ładnie to się rozwija w typowo melodic powerowym refrenie. Jakie to lekkie i jak Apollo tu chwyta. Nordh znów nieobecny i zdominowany, prawie jak Staffelbach przez Kuprija.
Produkcja jest dobra, chociaż gitara i perkusja zostały nieco spłaszczone na rzecz wysunięcia na czoło basu. Trudno powiedzieć, co było inspiracją dla tego albumu, czy dokonania Artension z tego okresu, czy może wyczyny z drugiej płyty Ring of Fire.
Szczerze powiedziawszy, różnica pomiędzy debiutem a tą płytą jest niemal identyczna jak rozwój Ring of Fire, który na debiucie zaserwował neoklasykę przemieszaną z progresją, po czym na kolejnych albumach szedł coraz bardziej w rejony progresywne, aż w końcu na trzeciej został tylko progress. Bardzo podobna sytuacja jest tutaj, po części także pod względem brzmienia. Niemal kompletna dominacja gitary przez klawisze z kolei przypomina bardzo Artension.
Apollo jak to Boski Apollo, wyborny jak zwykle i słychać, że czuje się tu jak ryba w wodzie, Andersson to ścisła czołówka, jeśli chodzi o klawisze, to i tutaj jest bez zarzutu, sekcja rytmiczna świetna... Tylko tego Nordha szkoda. Kto wie, może dlatego właśnie odszedł z zespołu niedługo po nagraniu tej płyty?
Więcej progresji, więcej sztuki dla sztuki, a mniej przystępnie podanej progresji płyty poprzedniej.
Gdyby Andersson grał w Ring of Fire i połączyć to z Artension, produkt finalny zapewne wyglądał by właśnie tak.
Album nie jest zły, jest po prostu inny.
Ocena: 8/10
SteelHammer