28.09.2019, 12:20:55
Artension – New Discovery (2003)
Tracklista:
1. New Discovery 06:16
2. Remember My Name 04:31
3. Innocence Lost 04:31
4. The Last Survivor 05:08
5. Hearts Are Broken 03:51
6. Symphonic Expedition 03:57
7. Endless Days 07:06
8. Call of the Wild 05:01
9. Story Teller 04:40
10. Endless Days (Radio edit) 03:36
11. Prelude in E Flat Minor (Theme by J.S. Bach) 01:51
Rok: 2003
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: USA
Skład:
John West - śpiew
Roger Staffelbach - gitara
Kevin Chown - bas
Mike Terrana - perkusja
Vitalij Kuprij - instrumenty klawiszowe
Roger Staffelbach - gitara
Kevin Chown - bas
Mike Terrana - perkusja
Vitalij Kuprij - instrumenty klawiszowe
Dwa lata minęły od świetnego Sacred Pathaways. Kuprij w tym czasie nie próżnował i nagrywał u Marka Boalsa w Ring of Fire, grając tam z Tony MacAlpinem, Terrana był zajęty z Rage, West w Royal Hunt i najmniej w tym czasie zajęci byli Staffelbach i Chown.
Coś się stało, i trudno nawet powiedzieć co, ale każdy chyba przyniósł tu bagaż doświadczeń z innych projektów, w szczególności Kuprij i to już słychać w New Discovery, a najbardziej chyba w bardzo dobrym Innocence Lost, który z neoklasycznym akcentem brzmi jak wyjęty rodem z repertuaru Ring of Fire.
Wracając do New Discovery, to zespół zawsze był krytykowany za zbyt klawiszowe i techniczne podejście i tutaj słychać, że chyba wzięli to sobie do serca. Brak już tej eksplozji i ataków Kuprija i sola w jego wykonaniu są dość skromne. Sama kompozycja odegrana dość mechanicznie i bez życia, a bez szaleństwa pirotechnicznego nawet nie ma czym się zachwycić.
Remember My Name brzmi znacznie ciekawiej, chociaż West ma głos trochę zmęczonego podróżnika, a może to pewne naleciałości Royal Hunt?
The Last Survivor zaczyna się zagrywkami pod Janne Warmana, które pojawiają się również od czasu do czasu na drugim planie. Sam refren wrażenia nie robi, ale sola klawiszowe Kuprija bardzo dobre, szczególnie akcent neoklasyczny, tylko Staffelbach ma znów mało do powiedzenia i więcej gra tu Chown.
Hearts are Broken to znów próba grania AOR, jak to zwykle bywa w Artension i brzmi to fatalnie, szczególnie West tu zadziwia kiepską formą, za to neoklasyczny Symphonic Expedition to fajny utwór instrumentalny, który brzmi chyba najbardziej żywo na tym albumie, ale wrażenia nie robi i grali lepsze rzeczy.
W Endless Days wokalista wraca do formy, szkoda tylko, że sama kompozycja to niezbyt przekonujący i dość rozwlekły AOR, który lepiej był zagrany przez wiele innych ekip. Bardzo dobre solo Staffelbacha, który okazuje się, że jednak tu jest. Chyba tym inspirował się Andersson przy okazji komponowania 2 ostatnich płyt Time Requiem, bo konstrukcja kompozycji brzmi znajomo.
Call of the Wild to znów Artension podszyte rockiem, bardzo przeciętne i ratuje to świetne, choć bardzo krótkie solo Staffelbacha, który zagrał to dość technicznie. W końcu też odżyła sekcja rytmiczna i to chyba jeden z najlepszych momentów na tej płycie.
Story Teller to znów coś z Ring of Fire, dobrze zagrana i pełne życia, ciekawe są tu chórki w wykonaniu Westa i ciekawe, jak by to brzmiało z Boalsem. Staffelbach demoluje duetem z Kuprijem i chciałoby się, aby to trwało dłużej.
Brzmienie charakterystyczne dla Artension, chociaż jakby wyprane z emocji i moim zdaniem lepsze było na płycie poprzedniej.
Pod względem technicznym jest to znacznie poniżej oczekiwań od grupy tak utalentowanej i można by się pokusić o stwierdzenie, że to momentami jest bardziej płyta solowa Westa niż Artension, bo Kuprija jest tu mało, tak jak Staffelbacha, z kolei sekcja też za dużo do powiedzenia nie ma, a przecież to są ludzie utalentowani, co słychać było na wcześniejszych płytach.
Kiedy usunie się część „show” z Artension tak jak wielu krytyków zespołu chciało, pozostaje przekombinowane i dość przeciętne granie progresywne przemieszane z AOR, które mało komu się podobało. Prawdopodobnie dlatego też zagrali już bardziej w swoim stylu na płycie następnej.
Trudna płyta do oceny, bo nie jest ona zła, jest kilka dobrych kompozycji i momentów, ale dobra też nie jest i trochę brakuje.
Miało być Nowe Odkrycie, wyszedł Kotlet Mielony #49, wywołujący lekką zgagę.
Ocena: 6.8/10
SteelHammer