28.09.2019, 16:11:04
Sin Starlett - Digital Overload (2016)
1.Electric Expander 05:30
2.Tear Down the Halls 05:18
3.Force and Thunder 06:41
4.Digital Overload 04:28
5.Savage Nightshifts 06:40
6.The Last Straw 05:40
7.Righteous Saviours 04:59
8.Sideway Warriors 08:44
rok wydania: 2016
gatunek: heavy metal/power metal
kraj: Szwajcaria
skład zespołu:
Elias Felber - śpiew
Jan Horat - gitara
Reno Meier - gitara
Lukas Marti (Cliff Lightyear)- gitara basowa
Elias Burri - perkusja
Trzecia płyta SIN STARLETT i wreszcie Felber wziął się w garść i można go posłuchać bez wstydu na tym LP, wydanym w marcu 2016 roku przez Emanes Metal Records.
Oni się wszyscy wzięli w garść i sola gitarowe są doskonałe, wyraziste i z pięknym feelingiem na tle tnących jak brzytwy szwajcarskich klasycznych gitar power metalowych. Co do Felbera... No po prostu przyjął taki styl, jaki Halford zaprezentował w kompozycji Rapid Fire oraz wziął coś z Byforda, z pewnymi odstępstwami i po prostu stał się mocnym, heavy metalowym punktem zespołu. Do tego nowy basista Cliff Lightyear śmiało sobie poczyna na średnio wyeksponowanym planie dla niego przeznaczonym i ekipa gra bardzo solidny tradycyjny heavy metal, ni to w tradycji brytyjskiej klasyki, ni to KROKUS, i ogólnie pomijając już szufladkowanie, bardzo w wielu momentach atrakcyjny.
Taki atrakcyjny jest tu na pewno dynamiczny i metalowo przebojowy, prosty Electric Expander, natomiast kompletnie dewastują w Tear Down the Halls i tu jest coś z SAXON z najdawniejszych czasów w sposobie riffowania, gdy Brytyjczycy twardo trzymali się jeszcze reguł NWOBHM. Fenomenalny kawałek po prostu!
Trzecia płyta SIN STARLETT i wreszcie Felber wziął się w garść i można go posłuchać bez wstydu na tym LP, wydanym w marcu 2016 roku przez Emanes Metal Records.
Oni się wszyscy wzięli w garść i sola gitarowe są doskonałe, wyraziste i z pięknym feelingiem na tle tnących jak brzytwy szwajcarskich klasycznych gitar power metalowych. Co do Felbera... No po prostu przyjął taki styl, jaki Halford zaprezentował w kompozycji Rapid Fire oraz wziął coś z Byforda, z pewnymi odstępstwami i po prostu stał się mocnym, heavy metalowym punktem zespołu. Do tego nowy basista Cliff Lightyear śmiało sobie poczyna na średnio wyeksponowanym planie dla niego przeznaczonym i ekipa gra bardzo solidny tradycyjny heavy metal, ni to w tradycji brytyjskiej klasyki, ni to KROKUS, i ogólnie pomijając już szufladkowanie, bardzo w wielu momentach atrakcyjny.
Taki atrakcyjny jest tu na pewno dynamiczny i metalowo przebojowy, prosty Electric Expander, natomiast kompletnie dewastują w Tear Down the Halls i tu jest coś z SAXON z najdawniejszych czasów w sposobie riffowania, gdy Brytyjczycy twardo trzymali się jeszcze reguł NWOBHM. Fenomenalny kawałek po prostu!
Force and Thunder ma balladowy początek, potem narasta epicko w stylu TANK z potężnym metalicznym basem i ostatecznie to mix TANK i SAXON, w ogólnie bojowej i dynamicznej stylistyce. Ta dynamika w swej prostocie na tym albumie zachwyca i tak jest w Digital Overload i to zasługa przede wszystkim gitarzystów. Horat i Meire grają te ograne przecież riffy z bezczelnością i niezachwianym przekonaniem o słuszności tego co robią i są fantastyczni. Moc, po prostu moc i ultra brytyjski feeling z dawnych dobrych czasów. Tak jest to także zrobione także w Righteous Saviours, ale tu melodia jest bardziej uniwersalna, a zestawienie twardych zwrotek z melodic metalowym refrenem bardzo dobre.
Oni się po prostu dobrze bawią tym razem, grają zdecydowanie to, co im w duszy gra i jak orkan przechodzą do "painkillerowego" heavy/power metalu w Savage Nightshifts z wystudiowaną elegancją idąc do przodu w tym właśnie stylu.
Momentami są zupełnie nieobliczalni i w The Last Straw rock metalowego pogrywania w łagodnych nostalgicznych obszarach nagle przechodzą do porywającego heavy metalu heroicznego, gdzie gitarzyści grają w stylu Tipton/Downing i są równie zgrani. Album wieńczy długi epicki utwór Sideway Warriors rozpoczynający się od gitar akustycznych, by następnie przeistoczyć się rozdzierającego na strzępy "painkillerowego" potwora z rycerskim refrenem, chórkami i halfordowym wokalem Felbera i pełnymi delikatnej melancholii wolnymi partiami. Zniszczenie!
Szwajcarski styl realizacji jest powszechnie znany. Klasyczne "sharp & clear" z mocarnym po prostu basem i wysuniętym do przodu wokalistą. Tak jest i tutaj i jest to zrobione na najwyższym poziomie. Gitary to żyleta!
Jest to album, jaki mógłby nagrać JUDAS PRIEST, gdyby zostało im odrobinę prawdziwej ikry. Jest to także album deklasujący i zawstydzający całą niemrawą scenę NWOBHM doby współczesnej, zasadniczo prezentującej rock/metal do słuchania w pubie przy kuflu piwa. Z przeciętnego bandu drugiej ligi SIN STARLETT przekształcił się w Classic Metal Monster.
ocena: 9,8/10
new 28.09.2019
new 28.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"