Pathosray
#1
Pathosray – Pathosray (2007)

[Obrazek: R-3856360-1374271059-3881.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Free of Doubt 01:24
2. Faded Crystals 08:16                
3. Lines to Follow 06:54                 
4. Scent of Snow 06:48
5. Sorrow Never Dies 05:31       
6. The Sad Game 09:11                
7. In Salicis Umbra 01:38              
8. Strange Kind of Energy 05:38               
9. Emerald City 07:16
 
Rok: 2007
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: Włochy
 
Skład:
Marco Sandron - śpiew
Luca Luison - gitara
Fabio D'Amore - bas
Ivan Moni Bidin - perkusja
Gianpaolo Rinaldi - instrumenty klawiszowe
 
Zespół powstał w 2000 roku z inicjatywy Bidina, Luisona i Sandrona i na początku działał pod nazwą N.D.E bez większych sukcesów. W 2002 nazwa została zmieniona na Pathosray, nagrali dwa dema i w 2007 roku zostali zauważeni, podpisali kontrakt z Sensory Records i wydali swój debiut.
 
Przede wszystkim, jest to album przeładowany pomysłami, nie zawsze dobrymi i progresja wczesnego Dream Theatre miesza się ze zwykłym, niemal łupankowym niemieckim heavy metalem. Lines to Follow to przykład takiej mieszanki, średnio strawny, z próbami tworzenia tła klawiszowego z lat 70-tych, ale tutaj brzmi to słabo i takie zagrywki klawiszowe wychodziły lepiej chyba dla L. Dużo tutaj prób grania progresywnego metalu, który brzmi strasznie odtwórczo i zachowawczo, taki jest Scent of Snow, który ma odrobinę włoskiego ducha Labyrinth i taki jest The Sad Game, który próbuje być mocny i agresywny, zasypać słuchacza łamańcami, ale to bardziej zlepek średnio pasujących do siebie elementów i niemal 10 minutowa próba ukrycia braku umiejętności kompozycyjnych swoimi możliwościami technicznymi i odtwórczymi grania takich zespołów, jak Bejelit, żeby poza Włochy nie wychodzić. Dokładnie te same problemy, przeładowanie kompozycji albo po prostu kiepska mieszanka gatunków i dobre pomysły zlewają się z fatalnymi.
Dobre, choć oklepane, jest intro Free of Doubt, które prowadzi do udanego Faded Crystals, który jest najlepszą kompozycją na tym albumie i słychać, że najbardziej dopieszczoną.
Bo Strange Kind of Energy to raczej rzemiosło, które lepiej odegrało Labyrinth, a Emerald City chyba próbuje być połączeniem Dream Theatre z Symphony X, a może bardziej progresywne Tad Morose?
 
Za brzmienie odpowiada legendarny Tommy Hansen i chyba trochę przesadził i są momenty, gdzie ginie wokalista albo brzmi to wszystko jak kakofonia. Brzmienie jest dobre, ale do niemieckiego heavy/power albo amerykańskiego power Zandelle.
Sandron śpiewa dobrze, choć bezpiecznie, ale przez dobór brzmienia czasami ma problem z przebiciem się i nie pokazuje tutaj wszystkiego, co potrafi. Technicznie zagrane dobrze, ale jest i wiele ekip, które grają lepiej.
To album jednego utworu i kilku melodii.
 
Ocena: 6/10
 
SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Pathosray - przez SteelHammer - 10.10.2019, 15:12:13
RE: Pathosray - przez SteelHammer - 10.10.2019, 15:13:47

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości