Pathosray
#2
Pathosray – Sunless Skies (2009)

[Obrazek: R-3777932-1374272229-7416.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Crown of Thorns 04:39              
2. Behind the Shadows 05:42      
3. Aurora 04:50                  
4. Quantic Enigma 05:55                
5. In Your Arms 04:46      
6. Sons of the Sunless Sky 05:42                
7. The Coldest Lullaby 04:22        
8. Perpetual Eclipse 02:14             
9. Poltergeist 08:31
 
Rok: 2009
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: Włochy
 
Skład:
Marco Sandron - śpiew
Alessio Velliscig - gitara
Fabio D'Amore - bas
Ivan Moni Bidin - perkusja
Gianpaolo Rinaldi - instrumenty klawiszowe
 
Debiut Pathosray, mimo wsparcia dużej wytwórni, z zespołu odszedł Luca Luison i został zastąpiony przez Alessio Vellisciga, zmieniła się też wytwórnia, tym razem jest to Frontiers Recods.
 
Widać zespół wyciągnął wnioski z płyty poprzedniej i zamiast niestrawnego, rozmytego,  przekombinowanego i przeładowanego pomysłami grania progresywnego, poszli w stronę krótszych, ale bardziej zwartych kompozycji.
Dużo w tym Nevermore, co słychać w otwierającym i udanym Crown of Throns, ale jest tu też i drobna szczypta włoskiego ducha, co słychać w refrenie i chórkach Behind the Shadows. Może Quantic Enigma to lekka pomyłka, bo hammondy były zupełnie niepotrzebne, zwiastowały granie progresywne podlane lekkim rockiem i tak tutaj niestety jest. Artension wychodziło to przeciętnie, Boalsowi też i tak samo jest też tutaj.
Do Cornerstone niestety podjazdu nie mają, ale poza garstką zespołów, to kto ma?
In Your Arms, dobrze zagrana pościelówa, ale słyszało się już lepsze. Co by nie mówić, swoje zdanie spełnia. Sons of the Sunless Sky dobrze się słucha i aż trudno uwierzyć, że to ten sam zespół i jak bardzo się zmienił. Fajny kontrast między zwrotką a refrenem i nie jest to w żaden sposób przeładowane czy sztuczne.
The Coldest Lullaby przeciętne, ale fajnie tu śpiewa zaproszona gościnnie Klaaire, która zaśpiewała również w zespole Fairyland. Poltergeist to całkiem udane zakończenie i solidne podsumowanie, chociaż końcówka mogła być lepsza, bo druga połowa jednak nieco zawodzi.
 
Za brzmienie odpowiadają Jens Borgen i Johan Ornborg i idealnie dobrali brzmienie do tego, co tutaj jest grane. Sandron został znacznie bardziej wyeksponowany i bardzo dobrze, bo jest to największy atut tego zespołu. Śpiewa tutaj wspaniale i nie ma tu tej niepewności czy lekkiej sztuczności debiutu w jego głosie i on jest tutaj głównym powodem, dla którego warto tego albumu posłuchać. Technicznie szału nie ma i sola są bardzo oszczędne, ale bez wątpienia gwiazdą i mistrzem ceremonii jest tutaj wokalista.
Album o całą ligę lepszy, bardziej dopracowany i skoncentrowany od poprzedniego i szkoda, że zespół rok później zawiesił działalność, bo był potencjał.

Ocena: 7.5/10

SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Pathosray - przez SteelHammer - 10.10.2019, 15:12:13
RE: Pathosray - przez SteelHammer - 10.10.2019, 15:13:47

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości