12.10.2019, 18:21:16
Highlord - When the Aurora Falls... (2000)
Tracklista:
1. When the Aurora Falls... 02:092. ...Don't Kill Me Again 04:49
3. Frozen Heaven 05:38
3. Frozen Heaven 05:38
4. We Are Gods 05:06
5. All I Want 06:32
5. All I Want 06:32
6. Again 05:34
7. Perpetual Fury 07:33
8. Le rouge et le noir (I'm My Worst Enemy) 04:29
9. Tears of Darkness 09:01
10.You'll Never Be Lonely 03:52
8. Le rouge et le noir (I'm My Worst Enemy) 04:29
9. Tears of Darkness 09:01
10.You'll Never Be Lonely 03:52
Rok wydania: 2000
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Vascè - śpiew
Stefano Droetto - gitara
Alessandro Muscio - instrumenty klawiszowe
Diego De Vita - gitara basowa
Fabio Savello - perkusja
Druga płyta HIGHLORD została wydana ponownie przez Northwind Records w roku 2000.
Tym razem ejstw to album w pełni wzorowany na podstawowej stylistyce RHAPSODY, czy szerzej mówić italian flower power metal. Wszystkie mankamenty techniczno produkcyjne z poprzedniej płyty zostały poprawione, wykonanie jest lepsze, w tym także wokalne Vascè, ale ogólnie jest to ponownie płyta bardzo przeciętna. Dynamiczne i momentami fantazyjne pasaże klawiszowe Muscio nie są w stanie zamaskować sztampowości kompozycji, granych w typowych dosyć szybkich tempach i zbudowanych na ogólnie już ogranych heroicznych melodiach, które są przyzwoite, ale brakuje tu prawdziwie porywających rycerskich i fantasy refrenów. Dziwne jest także nagłe i niespodziewane wyhamowywanie z bardzo dobrych natarć na wstępach i przechodzenie do grania bardzo ugładzonego, wręcz pozbawionego cech power metalowych (Frozen Heaven, All I Want) lub rezygnacji z fanfarowego i symfonicznego rozgrywania kompozycji na rzecz nudnego romantycznego melodic heavy w We Are Gods. Do tego schematyzm i przewidywalność jest tu ogromna i dokładnie wiadomo kiedy pojawi się solo gitarowe (zazwyczaj raczej takie sobie, choć są próby neoklasycznego shredu), a kiedy partia klawiszowa i można mieć tu uwagę, że klawisze są zazwyczaj trochę z cicho. Song balladowy Again nie robi wrażenia, bo tak grają przez pół płyty w teoretycznie power metalowych kompozycjach.
Są i dwa utwory dłuższe, przy czym pierwszy blady melodic power jest po prostu ponad miarę rozciągnięty, z nudną partią przy pianinie, natomiast Tears of Darkness nie wykracza poza ostrożne naśladowanie RHAPSODY, mało zdecydowanie wykorzystanie motywów orientalnych oraz próby zagrywek progresywnych w ramach umiarkowanej epickości i wynika z tego w sumie bardzo niewiele. Wokal Vascè tym razem wydaje się zbyt egzaltowany, zresztą takie wrażenie często się tu pojawia. Chyba najlepszy na całej płycie jest dynamiczny, z elementami muzyki dawnej i dobry wokalami rycerski Le rouge et le noir (I'm My Worst Enemy) gdzie obok głównego wokalisty zaśpiewał także bliżej nieznany Silvio Tuve.
Końcówka to nudne granie ugłaskanego i cukierkowe melodic metalu w You'll Never Be Lonely.
Ogólnie... no bardzo przeciętnie. Co ciekawe, mimo że HIGHLORD nigdy nie był jakoś specjalnie ceniony (choć popularny), to nadal nagrywał regularnie przez kolejne lata płyty dla Northwind, a potem Arise Records. Ta była jednak ostatnią dla Vascè, który potem już dalszej kariery muzycznej nie zrobił. Zastąpił go Andrea Marchisio z DESDEMONA.
ocena 5,8/10
new 12.10.2019
Tym razem ejstw to album w pełni wzorowany na podstawowej stylistyce RHAPSODY, czy szerzej mówić italian flower power metal. Wszystkie mankamenty techniczno produkcyjne z poprzedniej płyty zostały poprawione, wykonanie jest lepsze, w tym także wokalne Vascè, ale ogólnie jest to ponownie płyta bardzo przeciętna. Dynamiczne i momentami fantazyjne pasaże klawiszowe Muscio nie są w stanie zamaskować sztampowości kompozycji, granych w typowych dosyć szybkich tempach i zbudowanych na ogólnie już ogranych heroicznych melodiach, które są przyzwoite, ale brakuje tu prawdziwie porywających rycerskich i fantasy refrenów. Dziwne jest także nagłe i niespodziewane wyhamowywanie z bardzo dobrych natarć na wstępach i przechodzenie do grania bardzo ugładzonego, wręcz pozbawionego cech power metalowych (Frozen Heaven, All I Want) lub rezygnacji z fanfarowego i symfonicznego rozgrywania kompozycji na rzecz nudnego romantycznego melodic heavy w We Are Gods. Do tego schematyzm i przewidywalność jest tu ogromna i dokładnie wiadomo kiedy pojawi się solo gitarowe (zazwyczaj raczej takie sobie, choć są próby neoklasycznego shredu), a kiedy partia klawiszowa i można mieć tu uwagę, że klawisze są zazwyczaj trochę z cicho. Song balladowy Again nie robi wrażenia, bo tak grają przez pół płyty w teoretycznie power metalowych kompozycjach.
Są i dwa utwory dłuższe, przy czym pierwszy blady melodic power jest po prostu ponad miarę rozciągnięty, z nudną partią przy pianinie, natomiast Tears of Darkness nie wykracza poza ostrożne naśladowanie RHAPSODY, mało zdecydowanie wykorzystanie motywów orientalnych oraz próby zagrywek progresywnych w ramach umiarkowanej epickości i wynika z tego w sumie bardzo niewiele. Wokal Vascè tym razem wydaje się zbyt egzaltowany, zresztą takie wrażenie często się tu pojawia. Chyba najlepszy na całej płycie jest dynamiczny, z elementami muzyki dawnej i dobry wokalami rycerski Le rouge et le noir (I'm My Worst Enemy) gdzie obok głównego wokalisty zaśpiewał także bliżej nieznany Silvio Tuve.
Końcówka to nudne granie ugłaskanego i cukierkowe melodic metalu w You'll Never Be Lonely.
Ogólnie... no bardzo przeciętnie. Co ciekawe, mimo że HIGHLORD nigdy nie był jakoś specjalnie ceniony (choć popularny), to nadal nagrywał regularnie przez kolejne lata płyty dla Northwind, a potem Arise Records. Ta była jednak ostatnią dla Vascè, który potem już dalszej kariery muzycznej nie zrobił. Zastąpił go Andrea Marchisio z DESDEMONA.
ocena 5,8/10
new 12.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"