16.10.2019, 21:16:12
Saber Tiger - Invasion (1992)
Tracklista:
1. Storm in the Sand 06:05
2. Light-Thunder-Light 04:08
3. Nasty Heart 05:36
4. Back to the Wall 07:13
5. Fate 05:09
6. The Bluster 04:57
7. A Shot in the Dark 03:51
8. Under the Control 05:08
9. Liberate 03:45
10. Misery 09:01
Rok: 1992
Gatunek: Progressive/Heavy Metal
Kraj: Japonia
Skład:
Yoko Kubota - śpiew
Yasuharu Tanaka - gitara
Akihito Kinoshita - gitara
Akihiro Yamazumi - bas
Akihiro Iiyama - perkusja
Saber Tiger to zespół z bardzo długim stażem i działalność rozpoczął w okresie, w którym heavy metal w Japonii zaczynał powoli, ale nieśmiało kwitnąć, w 1981 roku. Założycielem jest gitarzysta Akihito Kinoshita, który przez wiele lat miał problem ze stabilnością składu i co jakiś czas się zmieniał, głównie przez miejsce założenia, Sapporo na wyspie Hokkaido, które w tamtym okresie centrum metalu nie było.
Tracklista:
1. Storm in the Sand 06:05
2. Light-Thunder-Light 04:08
3. Nasty Heart 05:36
4. Back to the Wall 07:13
5. Fate 05:09
6. The Bluster 04:57
7. A Shot in the Dark 03:51
8. Under the Control 05:08
9. Liberate 03:45
10. Misery 09:01
Rok: 1992
Gatunek: Progressive/Heavy Metal
Kraj: Japonia
Skład:
Yoko Kubota - śpiew
Yasuharu Tanaka - gitara
Akihito Kinoshita - gitara
Akihiro Yamazumi - bas
Akihiro Iiyama - perkusja
Saber Tiger to zespół z bardzo długim stażem i działalność rozpoczął w okresie, w którym heavy metal w Japonii zaczynał powoli, ale nieśmiało kwitnąć, w 1981 roku. Założycielem jest gitarzysta Akihito Kinoshita, który przez wiele lat miał problem ze stabilnością składu i co jakiś czas się zmieniał, głównie przez miejsce założenia, Sapporo na wyspie Hokkaido, które w tamtym okresie centrum metalu nie było.
Kinoshita w tym czasie nie próżnował, widział jak zespoły powstawały i upadały i jak scena się kształtowała. Ile talentów sceny japońskiej wynalazł w tym czasie to trudno zliczyć i szkoda, że tylko na demach z większością współpraca się zakończyła.
Metal w Japonii nie miał lekko, co widać było po krótko działającym, ale z którym wiązane były nadzieje w drugiej połowie lat 70-tych Nokemono, które mimo bycia otwieraczem dla Judas Priest na koncertach długo nie istniał i po prostu nie trafił w swój czas. Bardziej popularne było Bow Wow i inspirowane Deep Purple Murasaki z cięższego grania, a z lżejszego armia zespołów rockowych i symhponic rockowych, która rozdawała karty przez dużą część lat 80-tych.
Łatwo nie było, lata 80-te się skończyły, a Kinoshita w końcu zebrał skład na tyle stabilny, aby w 1992 roku wydać na świat swój debiut swoim własnym nakładem, wytwórnię nazywając Tusk Force.
W tym czasie wiele zespołów zawijało działalność, w tym legendarny wtedy Anthem.
Z perspektywy Europy czy USA, wydawanie heavy metalowej płyty w 1992, nawet jeśli lekko progresywnej, wydawałoby się samobójstwem, głównie przez falę death metalu i grudge, ale do Japonii ta fala tak naprawdę nigdy nie dotarła poza obskurnymi i zapomnianymi demami, które słyszała tylko rodzina zainteresowanych i większym problemem była rozwijająca się scena visual kei i rosnąca popularność znanego już dla wielu, stereotypowego J-rocka, którego nieubłagalną, ale niszczącą falę rozpoczęło B’z.
Kinoshity jednak to nie zniechęciło i mimo wszystko postanowił nagrać album, nad którym nie pochyliła się żadna wytwórnia, a i sam zespół składał się z niemal nieznanych członków, poza popularną wokalistką Yoko Kubota, która zaśpiewała w japońskim Providence, dobrze się znała z członkami Terra Rosa, użyczała i użycza po dziś dzień swojego głosu w wielu reklamach.
Coś w tym z Anthem, coś z Judas Priest, może i trochę amerykańskiego heavy/power metalu, ale jest i japoński pierwiastek, który słychać szczególnie w gitarach, które są wyborne i Kinoshita czaruje razem z Yasuharu Tanaka, to świetny duet i nie dziwi, dlaczego Akihito współpracuje z nim do dziś .
Hitem tej płyty bez wątpienia jest zagrany z polotem i luzem Light-Thunder-Light z fantastycznymi solami i wokalami Kubota. Jest i też dość ciekawy Nasty Heart, który ma w sobie coś z Metal Church z czasów z Howem. Będąc przy Metal Church, to jest też i coś z ich mniej udanych dłużyzn jak w Back to the Wall i jest to o 2-3 minuty za długie.
Dużo też jest typowego heavy metalu, który wybija się tylko dzięki poziomowi wykonania, jak Fate, Shot In the Dark czy The Bluster. Jest coś frapującego w Under The Control, coś jakby znowu z Metal Church, ale zagrane pewnie i z luzem.
Po dość bezbarwnym Liberate czy niektórych nieco dłużących się kompozycjach wydawałoby się, że w Misery nie dadzą rady i... po części nie dają, bo jednak chciałoby się nieco większego finału, ale zagrane to jest bardzo dobrze i środkowa partia jest świetna.
Brzmienie jak na self-release dobre i selektywne, może momentami perkusja jest zbyt wysunięta, chociaż trudno powiedzieć, na ile to jest oryginalne, a na ile to zasługa remastera, wydanego nakładem VAP z 2003 roku, bo i do takiej płyty większość poza Japonią miała i mieć dostęp będzie, bo pierwsze wydanie to jest biały kruk.
Wszyscy zagrali materiał bardzo dobrze i już na debiucie słychać kunszt gitarzystów, ale i Kubota okazała się bardzo dobrą wokalistką, która nie brzmi jak typowa przesłodzona japońska pani.
Sekcja rytmiczna szybko się wykruszyła i z Kinoshita został Tanaka i wokalistka Kubota. Płyta przeszła bez większego echa, ale wywołało kilka uniesień brwi wśród tych, co to usłyszeli, ale niewielu poza Japonią.
Zespół trochę pograł na koncertach, ale o wielkim sukcesie nie było mowy.
Nie jest to w żaden sposób płyta wybitna, ale pod pewnym względem historyczna, bo Kinoshita pokazał, że heavy metal żyje nadal. Z lekką korozją, ale jednak żyje.
Ocena: 7.5/10
SteelHammer