17.10.2019, 11:29:03
Derdian - New Era Pt. 3 - The Apocalypse (2010)
Tracklista:
1. Preludio 01:43
2. The Spell 05:57
3. Battleplan 05:02
4. Black Rose 04:22
5. Her Spirit Will Fly Again 05:36
5. Her Spirit Will Fly Again 05:36
6. Dreams 05:10
7. Divine Embrace 05:19
8. The Prophecy 04:51
9. Burn 04:51
10. Forevermore 06:14
10. Forevermore 06:14
11. Revolt 06:18
12. Presagio 02:30
13. The Apocalypse 06:25
12. Presagio 02:30
13. The Apocalypse 06:25
Rok wydania: 2010
Gatunek: Melodic Epic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Joe Cargianelli - śpiew
Enrico Pistolese - gitara
Dario Radaelli - gitara
Marco Banfi - gitara basowa
Salvatore Giordano - perkusja
Marco Garau - instrumenty klawiszowe, pianino
Minęły trzy lata od Part 2 "Nowej Ery" i w marcu 2010 nakładem znanej amerykańskiej wytwórni Magna Charta Records specjalizującej się w metalu progresywnym ukazał się LP "New Era Pt.3 - The Apocalypse". Grupa z nowym basistą Marco Banfi pozyskanym już w roku 2007 nagrała go w 2009 i choć część druga New Era spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem postanowiła to zrobić tym razem nieco inaczej.
Przede wszystkim nie dać się zaszufladkować jako flower power band włoski i nie zrobić czegoś, co by dawało możliwość porównywania tego z KALEDON. Dwa Kaledony to by było jednak za wiele. Ponadto grupa doskonale sobie zdawała sprawę z tego, że nie dysponuje ani tak doskonałym technicznie wokalistą jak największe heroiczne power metalowe zespoły z Italii, ani także instrumentalistami klasy światowej. Ponadto rzecz i środki, jakie można było przeznaczyć na realizację, to nie był przecież budżet tych Największych i Najsłynniejszych.
DERDIAN opowiedział więc trzecią część historii zupełnie inaczej i tym zabrzmiał jak barwne muzycznie grupy hiszpańskie DARK MOOR i LORIEN z określoną dawką teatru francuskiego HEAVENLY. Co więcej, ta barwność została jeszcze mocniej podkreślona style operetkowym, a nie operowym oraz pierwiastkiem ludowej kultury miejskiej południa Europy z okresu po średniowiecznego w charakterze narracji, przy czym na pewno nie jest rys o charakterze folkowym.
Powstało kolorowe, pełne nagłych zwrotów akcji, chóralnych refrenów i lekko podanej epickości widowisko, gdzie jeszcze dodatkowo gdzieś tam słychać echa starego EDGUY, a wszyscy się przy tym bardzo dobrze bawią.
Fantastyczny jest początek tej płyty z tak swobodnie podaną gorącą melodyką z małymi odniesieniami do neoklasyki. Doprawdy wyborne są i The Spell i Battleplan a zadziorność refrenów i urok melodii niesamowity. Zdecydowany, dosyć wysoki wokal Cargianelli, który tu jest w wybornej dyspozycji, dużo drobnych wartości, wodewilowe klawisze, partie żeńskie operatica Elisy Stefanoni (RUSTLESS, EVENOIRE) pęd i niesamowita energia chóralnych tawernowych refrenów. Po prostu przepięknie grają!
Łagodniej i bardziej nastrojowo jest w Black Rose z pianiem, kompozycji przypominającej te zrobione z rozmachem romantyczne numery DARK MOOR o niezwykłej przebojowości i tu poradzili sobie znakomicie z tym w sumie trudnym zadaniem. Pierwsza klasa! Fanfarowy atak w pełnym radosnego pędu Her Spirit Will Fly Again jest bardzo dobry, a potem, gdy to tak zaczyna nabierać mocy w chóralnych refrenach, jest jeszcze lepiej i nawet mega teatralnie ! Może i chwilami jest to trochę przerysowane, ale zapomina się o tym natychmiast przy kapitalnym Dreams z pięknymi ornamentacjami neoklasycznymi, dumnym operetkowo zrobionymi, i jednocześnie w czystej stylistyce melodic power metal. Świetna robota gitarzystów, luz, swoboda i zwiewność na najwyższym poziomie.
Elegancki, wyważony power metal w stylu HEAVENLY grają w Divine Embrace, w The Prophecy znowu połączyć operetkę z ciepłym dramatyzmem i epickością w łagodnej romantycznej formie. Absolutnie refren w stylu najlepszego HEAVENLY!
Jedynym bardziej włoskim akcentem jest może na tym albumie Burn, z dosyć masywnymi klawiszami i tu mniej lub bardziej świadomie w tym melodyjnym pędzie i stylu epickiej narracji zbliżają się do THY MAJESTIE i KALEDON.
Zaskakujące jest nagłe rock/metalowe wyciszenie w Forevermore i tu jest przepiękny duet Elisa Stefanoni - Joe Cargianelli, do przepięknej romantycznej melodii z pianinem w dalszym planie. Revolt ma wyborny, pełen dramatyzmu początek potem się rozpędza epicko, jednak tu akurat wykorzystanie głosu żeńskiego to pomysł średnio udany, a melodia po prostu dobra i ta kompozycja nieco rozczarowuje. Za to neoklasyczna instrumentalna miniatura Presagiozostała rozegrana brawurowo i prowadzi do finału, czyli do The Apocalypse, operetkowego zwieńczenia, gdzie DERDIAN bierze się ponownie za bary z HEAVENLY i gdy dochodzi do starcia na najwyższym poziomie to jest na pewno remis. Bardzo udane zakończenie tego albumu, dynamiczne, szybkie i wysmakowane w formie i licznych ozdobnikach z fantastycznym solem gitarowym na czele.
Wykonanie jest mistrzowskie i aż trudno uwierzyć, że to ten sam zespół co w roku 2005.
Po raz kolejny album zrealizował Danilo Di Lorenzo i to jest robota znakomita. Specyfika polega na tym, że tu każdy instrument oraz wszystkie wokale umieszczone są w oddzielnych planach i suma tego wszystkiego daje niezwykły efekt barokowego przepychu. Efekt jest tym większy, że sound instrumentów jest niebywale wyrafinowany, zrobiony pod ten królewski sound DARK MOOR. Doskonała, po prostu doskonała realizacja.
Minęły trzy lata od Part 2 "Nowej Ery" i w marcu 2010 nakładem znanej amerykańskiej wytwórni Magna Charta Records specjalizującej się w metalu progresywnym ukazał się LP "New Era Pt.3 - The Apocalypse". Grupa z nowym basistą Marco Banfi pozyskanym już w roku 2007 nagrała go w 2009 i choć część druga New Era spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem postanowiła to zrobić tym razem nieco inaczej.
Przede wszystkim nie dać się zaszufladkować jako flower power band włoski i nie zrobić czegoś, co by dawało możliwość porównywania tego z KALEDON. Dwa Kaledony to by było jednak za wiele. Ponadto grupa doskonale sobie zdawała sprawę z tego, że nie dysponuje ani tak doskonałym technicznie wokalistą jak największe heroiczne power metalowe zespoły z Italii, ani także instrumentalistami klasy światowej. Ponadto rzecz i środki, jakie można było przeznaczyć na realizację, to nie był przecież budżet tych Największych i Najsłynniejszych.
DERDIAN opowiedział więc trzecią część historii zupełnie inaczej i tym zabrzmiał jak barwne muzycznie grupy hiszpańskie DARK MOOR i LORIEN z określoną dawką teatru francuskiego HEAVENLY. Co więcej, ta barwność została jeszcze mocniej podkreślona style operetkowym, a nie operowym oraz pierwiastkiem ludowej kultury miejskiej południa Europy z okresu po średniowiecznego w charakterze narracji, przy czym na pewno nie jest rys o charakterze folkowym.
Powstało kolorowe, pełne nagłych zwrotów akcji, chóralnych refrenów i lekko podanej epickości widowisko, gdzie jeszcze dodatkowo gdzieś tam słychać echa starego EDGUY, a wszyscy się przy tym bardzo dobrze bawią.
Fantastyczny jest początek tej płyty z tak swobodnie podaną gorącą melodyką z małymi odniesieniami do neoklasyki. Doprawdy wyborne są i The Spell i Battleplan a zadziorność refrenów i urok melodii niesamowity. Zdecydowany, dosyć wysoki wokal Cargianelli, który tu jest w wybornej dyspozycji, dużo drobnych wartości, wodewilowe klawisze, partie żeńskie operatica Elisy Stefanoni (RUSTLESS, EVENOIRE) pęd i niesamowita energia chóralnych tawernowych refrenów. Po prostu przepięknie grają!
Łagodniej i bardziej nastrojowo jest w Black Rose z pianiem, kompozycji przypominającej te zrobione z rozmachem romantyczne numery DARK MOOR o niezwykłej przebojowości i tu poradzili sobie znakomicie z tym w sumie trudnym zadaniem. Pierwsza klasa! Fanfarowy atak w pełnym radosnego pędu Her Spirit Will Fly Again jest bardzo dobry, a potem, gdy to tak zaczyna nabierać mocy w chóralnych refrenach, jest jeszcze lepiej i nawet mega teatralnie ! Może i chwilami jest to trochę przerysowane, ale zapomina się o tym natychmiast przy kapitalnym Dreams z pięknymi ornamentacjami neoklasycznymi, dumnym operetkowo zrobionymi, i jednocześnie w czystej stylistyce melodic power metal. Świetna robota gitarzystów, luz, swoboda i zwiewność na najwyższym poziomie.
Elegancki, wyważony power metal w stylu HEAVENLY grają w Divine Embrace, w The Prophecy znowu połączyć operetkę z ciepłym dramatyzmem i epickością w łagodnej romantycznej formie. Absolutnie refren w stylu najlepszego HEAVENLY!
Jedynym bardziej włoskim akcentem jest może na tym albumie Burn, z dosyć masywnymi klawiszami i tu mniej lub bardziej świadomie w tym melodyjnym pędzie i stylu epickiej narracji zbliżają się do THY MAJESTIE i KALEDON.
Zaskakujące jest nagłe rock/metalowe wyciszenie w Forevermore i tu jest przepiękny duet Elisa Stefanoni - Joe Cargianelli, do przepięknej romantycznej melodii z pianinem w dalszym planie. Revolt ma wyborny, pełen dramatyzmu początek potem się rozpędza epicko, jednak tu akurat wykorzystanie głosu żeńskiego to pomysł średnio udany, a melodia po prostu dobra i ta kompozycja nieco rozczarowuje. Za to neoklasyczna instrumentalna miniatura Presagiozostała rozegrana brawurowo i prowadzi do finału, czyli do The Apocalypse, operetkowego zwieńczenia, gdzie DERDIAN bierze się ponownie za bary z HEAVENLY i gdy dochodzi do starcia na najwyższym poziomie to jest na pewno remis. Bardzo udane zakończenie tego albumu, dynamiczne, szybkie i wysmakowane w formie i licznych ozdobnikach z fantastycznym solem gitarowym na czele.
Wykonanie jest mistrzowskie i aż trudno uwierzyć, że to ten sam zespół co w roku 2005.
Po raz kolejny album zrealizował Danilo Di Lorenzo i to jest robota znakomita. Specyfika polega na tym, że tu każdy instrument oraz wszystkie wokale umieszczone są w oddzielnych planach i suma tego wszystkiego daje niezwykły efekt barokowego przepychu. Efekt jest tym większy, że sound instrumentów jest niebywale wyrafinowany, zrobiony pod ten królewski sound DARK MOOR. Doskonała, po prostu doskonała realizacja.
DERDIAN zerwał z manierą włoską, zagrał śmiało, a nawet zuchwale, nagrywając album godny najlepszych osiągnięć DARK MOOR i HEAVENLY. Pt3 kończy sagę "New Era". Jest to także ostatni występ w DERDIAN Joe Caggianell. W roku 2012 odchodzi i niebawem staje na czele progressive power metalowego STARBYNARY. Jego miejsce zajmuje Ivan Giannini (ELEGACY, IVORY).
ocena: 9,4/10
new 17.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"