20.10.2019, 22:20:52
Sacred Steel - The Bloodshed Summoning (2013)
Tracklista:
1. Storm of Fire 1916 03:08
2. No God / No Religion 04:58
3. When the Siren Calls 04:53
4. The Darkness of Angels 05:57
5. The Bloodshed Summoning 05:50
6. Under the Banner of Blasphemy 02:30
7. Black Towers 04:26
8. Crypts of the Fallen 05:48
9. The Night They Came to Kill 04:04
10. Join the Congregation 00:18
11. Journey into Purgatory 07:42
12.Doomed to Eternal Hell 00:57
13.Perversions of the Scriptures 03:27
14.Unbinding the Chains 04:49
15.Dig Up Her Bones (Misfits cover) 02:55
12.Doomed to Eternal Hell 00:57
13.Perversions of the Scriptures 03:27
14.Unbinding the Chains 04:49
15.Dig Up Her Bones (Misfits cover) 02:55
Rok wydania: 2013
Gatunek: power/thrash metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Gerrit P. Mutz - śpiew
Jens Sonnenberg - gitara
Jonas Khalil - gitara
Kai Schindelar - gitara basowa
Mathias Straub - perkusja
W roku 2013 SACRED STEEL zapewne uznał, że za mało w Niemczech pojawia się power/thrashowej łupaniny w odmianie jaskiniowej i zaprezentował album "The Bloodshed Summoning". Dzieło to zostało wydane w lutym przez znaną wytwórnię Cruz del Sur Music, która znana jest niestety także z pewnej liczby, delikatnie mówiąc "nietrafionych strzałów".
SACRED STEEL na płycie poprzedniej nieco ucywilizował się po brutalnych wycieczkach do USA w latach wcześniejszych i wydawało się, że może epicko i rycersko ucywilizuje się po czterech latach przerwy jeszcze bardziej. Jednak nic z tych rzeczy. O ile jeszcze, pomijając fatalne zaśpiewy Mutza, obok muzyki opener Storm of Fire 1916 można uznać za sentymentalną wycieczkę w czasy debiutu KREATOR, to, co dzieje się dalej w zasadzie jest poniżej krytyki. Prymitywizm power/ thrashowego grania, a nawet death/thrashowego w większości tych kompozycji zawstydza. Ani nie jest dobry zestaw podstawowych riffów, ani nie są nic warte melodie, a slayerowskie solówki to mętne odbicie oryginału.
Gdyby szukać analogii to najwięcej tu z SUICIDAL ANGELS zagranego o dwa piętra muzyczne niżej, żenującego i budzącego politowanie bezradnością wykonania. Tu nie chodzi o to, że SACRED STEEL nie gra ładnych podniosłych melodyjek o smokach i rycerzach oraz Chwale Miecza. Tu chodzi o to, że grając power/thrash robią to marnie i nie podnoszą ciśnienia, a jeśli już, to tylko na kilkanaście sekund najwyżej. Poza pędzeniem w niewyszukanych speed thrash/power metalowych kompozycjach oferują także nieco metalowej epiki, która brzmi jak odrzuty z niespecjalnie przecież udanej sesji nagraniowej "Carnage Victory", oczywiście także stosunkowo szybkiej jak w Journey into Purgatory czy też When the Siren Calls (najbardziej melodyjny zestaw riffów refrenie na całej płycie) czy absolutnie nieudany tytułowy The Bloodshed Summoning. Trudno sobie wyobrazić utwór o bardziej fatalnej melodii... Prymitywizm "epickości" Black Towers budzi uczucie współczucia dla tej zasłużonej ekipy, a Crypts of the Fallen być może jeszcze większe.
Szarpanina z thrashem udającym granie epickie wypełnia większą część drugiej połowy albumu, choć kończą w raczej kompromitującym, podobno epickim Unbinding the Chains.
Wyróżnić nikogo tu nie można, cała ekipa dostosowała się solidarnie do jaskiniowej ciemności metalowego grania ludów pierwotnych. Klasyczne Zagłębie Ruhry.
Próbowano uzyskać brzmienie stalowe i posępne, wyszło rozmyte i szarobure, a miejscami mało czytelne. Po części to taki sound modern groove, ale na jaki pożałowano pieniędzy w średniej klasy studio. Tym razem niestety nasz polski realizator Mariusz Piętka się zupełnie nie popisał.W sumie zasadnicze zadanie zostało przez SACRED STEEL wypełnione. Doszedł kolejny do zestawu "Jak Niemcy grają toporny power/thrash" i chyba przecież o to chyba tu w końcu chodziło.
ocena: 4,5/10
new 20.10.2019
W roku 2013 SACRED STEEL zapewne uznał, że za mało w Niemczech pojawia się power/thrashowej łupaniny w odmianie jaskiniowej i zaprezentował album "The Bloodshed Summoning". Dzieło to zostało wydane w lutym przez znaną wytwórnię Cruz del Sur Music, która znana jest niestety także z pewnej liczby, delikatnie mówiąc "nietrafionych strzałów".
SACRED STEEL na płycie poprzedniej nieco ucywilizował się po brutalnych wycieczkach do USA w latach wcześniejszych i wydawało się, że może epicko i rycersko ucywilizuje się po czterech latach przerwy jeszcze bardziej. Jednak nic z tych rzeczy. O ile jeszcze, pomijając fatalne zaśpiewy Mutza, obok muzyki opener Storm of Fire 1916 można uznać za sentymentalną wycieczkę w czasy debiutu KREATOR, to, co dzieje się dalej w zasadzie jest poniżej krytyki. Prymitywizm power/ thrashowego grania, a nawet death/thrashowego w większości tych kompozycji zawstydza. Ani nie jest dobry zestaw podstawowych riffów, ani nie są nic warte melodie, a slayerowskie solówki to mętne odbicie oryginału.
Gdyby szukać analogii to najwięcej tu z SUICIDAL ANGELS zagranego o dwa piętra muzyczne niżej, żenującego i budzącego politowanie bezradnością wykonania. Tu nie chodzi o to, że SACRED STEEL nie gra ładnych podniosłych melodyjek o smokach i rycerzach oraz Chwale Miecza. Tu chodzi o to, że grając power/thrash robią to marnie i nie podnoszą ciśnienia, a jeśli już, to tylko na kilkanaście sekund najwyżej. Poza pędzeniem w niewyszukanych speed thrash/power metalowych kompozycjach oferują także nieco metalowej epiki, która brzmi jak odrzuty z niespecjalnie przecież udanej sesji nagraniowej "Carnage Victory", oczywiście także stosunkowo szybkiej jak w Journey into Purgatory czy też When the Siren Calls (najbardziej melodyjny zestaw riffów refrenie na całej płycie) czy absolutnie nieudany tytułowy The Bloodshed Summoning. Trudno sobie wyobrazić utwór o bardziej fatalnej melodii... Prymitywizm "epickości" Black Towers budzi uczucie współczucia dla tej zasłużonej ekipy, a Crypts of the Fallen być może jeszcze większe.
Szarpanina z thrashem udającym granie epickie wypełnia większą część drugiej połowy albumu, choć kończą w raczej kompromitującym, podobno epickim Unbinding the Chains.
Wyróżnić nikogo tu nie można, cała ekipa dostosowała się solidarnie do jaskiniowej ciemności metalowego grania ludów pierwotnych. Klasyczne Zagłębie Ruhry.
Próbowano uzyskać brzmienie stalowe i posępne, wyszło rozmyte i szarobure, a miejscami mało czytelne. Po części to taki sound modern groove, ale na jaki pożałowano pieniędzy w średniej klasy studio. Tym razem niestety nasz polski realizator Mariusz Piętka się zupełnie nie popisał.W sumie zasadnicze zadanie zostało przez SACRED STEEL wypełnione. Doszedł kolejny do zestawu "Jak Niemcy grają toporny power/thrash" i chyba przecież o to chyba tu w końcu chodziło.
ocena: 4,5/10
new 20.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"