Knights of Round
#4
Knights of Round - In the Light of Hope (2019)

[Obrazek: R-15444521-1591630813-4959.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Dawn of Life 01:39       
2. From Father to Son 04:30     
3. The Game of Life 04:05       
4. Fight Destiny 03:18
5. You "The Creator" 03:35     
6. Hand in Hand 04:05     
7. Mystic Eyes 03:59     
8. Before It's Too Late 05:31       
9. The Voyage 04:08     
10. Even If You'll Be Gone 04:13     
11. Anthem for Dreamers 06:53

Rok wydania: 2019
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Japonia

Skład:
Caz:nie - śpiew
Yazin - gitara, instrumenty klawiszowe
Ryusa - gitara
Caesar - bas
Rihito - perkusja


Zespół jednej płyty powraca i to w tym samym roku, w którym wylądował Galneryus.
To nie mogło skończyć się dobrze.

Oczywiście, że musi być intro. Oczywiście, że na początku musi być kompletnie patatajka w stylu From Father to Son, która znudzi nawet najmniej wybrednych słuchaczy. Naprawdę marna próba kopiowania Galneryus.
The Game of Life w refrenie to bardzo wstydliwe nagranie na poziomie kolędowania z Halfordem, chociaż może nawet bardziej bajkowe i kto wie, czy Helloween tak w przyszłości nie zagra, bo daleko to od ich ostatnich dokonań nie odbiega. Ogólnie bezsilność kompozycyjna zespołu na tej płycie jest powalająca, bo muzyką kompletnie bez jakiegokolwiek sensu jest Fight Destiny i tak samo You 'The Creator'. Coś tam grają, coś tam się dzieje, ale co i dlaczego trudno powiedzieć, a samo wspomnienie Galneryus wydaje się być obrazą majestatu. Przez samo wspomnienie człowiek czuje się brudny i ma ogromne wyrzuty sumienia.
W Mystic Eyes jest kontynuacja pomysłów z Eternal Life płyty poprzedniej, jest kompletnie bezsensownie wpleciony motyw ancient, ale tym razem chociaż coś z nim robią w solo. Chociaż może lepiej, gdyby tej kompozycji w ogóle nie było, bo to jedna z najgorszych, jakie opuściły Japonię i bardziej wstydliwe są już tylko nagrania Loudness od 1994 roku do 2000?
Znów kopiowanie wielkich w Before It's Too Late, chociaż bas ustawiony, jakby to miał być Manowar.
Może i mają pewne elementy wspólne, bo równie wielka bezsilność jak na The Final Battle, a gitara jest na poziomie E.V. Martela?
The Voyage jest żenujący i to miałki jrock z niesamowicie sztucznym, miałkim wokalistą. Próby śpiewania "romantycznie" przez Caz:nie powinny zostać zakazane ustawą, podobnie jak takie kompozycje.
Even if You'll Be Gone to próby kopiowania Azrael, z kolei Anthem For Dreamers to próba grania jak Galneryus na The Force of Courage i Ultimate Sacrifice, przemieszane z Azrael.
Żenada? Wstyd? Kompromitacja? Hańba? Cyrk? Farsa? Dramat?
Słowa zupełnie obce zespołowi jak widać, bo jednak to zagrali i nagrali.
Ale nie ma tego złego, przynajmniej pokazują, jak nie grać.
Marne pocieszenie.
I czy trzeba było to pokazywać?
Na pewno pomaga docenić to poprzednie dwa "dokonania".

Walkure Records dało im kopa, to wzięło ich Repentless. Co usłyszeli nie wiem, ale widać więcej niż na Cerebellar Rondo, bo słychać, że budżet na brzmienie poszedł większy.
Styl śpiewu Caz:nie się nieco zmienił i to chyba jego najgorsza płyta. Tak bezbarwnie, bez życia nie śpiewał nigdy, ale to, co wyczynia tutaj jest poniżej wszelkich oczekiwań, a kiedy próbuje jak śpiewać jak Akira Ishihara to brzmi to żenująco i bardziej na poziomie zapomnianego zespołu szwedzkiego czy z Zagłębia Rurhy.
Album nawet nie warty plastiku, na którym się znajduje i nadziei nie ma tu żadnej, poza jedną.
Żeby już ten zespół nic nie nagrał.
Ale pewnie nagrają, bo jak to mawiał klasyk, oni zawsze wracają...


Ocena: 2/10

SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Knights of Round - przez Memorius - 23.06.2018, 16:19:15
RE: Knights of Round - przez Memorius - 04.12.2018, 21:20:17
RE: Knights of Round - przez SteelHammer - 25.10.2019, 10:50:34
RE: Knights of Round - przez SteelHammer - 25.10.2019, 10:50:58

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości