03.11.2019, 11:54:19
Shadowkiller - Slaves of Egypt (2013)
tracklista:
1.Slaves of Egypt 06:08
2.Heart of Judas 07:49
3.Seven Kingdoms 05:42
4.Seconds from Salvation 04:08
5.On the Other Side 04:36
6.On These Seas 05:47
7.A Walk in Reality 06:49
8.Savior 05:58
9.Visions in the Eclipse 06:32
10.The Human Project 08:10
10.The Human Project 08:10
rok wydania: 2013
gatunek: progressive power metal
kraj: USA
skład zespołu
Joe Liszt - śpiew, gitara
Marc Petak - gitara
Marc Petak - gitara
Dan Lynch - gitara basowa
Gary Neff - perkusja
Joe Liszt założył SHADOWKILLER w roku 2010, ale ponieważ był trochę zajęty współpracą z Cedem, to pierwszy album nowej formacji pojawił się dopiero we wrześniu roku 2013 nakładem amerykańskiej wytwórni Stormspell Records.
Przy okazji SHADOWKILLER często pada pytanie o to, w jakiej mierze jest to zespół grający power metal progresywny. Odpowiedź jest trudna. Nie jest to muzyka ani specjalnie skomplikowana, ani niewykorzystująca mix z innymi gatunkami rocka czy metalu, niewzbogacona jest także o jakieś nietypowe instrumenty. Z pewnością jednak jest nieco inna niż to, co Liszt proponuje w ramach ANCIENT EMPIRE, choć w początkowej fazie istnienia obu grup te różnice aż tak słyszalne nie są.
Debiut SHADOWKILLER z pewnością wyróżnia się pewną specyfiką i najbardziej chyba charakterystyczna jest duszna atmosfera, ograniczona melodyjność refrenów i sztywny sposób konstruowania poszczególnych kompozycji, dosyć masywnych i z dużą ilością uporczywie podawanych powtórzeń, dla jednych o oddziaływaniu hipnotycznym, dla innych usypiającym...
Sztandarowym manifestem muzycznym jest dla SHADOWKILLER umieszczony na początku Slaves of Egypt i w zasadzie wszystkie utwory na tej płycie zbudowane według tego samego wzorca. Trochę ponuro, trochę chłodno, w tempach zazwyczaj średnich i średnio szybkich to się toczy w Heart of Judas czy Visions in the Eclipse i określoną monotonię przerywają tylko partie wolniejsze, łagodniejsze, gdzie ostre gitary ustępują melancholii i refleksji, tyle że trudno nazwać Liszta mistrzem tego typu wokali jakie tu występują. Dosyć to jest wszystko jednowymiarowe i podobne do siebie i to, że SHADOWKILLER nie dąży do urozmaicenia melodii, staje się w pewnym momencie nużące. Tam, gdzie kompozycja jest krótsza, grają nieco szybciej (Seconds from Salvation), ale w sumie to samo, co w numerach rozciągniętych na siedem czy osiem minut. Czasem te riffy są nieco bardziej połamane, a perkusja złożona jak w On the Other Side czy A Walk in Reality, tyle że wrażenie permutacji riffów z poprzednich i następnych utworów jest zawsze bardzo duże. Być może określony ascetyzm i budowanie kompozycji z już wcześniej wykorzystanych motywów jest tym właśnie specyficznym elementem progresywnym, ale bardziej to wygląda po prostu na brak wystarczającej ilości pomysłów, niż na coś innego. W progressive power metalu melodie bywają czasem trudne, ale zawsze są w jakiś sposób wyraziste, tu jednak czy to początek, czy koniec, to ma się wrażenie maksymalnej unifikacji w tym aspekcie. Może taki bardziej dramatyczny i klimatyczny jest tylko Savior, ale jednak tylko trochę, bo i tu wszystko się wyrównuje potem do typowych rozwiązań z całej płyty.
Joe Liszt założył SHADOWKILLER w roku 2010, ale ponieważ był trochę zajęty współpracą z Cedem, to pierwszy album nowej formacji pojawił się dopiero we wrześniu roku 2013 nakładem amerykańskiej wytwórni Stormspell Records.
Przy okazji SHADOWKILLER często pada pytanie o to, w jakiej mierze jest to zespół grający power metal progresywny. Odpowiedź jest trudna. Nie jest to muzyka ani specjalnie skomplikowana, ani niewykorzystująca mix z innymi gatunkami rocka czy metalu, niewzbogacona jest także o jakieś nietypowe instrumenty. Z pewnością jednak jest nieco inna niż to, co Liszt proponuje w ramach ANCIENT EMPIRE, choć w początkowej fazie istnienia obu grup te różnice aż tak słyszalne nie są.
Debiut SHADOWKILLER z pewnością wyróżnia się pewną specyfiką i najbardziej chyba charakterystyczna jest duszna atmosfera, ograniczona melodyjność refrenów i sztywny sposób konstruowania poszczególnych kompozycji, dosyć masywnych i z dużą ilością uporczywie podawanych powtórzeń, dla jednych o oddziaływaniu hipnotycznym, dla innych usypiającym...
Sztandarowym manifestem muzycznym jest dla SHADOWKILLER umieszczony na początku Slaves of Egypt i w zasadzie wszystkie utwory na tej płycie zbudowane według tego samego wzorca. Trochę ponuro, trochę chłodno, w tempach zazwyczaj średnich i średnio szybkich to się toczy w Heart of Judas czy Visions in the Eclipse i określoną monotonię przerywają tylko partie wolniejsze, łagodniejsze, gdzie ostre gitary ustępują melancholii i refleksji, tyle że trudno nazwać Liszta mistrzem tego typu wokali jakie tu występują. Dosyć to jest wszystko jednowymiarowe i podobne do siebie i to, że SHADOWKILLER nie dąży do urozmaicenia melodii, staje się w pewnym momencie nużące. Tam, gdzie kompozycja jest krótsza, grają nieco szybciej (Seconds from Salvation), ale w sumie to samo, co w numerach rozciągniętych na siedem czy osiem minut. Czasem te riffy są nieco bardziej połamane, a perkusja złożona jak w On the Other Side czy A Walk in Reality, tyle że wrażenie permutacji riffów z poprzednich i następnych utworów jest zawsze bardzo duże. Być może określony ascetyzm i budowanie kompozycji z już wcześniej wykorzystanych motywów jest tym właśnie specyficznym elementem progresywnym, ale bardziej to wygląda po prostu na brak wystarczającej ilości pomysłów, niż na coś innego. W progressive power metalu melodie bywają czasem trudne, ale zawsze są w jakiś sposób wyraziste, tu jednak czy to początek, czy koniec, to ma się wrażenie maksymalnej unifikacji w tym aspekcie. Może taki bardziej dramatyczny i klimatyczny jest tylko Savior, ale jednak tylko trochę, bo i tu wszystko się wyrównuje potem do typowych rozwiązań z całej płyty.
W The Human Project najdłuższym i umieszczonym na końcu mamy w zasadzie ponowne podsumowanie tego wszystkiego, co tu słychać wcześniej. Monolityczność stylowa i riffowa tego albumu jest zadziwiająca, ale taki był tu zapewne zamysł.
Samo wykonanie nie zachwyca, jest to po prostu poprawne w gitarach, średnio zaawansowane w solach i z solidną, ale bez błysku grą sekcji rytmicznej. Surowe stalowe brzmienie gitar i bardzo prosto zrealizowana perkusja tworzą klimat posępny, ale godzina z takim soundem w pewnym momencie zaczyna jednak męczyć.
Coś w tej muzyce jest, ale chyba nie jest na tyle atrakcyjna dla wszystkich, by zebrać faktycznie liczne grono fanów. Zapewne dlatego Liszt powołał do życia także ANCIENT EMPIRE, gdzie zagrał podobnie w kwestiach konstrukcji i aranżacji, ale jednak ze znacznie większą dawką rozpoznawalnych melodii.
ocena: 7/10
new 3.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"