09.11.2019, 20:09:05
Iced Earth - Incorruptible (2017)
Tracklista:
1. Great Heathen Army 05:19
2. Black Flag 04:56
3. Raven Wing 06:25
4. The Veil 04:47
5. Seven Headed Whore 03:00
6. The Relic (Part 1) 04:59
7. Ghost Dance (Awaken the Ancestors) 06:35
8. Brothers 04:54
9. Defiance 04:08
10. Clear the Way (December 13th, 1862) 09:30
Rok wydania: 2017
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Stu Block - śpiew
Jon Schaffer - gitara, instrumenty klawiszowe, śpiew
Jake Dreyer - gitara
Luke Appleton - gitara basowa
Brent Smedley - perkusja
Brent Smedley - perkusja
W roku 2017 ICED EARTH postanawia zaprezentować po porostu melodyjny epicki i heroiczny heavy/power metal. Bez kombinowania, bez udziwnień, z nowym gitarzystą Jake Dreyerem. Dreyer jest młodym gitarzystą nowego pokolenia, uzdolnionym i mającym duży wkład w sukces progressive heavy/power metalowego zespołu WITHERFALL. W roku 2013 był także najjaśniejszym punktem WHITE WIZZARD na ich albumie "The Devils Cut". Po raz czwarty pojawia się w składzie ICED EARTH perkusista Brent Smedley i to także pozytywny akcent tego LP, wydanego przez Century Media Records w czerwcu 2017 roku.
Melodyjny epicki heavy power... To już słychać w konstrukcji wstępu do Great Heathen Army i ta kompozycja rozwija się z dramatyczną surowością przy dużej dawce melodii. Ten dramatyzm, wydobyty doskonale w wokalach Blocka nadaje tej płycie specyficzny wyraz i chyba ICED EARTH pod tym względem jest aż tak bardzo wyrazisty. Black Flag to doskonała kontynuacja tej heroicznej narracji, bez speedu i power/thrashowej agresji, za to z wybornymi wokalami wysokimi. Świetny rozległy i potoczysty refren, wyborne partie gitarowe z gustownymi ornamentacjami i ozdobnikami.
Raven Wing, mniej masywny jest w części pierwszej mniej wyrazisty niż poprzednie utwory, ale część instrumentalna prezentuje się doskonale, zwłaszcza w solo i nieoczekiwanym przejściu do bardzo delikatnego grania z gitarą akustyczną.
Melodyjny epicki heavy power... To już słychać w konstrukcji wstępu do Great Heathen Army i ta kompozycja rozwija się z dramatyczną surowością przy dużej dawce melodii. Ten dramatyzm, wydobyty doskonale w wokalach Blocka nadaje tej płycie specyficzny wyraz i chyba ICED EARTH pod tym względem jest aż tak bardzo wyrazisty. Black Flag to doskonała kontynuacja tej heroicznej narracji, bez speedu i power/thrashowej agresji, za to z wybornymi wokalami wysokimi. Świetny rozległy i potoczysty refren, wyborne partie gitarowe z gustownymi ornamentacjami i ozdobnikami.
Raven Wing, mniej masywny jest w części pierwszej mniej wyrazisty niż poprzednie utwory, ale część instrumentalna prezentuje się doskonale, zwłaszcza w solo i nieoczekiwanym przejściu do bardzo delikatnego grania z gitarą akustyczną.
Te wszystkie łączenia mocniejszych gitar z partiami bardzo łagodnymi i wysmakowanymi są na tej płycie wyjątkowo udane i to słychać w dostojnym The Veil .
ICED EARTH cały czas pamięta, że jest zespołem amerykańskim i nazywa się ICED EARTH i typowy gwałtowny i drapieżny numer w starym stylu to Seven Headed Whore, a także nieco łagodniejszy w refrenie Defiance. Jest to tak samo umiarkowanie atrakcyjne jak wszystkie tego typu numery zespołu od 25 lat. Trochę traci impet ta płyta w środkowej części, także za sprawą The Relic (Part 1), ciekawego w sposobie wykonania refrenu, ale ogólnie nieco bezstylowego, oraz instrumentalnego Ghost Dance (Awaken the Ancestors), który jest solidny gitarowo i znakomity w pewnych partiach perkusji, ale z wokalem byłoby to zdecydowanie bardziej interesujące, nawet kosztem wydłużenia o kolejne trzy minuty.
W Brothers wraca melodyjny dramatyzm, szczególnie we wspaniałym podniosłym i pompatycznym refrenie i do tego śpiew Stu Blocka zachwyca. Mocarny wokal, znakomity wokalista i tylko trzeba umiejętnie wykorzystać jego możliwości. Nie można zapominać, że na tym albumie wspiera go bardzo kompetentny chórek, który umie śpiewać zespołowo, a nie tylko robić gang backing choirs.
Clear the Way (December 13th, 1862) przypomina czasy i styl muzyczny z Gettysburg, trochę złagodzony w ogólnej aranżacji i te prawie dziesięć minut to uporczywe power/thrashowe riffowanie z epickim zacięciem, wzmocnieniami w chórkach i mniej ciekawym refrenem niż można by się było spodziewać. Na pewno największe wrażenie robią celtyckiego, irlandzkiego pochodzenia motywy w części instrumentalnej, generalnie jednak brak tej kompozycji szlifu, który czyniłby ją monumentalną. Trochę nadrabia tu sama końcówka, ale to jednak za mało.
Produkcja jest wyborna, ustawienie perkusji wzorcowe (blachy, blachy!), podobnie gitar i jedynie gdyby bas był nieco mocniejszy (miejscami), to byłby pełen ideał.
Słychać, że gra tu Brent Smedley, to typowe partie perkusji ICED EARTH, doskonale się tu także dogaduje muzycznie z Luke Appletonem. Zresztą także Schaffer i Dreyer tworzą zgrany duet i wcale nie można powiedzieć, że Jacob tylko tu podgrywa Staremu Mistrzowi. To jest naprawdę wysokiej klasy gitarzysta z własnym obliczem.
Gdyby nie kilka nieco słabszych, archetypowych dla grupy kompozycji, to można by uznać ten Lp za wybitny. Do tego jednak nieco brakuje, na pewno w opcji kompozycyjnej, bo wykonanie w wielu miejscach zachwyca. Epicki, heroiczny heavy/power otwarty pod względem gatunkowym na cały świat, a nie tylko na Amerykę.
ocena: 8,3/10
new 9.11.2019
Gdyby nie kilka nieco słabszych, archetypowych dla grupy kompozycji, to można by uznać ten Lp za wybitny. Do tego jednak nieco brakuje, na pewno w opcji kompozycyjnej, bo wykonanie w wielu miejscach zachwyca. Epicki, heroiczny heavy/power otwarty pod względem gatunkowym na cały świat, a nie tylko na Amerykę.
ocena: 8,3/10
new 9.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"