Voyager
#2
Voyager - Ghost Mile (2017)

[Obrazek: R-13701526-1559323309-4587.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Ascension 05:22     
2. Misery Is Only Company 05:01       
3. Lifeline 04:45       
4. The Fragile Serene 04:55     
5. To the Riverside 02:09       
6. Ghost Mile 04:18     
7. What a Wonderful Day 03:12       
8. Disconnected 04:52       
9. This Gentle Earth (1981) 03:28       
10. As the City Takes the Night 06:25

Rok: 2017
Gatunek: Progressive Melodic Metal
Kraj: Australia

Skład:
Daniel "Nephil" Estrin - śpiew, instrumenty klawiszowe
Scott Kay - gitara
Simone Dow - gitara
Alex Canion - bas, śpiew
Ashley Doodkorte - perkusja

Kolejne trzy lata mijają, i pojawia się kolejna płyta Voyager. Żadnych zmian w składzie, wytwórnią znów jest Iav Records, muzyka to kontynuacja V, chociaż jest mocniej.

Słychać to już Ascension, chociaż tym razem brzmienie jest mocniejsze i czytelniejsze niż poprzednio i świetnie słychać bas. Słychać mieszaninę gatunków, szczególnie w środkowej części, która jest fatalna. Mocniejsze brzmienie nie oznacza jednak mocniejszej muzyki i nadal jest to zagrane tak słodko, jak poprzednio. Misery is Only Company zaczyna się obiecująco, dalej jednak jest to granie zmiękczone i bardziej granie dla sztuki z dość przeciętnym refrenem.
Lifeline jest dobre, ciekawa mieszanina gatunków i śpiew Estrina, ale w środkowej części czegoś zabrakło, a sam refren to bardziej melodic metal. The Fragile Serine mija beznamiętnie, a To The Riverside to tradycyjny dla zespołu przerywnik.
Ghost Mile to prawdopodobnie najlepsza kompozycja na płycie, bo ma w sobie wszystko, co najlepsze z The Meaning of I bez niepotrzebnego wydziwiania i eksperymentów. To samo można powiedzieć o What a Wonderful Day z wyraźnie podkreśloną melodią i refrenem. This Gentle Earth to znów rock.
As The City Takes the Night to solidne zakończenie, lepiej zagrane niż to, co było na płycie poprzedniej i chyba słychać, czego tam brakowało.

Płyta zagrana mocniej niż poprzednio, z lepiej zaznaczonymi melodiami i refrenami. Sama sekcja też ma więcej do pokazania i lepiej wszystko jest ustawione i tym razem bas nie ginie pod gitarami.
Może w tej całej pozytywności zespołu brakuje mi tego klimatu refleksji i zadumy, jaki był na The Meaning of I, a do którego momentami próbują nawiązywać. Słychać jednak, że to już przeszłość.
Estrin świetny jak zwykle i tutaj nie można się do czegokolwiek przyczepić.
Dobra płyta, pewniej zagrana i bardziej przemyślana, chociaż to już nie 2011, niestety.

Zespół nagrał w 2019 roku płytę Colours In the Sun i czuć, że to nadal ten zespół, głównie za sprawą wokalisty i aranżacji, jednak więcej tam jest grania eksperymentalnego i rocka, który jest poza kręgiem tematycznym tej strony. Metalu jest o połowę mniej. Może kiedyś.
 
Ocena: 7.7/10

SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Voyager - przez SteelHammer - 10.11.2019, 15:51:10
RE: Voyager - przez SteelHammer - 10.11.2019, 15:53:57

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości