11.11.2019, 09:26:41
Pegazus - Wings Of Destiny (1997)
Tracklista:
1. Wings of Steel 05:38
2. Cry Out 04:37
3. Braveheart 05:25
4. Mother Earth 05:12
5. Enchanted World 08:22
6. Life on Mars 04:06
7. The Werewolf 03:30
8. Witches Hex 07:11
9. Destiny 05:29
Rok wydania: 1997
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Australia
Skład zespołu:
Danny Cecati - śpiew
Johnny Stojcevski - gitara
David King - gitara basowa
David King - gitara basowa
Robbie Stojcevski - perkusja
W 1996 w PEGAZUS pojawił się nowy wokalista Danny Cecati, wówczas jeszcze zupełnie nieznany i debiutujący na metalowej scenie krajowej. Grupa nagrał z nim demo, które pozwoliło na nagranie drugiej płyty w ramach kontraktu z lokalną wytwórnią Metal Warriors.
Płyta zawiera typowy dla Australii konglomerat amerykańskiego heavy i power metalu oraz brytyjskiego klasycznego heavy nacechowanego melodyką NWOBHM, choć słyszalne są i wpływy bardziej klasycznych grup z UK. Otwarcie w postaci rytmicznego i rycerskiego Wings of Steel jest bardzo dobre i co ciekawe to dla odmiany taki niemiecki melodyjny heroiczny heavy metal, jaki kilka lat później zagrał na swoim debiucie MAJESTY. Długie solo Stojcevskiego jest jednak osadzone w stylistyce amerykańskiej.
Zdecydowanie brytyjski jest natomiast zwarty i wsparty krzyczanymi chórkami Cry Out z ciętymi riffami NWOBHM i nieskomplikowaną melodią. Także The Werewolf to bardzo przeciętne odwzorowanie stylistyki NWOBHM z obszaru Newcastle. Trochę kontrowersyjnie prezentuje się dosyć ciężko obudowany riffami w stylu BLACK SABBATH powolny i epicko podany Braveheart. Tego BLACK SABBATH jest tu nieco za dużo i zupełnie niepotrzebnie pojawia się także pierwsze solo w stylu Iommiego. Po raz kolejny PEGAZUS bardzo dobrze poradził sobie w nastrojowym wstępie do Mother Earth, gdzie Cecati, śpiewający na tej płycie znakomicie pokazał dodatkowo klasę w łagodnym bardzo rockowym wokalu. W dalszej części jest to jednak mało kreatywny heavy metal oparty na kilku granych w kółko riffach i takiej sobie melodii. Najdłuższy Enchanted World cierpi na nadmiar drobnych wartości i pewnego niefortunnego wykorzystania aranżacji typowej dla IRON MAIDEN, a druga część jest trochę niespójną mieszanką patetycznego heavy metalu i gwałtownych ataków sekcji rytmicznej, trzeba jednak przyznać, że Cecati śpiewa tu fenomenalnie, a solo gitarowe bardzo dobrze dopowiada opowiedziana przez niego historię. Kompozycja instrumentalna Life on Mars wprost odnosi się do podobnych IRON MAIDEN i to bliski kuzyn Czyngiz -Chana. W Witches Hex Australijczycy nawiązują do monumentalnych i uroczystych kompozycji MANILLA ROAD w wolnym tempie, wykorzystują także zmiany tempa i delikatne interludium oraz pomysłowość gitarzysty w budowaniu interesującego solo.
Zakończenie jest w zasadzie do połowy niemetalowe, bo Destiny to taki utwór w pierwszej części tylko przy pianinie, na którym zagrał gitarzysta i w sumie to taki pompatyczny prekursor AVANTASIA i podobnych rzeczy.
Na pewno na pochwałę zasługuje Cecati, Stojcevski zagrał kilka wysokiej kasy solówek, ale to po prostu tylko dobra płyta wskazująca na rodzący się synkretyczny heavy metal australijski z brzmieniem stanowiącym wypadkową amerykańskiego surowego brzmienia gitary i "angielskiej" wyrazistej sekcji rytmicznej.
Być może ten album pozostałby lokalną ciekawostką z Melbourne, ale w roku 1998 wydała go ponownie Metal Blade i grupa wzbudziła zainteresowanie w USA i Europie, stając się pierwszym z szerzej znanych nieekstremalnych bandów z Australii.
ocena 7/10
new 11.11.2019
Płyta zawiera typowy dla Australii konglomerat amerykańskiego heavy i power metalu oraz brytyjskiego klasycznego heavy nacechowanego melodyką NWOBHM, choć słyszalne są i wpływy bardziej klasycznych grup z UK. Otwarcie w postaci rytmicznego i rycerskiego Wings of Steel jest bardzo dobre i co ciekawe to dla odmiany taki niemiecki melodyjny heroiczny heavy metal, jaki kilka lat później zagrał na swoim debiucie MAJESTY. Długie solo Stojcevskiego jest jednak osadzone w stylistyce amerykańskiej.
Zdecydowanie brytyjski jest natomiast zwarty i wsparty krzyczanymi chórkami Cry Out z ciętymi riffami NWOBHM i nieskomplikowaną melodią. Także The Werewolf to bardzo przeciętne odwzorowanie stylistyki NWOBHM z obszaru Newcastle. Trochę kontrowersyjnie prezentuje się dosyć ciężko obudowany riffami w stylu BLACK SABBATH powolny i epicko podany Braveheart. Tego BLACK SABBATH jest tu nieco za dużo i zupełnie niepotrzebnie pojawia się także pierwsze solo w stylu Iommiego. Po raz kolejny PEGAZUS bardzo dobrze poradził sobie w nastrojowym wstępie do Mother Earth, gdzie Cecati, śpiewający na tej płycie znakomicie pokazał dodatkowo klasę w łagodnym bardzo rockowym wokalu. W dalszej części jest to jednak mało kreatywny heavy metal oparty na kilku granych w kółko riffach i takiej sobie melodii. Najdłuższy Enchanted World cierpi na nadmiar drobnych wartości i pewnego niefortunnego wykorzystania aranżacji typowej dla IRON MAIDEN, a druga część jest trochę niespójną mieszanką patetycznego heavy metalu i gwałtownych ataków sekcji rytmicznej, trzeba jednak przyznać, że Cecati śpiewa tu fenomenalnie, a solo gitarowe bardzo dobrze dopowiada opowiedziana przez niego historię. Kompozycja instrumentalna Life on Mars wprost odnosi się do podobnych IRON MAIDEN i to bliski kuzyn Czyngiz -Chana. W Witches Hex Australijczycy nawiązują do monumentalnych i uroczystych kompozycji MANILLA ROAD w wolnym tempie, wykorzystują także zmiany tempa i delikatne interludium oraz pomysłowość gitarzysty w budowaniu interesującego solo.
Zakończenie jest w zasadzie do połowy niemetalowe, bo Destiny to taki utwór w pierwszej części tylko przy pianinie, na którym zagrał gitarzysta i w sumie to taki pompatyczny prekursor AVANTASIA i podobnych rzeczy.
Na pewno na pochwałę zasługuje Cecati, Stojcevski zagrał kilka wysokiej kasy solówek, ale to po prostu tylko dobra płyta wskazująca na rodzący się synkretyczny heavy metal australijski z brzmieniem stanowiącym wypadkową amerykańskiego surowego brzmienia gitary i "angielskiej" wyrazistej sekcji rytmicznej.
Być może ten album pozostałby lokalną ciekawostką z Melbourne, ale w roku 1998 wydała go ponownie Metal Blade i grupa wzbudziła zainteresowanie w USA i Europie, stając się pierwszym z szerzej znanych nieekstremalnych bandów z Australii.
ocena 7/10
new 11.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"