14.11.2019, 19:33:02
Solemnity - Lords of the Damned (2008)
tracklista:
1.Thorn in the Eye (Open Fire Part III) 03:33
2.Kiss of Chaos 05:21
3.Epic Damnation 02:21
4.Lords of the Damned 04:32
5.Different Story (Peter Schilling cover) 03:49
5.Different Story (Peter Schilling cover) 03:49
6.Century of Death 04:57
7.Warlock's Ride 05:24
8.Kingdom of the Flames 03:54
9.Hairführer 04:12
10.Sex Magick 05:38
11.Valentine 00:5
12.White Veils 04:27
13.The Keeper 04:01
9.Hairführer 04:12
10.Sex Magick 05:38
11.Valentine 00:5
12.White Veils 04:27
13.The Keeper 04:01
rok wydania: 2008
gatunek: epic power metal/ heavy metal
kraj: Niemcy
skład zespołu:
Sven Sostak (Sven The Axe) - śpiew
Frank Pané - gitara
Ralf "The Red Monk" Gromer - gitara basowa
Harry Reischmann - perkusja
Kolejny wydany nakładem własnym album SOLEMNITY Sven The Axe przedstawił w sierpniu 2008. Nowym gitarzystą jest tu znany VALLEY'S EVE Frank Pané, a perkusistą Harry Reischmann (także DORIAN OPERA).
Wzmocnienie przez instrumentalistów jest znaczące, ale Sven The Axe nie może wyjść z kręgu nadętego i hałaśliwego epickiego heavy metaluz elementami power, przerysowanego w heroizmie i pompatyczności, w drażniącej formie i bezstylowym przetykaniu nieciekawą symfoniką w interludiach i miniaturach. Naprawdę ciężko jest przetrzymać takie epickie dzieła jak Lords of the Damned, Thorn in the Eye (Open Fire Part III), gdzie Pané musi grać mocno, surowo, topornie i prostacko, a przecież to specjalista od znacznie bardziej bardziej wysublimowanego rocka i metalu. Sven śpiewa wyjątkowo manierycznie, choć zasięgu i mocy głosu trudno mu odmówić. Pewne refreny są jednak kompromitujące, tak jak ten z Century of Death i Frank, z trudem maskuje takie mielizny bardzo dobrymi solami gitarowymi. Ta heavy metalowa epika jest marna, niemal parodia, chociażby bardziej wzniosłego grania MANILLA ROAD (Warlock's Ride, Kingdom of the Flames, White Veils). Dna to sięga w Sex Magick, a totalnego dna w wykonanym przy pianinie The Keeper, gdzie mamy skrzyżowanie podobnych songów MANOWAR z Eltonem Johnem. Operowe zaśpiewy Svena budzą zażenowanie...
Dwie kompozycje są udane. To dynamiczny i zagrany z werwą i mocą typowy niemiecki heavy/power metalowy Hairführer, taki w stylu starego dobrego niemieckiego ATTACK. No, a drugi to naprawdę bardzo dobry Kiss of Chaos, heavy metalowy heroiczny i epicko brzmiący w średnim tempie Kiss of Chaos, podobny w klimacie do nagrań SOLEMNITY z płyty "King of Dreams". Klasa, ale tylko ten jeden raz...
Ostra produkcja, wyraziste brzmienie, choć jakaś taka nadmierna ta ostrość, a perkusja raczej głucha w wielu miejscach.
Wzmocnienie przez instrumentalistów jest znaczące, ale Sven The Axe nie może wyjść z kręgu nadętego i hałaśliwego epickiego heavy metaluz elementami power, przerysowanego w heroizmie i pompatyczności, w drażniącej formie i bezstylowym przetykaniu nieciekawą symfoniką w interludiach i miniaturach. Naprawdę ciężko jest przetrzymać takie epickie dzieła jak Lords of the Damned, Thorn in the Eye (Open Fire Part III), gdzie Pané musi grać mocno, surowo, topornie i prostacko, a przecież to specjalista od znacznie bardziej bardziej wysublimowanego rocka i metalu. Sven śpiewa wyjątkowo manierycznie, choć zasięgu i mocy głosu trudno mu odmówić. Pewne refreny są jednak kompromitujące, tak jak ten z Century of Death i Frank, z trudem maskuje takie mielizny bardzo dobrymi solami gitarowymi. Ta heavy metalowa epika jest marna, niemal parodia, chociażby bardziej wzniosłego grania MANILLA ROAD (Warlock's Ride, Kingdom of the Flames, White Veils). Dna to sięga w Sex Magick, a totalnego dna w wykonanym przy pianinie The Keeper, gdzie mamy skrzyżowanie podobnych songów MANOWAR z Eltonem Johnem. Operowe zaśpiewy Svena budzą zażenowanie...
Dwie kompozycje są udane. To dynamiczny i zagrany z werwą i mocą typowy niemiecki heavy/power metalowy Hairführer, taki w stylu starego dobrego niemieckiego ATTACK. No, a drugi to naprawdę bardzo dobry Kiss of Chaos, heavy metalowy heroiczny i epicko brzmiący w średnim tempie Kiss of Chaos, podobny w klimacie do nagrań SOLEMNITY z płyty "King of Dreams". Klasa, ale tylko ten jeden raz...
Ostra produkcja, wyraziste brzmienie, choć jakaś taka nadmierna ta ostrość, a perkusja raczej głucha w wielu miejscach.
Za dużo kiksów, za dużo wpadek, za dużo bezsensownego prężenia muskułów. Nawet jak na prostolinijność grup niemieckich w takim rodzaju metalu, to jest zbyt prymitywne, zbyt nabite sterydami marnej jakości.
Żadna wytwórnia nie zainteresowała się wydaniem tego albumu, mimo to SOLEMNITY nadal miał pewną grupę wiernych fanów i dla nich nagrał za kilka lat jeszcze jedną płytę.
ocena: 4,1/10
new 14.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"